wtorek, 10 kwietnia 2012

1.Dla Ciebie wszystko


Tom
Siedziałem w swoim pokoju i rozmyślałem o Billu. Kolejny koncert, kolejny hotel, kolejne nowe miejsce. Jestem twardy, wiem o tym. Daję radę, chociaż czasami mam wszystkiego dość. Ale Billy...
Tokio Hotel źle na niego wpłynęło, dobrze o tym wiem. Odkąd powiedział mi, że jest gejem, minęły zaledwie dwa miesiące, a ja już nie jestem w stanie policzyć, ile razy tuliłem go do siebie próbując go jakoś uspokoić i przekonać, że płacz nie ma sensu. Rozumiem go. Być może nie do końca, ale rozumiem.
Gustav i George mają swoje dziewczyny, ja wyrywam laski na jedną noc. A Billy? David zrobił z niego cnotkę, którą nie interesują związki. A przecież Bill też ma swoje potrzeby, jest facetem tak samo jak reszta zespołu. Sprawę pogarsza tylko jego orientacja. Kiedy powiedział o tym naszemu menagerowi, David kazał mu przyrzec, że nikomu o tym nie powie. Kazał mu się ukrywać. Jak ja zareagowałem na to, że jest homo? Byłem w szoku, ale chyba zawsze to podświadomie wiedziałem. Znam przecież Billa, jest moim bliźniakiem. Wiem o nim wszystko począwszy od znamienia na jego pośladku, przez ulubione potrawy, ciuchy i perfumy, a skończywszy na tym, którą ręką się masturbuje. Wszystko.
Wstałem i skierowałem się do drzwi. Było już późno, coś koło północy. Geo i Gus zapewne śpią. Chciałem sprawdzić, czy Bill również odpłynął. Po koncercie był wykończony.
Zamknąłem za sobą drzwi i przeszedłem w drugi koniec korytarza, gdzie mój bliźniak miał swój pokój. Wyciągnąłem klucz i otworzyłem sobie drzwi. Gdy zobaczyłem Billa skulonego w rogu pokoju i płaczącego, coś boleśnie ścisnęło mnie za serce. A przecież widywałem go takim codziennie. Nie płakał tylko wtedy, kiedy ktoś inny mógł go zobaczyć. Mną się nie przejmował, przecież i tak wiem o nim wszystko.
Klęknąłem przy nim i bez słowa wziąłem go w ramiona. Ufnie się we mnie wtulił jak mały kotek.
-Cii, nie płacz. Billy, proszę- szepnąłem mu cicho do ucha.
-Ja już dłużej tego nie zniosę, Tom. To nie fair.
Wiedziałem o czym mówi. Chciał iść na dyskotekę, zabawić się i poznać jakiegoś faceta, który go uszczęśliwi. Jeśliby jednak to zrobił, Jost by odszedł. Tylko ta groźba powstrzymywała Billa przed rozglądaniem się za chłopakami.
-Przykro mi, Billy.
-Dlaczego nie mogę sobie nikogo znaleźć? Czy to aż takie straszne, że jestem gejem? Tobie przecież to nie przeszkadza, prawda? Prawda?!
-Oczywiście, że nie. Jesteś moim bratem, kocham cię.
-Dzięki, Tom. Jesteś wspaniały.
Tylko dla ciebie, pomyślałem, ale nie powiedziałem tego głośno. Bill był jedyną osobą w moim życiu, dla której byłem w stanie zrobić wszystko. Dosłownie. Choćby nie wiem co miało się dziać. A teraz... chciałbym jakoś mu pomóc. Oszukiwanie Davida nie wchodziło w grę, ale... 
-Bill? Chcesz, żeby ten facet... kochał cię? Czy chodzi ci tylko o przytulanie, całowanie i takie tam?- spytałem.
-Może być tylko seks, ale ja chcę faceta. Ile można się masturbować?!- syknął cicho.
Przez chwilę się zastanawiałem, kto to mógłby być. Nie znałem żadnego geja, któremu można by było zaufać, a hetero... Cóż, i Gus, i Geo mieli już swoje dziewczyny i...
Zamarłem, kiedy do mojej głowy wpadł nagle pomysł tak chory, niewyobrażalnie głupi i absurdakny, że sam nie mogłem uwierzyć, że na niego wpadłem. Spojrzałem na Billa, ale nie widziałem jego twarzy, tylko długie, rozpuszczone włosy. Przez chwilę rozważałem swój pomysł. Po chwili zdecydowałem, że jest głupi, ale niemal natychmiast przypomniałem sobie, ile razy musiałem uspokajać bliźniaka i wręcz błagać go, żeby nie płakał. Najczęściej szantażowałem go słowami, że jeśli nie przestanie, to ja też się rozpłaczę, a wcale nie chcę tego robić. Bill wiedział, że to byłaby dla mnie mała ujma, rozpłakać się od tak, więc przestawał. Dla mnie.
Obiecałem sobie, że zrobię wszystko, żeby był szczęśliwy, pomyślałem. Jeśli więc to ma go uszczęśliwić...
-Bill, ja... Chyba mogę ci pomóc- powiedziałem niepewnie.
Bliźniak poderwał się i patrzył na mnie zapłakanymi oczami. Nadzieja w jego ślepiach zupełnie mnie dobiła.
Kolejny gwóźdź do trumny.
-Nie zależy ci na miłości, tylko rozładowaniu napięcia seksualnego, tak?- upewniłem się.
Kiwnął głową. Moje serce zabiło mocniej, kiedy zbierałem się w sobie, żeby wyjawić mój pomysł.
-J-ja... I chcesz po prostu być z jakimś chłopakiem? Jakimkolwiek?- brnąłem dalej.
Brat spojrzał na mnie podejrzliwie.
-No, wiesz... Żadnych starych dziadów. Przedział wiekowy mniej więcej 18-27 lat, najlepiej żeby był jeszcze dosyć ładny. I szczupły, nie cierpię grubasów. Takiego kogoś w życiu bym nie dotknął.
Mimowolnie uśmiechnąłem się. Cały Bill. Wziąłem głęboki oddech.
-Więc... J-ja... Jeśli chcesz, to... Ja też jestem jakby chłopakiem, nie?
Bill otworzył szeroko oczy patrząc na mnie, a ja poczułem się jak debil. Moje policzki zrobiły się czerwone, dobrze o tym wiedziałem.
Cholera!
-Skoro chodzi ci tylko o... to, co powiedziałeś, to możesz do tego użyć... No... mnie- wyjąkałem piekąc jeszcze mocniejszego raka.
Billy nadal patrzył na mnie jak na debila, a ja nie wiedziałem, gdzie podziać oczy. Zdaję sobie sprawę z tego, że jesteśmy braćmi i takie tam, ale my przecież nie chcemy się w sobie zakochiwać. Ja chcę mu tylko pomóc rozładować napięcie seksualne, to przecież nic złego. I na pewno nie jest kazirodztwem.
Widziałem, że jeśli nic nie zrobię, to Bill zupełnie zgłupieje. Przysunąłem się do niego bliżej czując, jak moje ciało ogarnia gorąco, a serce przyspiesza swoje bicie. Miałem głupie wrażenie, że będę tego żałował, jednak mało mnie to w tej chwili obchodziło.
Zbliżyłem się do skamieniałego wręcz bliźniaka. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, jak to jest całować własnego brata. Teraz się dowiem.
Nie minęły nawet trzy sekundy, a ja już muskałem swoimi ustami wargi bliźniaka. Dziwne, ale nie czułem żadnej różnicy. Kiedy całowałem się z dziewczynami, zaczynało się identycznie. W tej chwili czułem tylko większe podniecenie.
A Bill dalej nie reagował będąc w permanentnym szoku. Językiem rozchyliłem jego wargi i wsunąłem mu go do ust. Kiedy trąciłem jego język, chyba się obudził, bo cały drgnął. Przez chwilę pozwalał mi się całować, a potem...
Otworzyłem szeroko oczy, kiedy przyciągnął mnie gwałtownie do siebie prowokując mnie swoim językiem do dalszej zabawy. Zaczęliśmy się całować jak jacyś napaleńcy. Nie rozumiałem, co się dzieje, próbowałem sobie przypomnieć, że to przecież mój brat...
Zjechałem ręką na biodro Billa i delikatnie rozchyliłem jego nogi. Był tak zaabsorbowany pocałunkiem, że nawet tego nie zauważył. Dotknąłem jego męskości chcąc sprawdzić, czy nasz pocałunek go podnieca.
Stał mu.
Kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że on jest już gotowy do seksu, szybko się od niego odsunąłem. Przeraziłem się tego, co zrobiłem i tego, jakie to może mieć konsekwencje. Zapadła krępująca cisza, a Bill ciągle się we mnie wpatrywał jak sroka w gnat. Odetchnąłem głęboko chcąc uspokoić swój przyspieszony oddech i chrząknąłem. Nie miałem pojęcia, co powinienem powiedzieć.
-J-ja... Lepiej już pójdę- powiedziałem cicho.
Widziałem, że bliźniak chce coś powiedzieć, więc szybko się podniosłem i wyszedłem z pokoju, zanim zdążył się odezwać. Chociaż to, co zrobiliśmy, nie wydawało mi się obrzydliwe, kiedy go całowałem, to jednak teraz czułem obrzydzenie. Do siebie. Do niego. Do nas obu.
Nigdy więcej, przyrzekłem sobie. Ja i moje głupie pomysły!

Bill
Tom wyszedł z pokoju, a ja... Cóż, stwierdzenie, że byłem w szoku, byłoby mega niedopowiedzeniem. Szok to za mało, żeby określić to, co czułem.
Zaskoczył mnie. Cholernie mnie zaskoczył. Od zawsze się o mnie martwił i troszczył, jakbym nie był jego bratem, tylko ukochanym dzieckiem. Wiedziałem też, że jest w stanie poświęcić dla mnie naprawdę wiele tak samo, jak ja dla niego. Nigdy jednak się nie spodziewałem, że będzie w stanie posunąć się do czegoś takiego.
Wstałem z podłogi i podszedłem do swojego łóżka. Położyłem się na nim rozmyślając. Przez chwilę rozważałem czy to, co zaproponował mi Tom, jest złe. Doszedłem jednak do wniosku, że nie. To, co robimy, to tylko nasza sprawa i nikomu nic do tego. W pierwszej chwili bałem się, że Tom będzie się źle z tym czuł, ale po jego minie widziałem, że pocałunek mu się spodobał. A skoro propozycja wyszła od niego, to oznacza, że zgadza się to ze mną robić częściej. Wyszedł tak szybko z pokoju, bo zapewne bał się mojej reakcji i było mu trochę głupio, że miał odwagę wyjść z taką propozycją.
Zdecydowałem, że porozmawiam z nim z samego rana. Był dla mnie wybawieniem i nie miałem zamiaru rezygnować z tego, co chciał mi dać. A to, że był moim bratem... To nawet dobrze. Przynajmniej nie muszę bać, że komuś się wygada. Wiem, że nigdy by mnie nie skrzywdził.
Ufam mu bezgranicznie.
Następnego dnia wstałem z radością, co już dawno mi się nie zdarzyło. Cicho podśpiewując poszedłem do łazienki, żeby wziąć prysznic i się ogarnąć. Już dawno nie miałem takiego dobrego humoru. Nie mogłem doczekać się rozmowy z Tomem, chociaż czułem się trochę niezręcznie wiedząc, o czym będziemy gadać. Ale w końcu to mój brat, nie mamy przed sobą tajemnic, więc w czym problem?
Z uśmiechem na ustach wyszedłem z pokoju i zszedłem do stołówki, gdzie stało naprawdę mnóstwo okrągłych stolików nakrytych białym obrusem. Przez chwilę rozglądałem się z uwagą, a potem dostrzegłem chłopaków w oddali. Nadal uśmiechając się szedłem do stolika. Ten dzień miał być naprawdę fajny, po raz pierwszy do bardzo dawna coś sprawiało mi radość.
Kiedy byłem już dosyć blisko i zobaczyłem, że miejsce Toma jest puste, radość na mojej twarzy ustąpiła zdziwieniu. Przyspieszyłem i usiadłem obok Geo.
-Gdzie Tom?- spytałem.
-Mówił, że nie jest głodny i nie przyjdzie na śniadanie- powiedział basista wzruszając ramionami.
Mój dobry humor momentalnie wyparował. Miałem dziwne wrażenie, że to z mojego powodu Tom się nie pojawił, ale odsuwałem od siebie czarne myśli. Może naprawdę nie był głodny? Przecież zdarzało się już wcześniej, że nie jadał śniadania. To przez to, co się wydarzyło, ciągle widzę gdzieś podstęp.
Odetchnąłem i uśmiech powrócił na moją twarz. Chwyciłem w rękę bułkę i zacząłem smarować ją masłem wymieniając z chłopakami uwagi na temat pogody.
Tom by mi tego nie zrobił. Przecież mnie kocha.

Tom
Nie miałem odwagi wyjść z pokoju. Ja, wielki Tom Kaulitz, cykałem się spojrzenia bratu w oczy! Jak ja mam mu powiedzieć, że to, co stało się wczoraj, było zwykłą pomyłką? Całą noc nie spałem i analizowałem wszystko, co się wydarzyło. Doszedłem do wniosku, że w ogóle mi się to nie podoba, a przecież widziałem, że jemu tak. Boże, przecież mu stanął od samego pocałunku zupełnie jak jakiemuś napalonemu nastolatkowi! Na samą myśl, że on chciałby uprawiać ze mną seks, robiło mi się słabo. Że niby on ma mi wsadzić... Albo ja jemu? Penisa? W tyłek? Albo zrobić loda?
Nie potrafiłem sobie tego wyobrazić, a kiedy próbowałem, jęczałem ze zrezygnowania. Nie mogę... Nie mogę. Nie mogę!
Ale jak mu to powiedzieć?!
Krążyłem w kółko po pokoju zastanawiając się, co zrobić. Już dawno nie miałem takiego pietra.
Kurwa, pomyślałem wściekły. Odpaliłem sobie papierosa i...
Dodałem drugie kurwa, kiedy zawył alarm przeciwpożarowy. Z sufitu poleciała na mnie woda. Widocznie były zamontowane czujniki w razie gdyby miał wybuchnąć pożar. Dym z fajki musiał ten czujnik uruchomić i...
Kurwa po raz trzeci, zaserwowali mi darmowy zimny prysznic. Stałem jak idiota na środku pokoju, zupełnie mokry, wkurwiony, przerażony i ze zgaszoną fajką między wargami. W tej chwili marzyłem tylko o tym, żeby ktoś tutaj wpadł i mnie zabił.

Bill
Po śniadaniu udałem się od razu do pokoju Toma. Chciałem z nim wreszcie porozmawiać i wszystko wyjaśnić. Zdziwiłem się, kiedy oprócz niego znalazłem tam jeszcze kilka osób z obsługi. Tom wściekły stał na środku pokoju, a na twarzy miał wymalowaną rządzę mordu. Ściągnął z siebie bluzę i rzucił nią w boya hotelowego. Był cały mokry, jak zresztą wszystko inne w pokoju. No, oprócz obsługi.
-Jeśli okaże się, że moja gitara nie będzie działać, obciążę was kosztami!- warknął bliźniak odwracając się plecami do tłumaczącego mu coś faceta. Trząsł się.
-Co tu się stało?- spytałem zdziwiony.
Tom spojrzał na mnie z irytacją, ale nic nie powiedział. Pielgrzymka z jego pokoju wyszła, a on pokazał im wszystkim fuck'a i odwrócił się na pięcie maszerując przed siebie zupełnie jak w wojsku. Zrzucił z siebie mokrą koszulkę i rozcierając zziębnięte ramiona zaczął przetrzepywać torbę. Wyciągnął z niej suche ciuchy i wszedł do łazienki trzaskając drzwiami. Podskoczyłem, kiedy drzwi prawie wbiły się w brzegi futryny.
Westchnąłem. Co za niefart! Akurat teraz to musiało się stać! No, nic, jakoś dam sobie radę.
Rozejrzałem się za miejscem, w którym mógłbym usiąść, ale wszystko było mokre. Wyszedłem na zewnątrz i rozglądnąłem się. Zobaczyłem jakieś krzesło, więc wziąłem je do pokoju Toma i usiadłem na nim wygodnie czekając, aż bliźniak się przebierze i wyjdzie z łazienki.
Wytrzymałem całe dwie minuty. Potem uśmiechnąłem się przebiegle i wstałem z krzesła. Możemy przecież umilić sobie ten poranek, prawda?

Tom
Zwiałem do łazienki. Nie ma szans, nie będę z nim gadał.
Stanąłem przy wannie i gapiłem się na nią chcąc przedłużyć mój pobyt w tym oto pomieszczeniu. Może ściemnić, że mnie przycisnęło? Niee...
Cholera!
Ściągnąłem buty i skarpetki. Przeklinałem jak szewc i byłem tak zajęty tą czynnością, że nie zauważyłem, że ktoś wszedł do łazienki. Cały zesztywniałem, kiedy na biodrze poczułem ciepłą dłoń. Podskoczyłem, gdy zjechała odrobinę niżej.
Bill...
Niee, pomyślałem przerażony.
Jak lalka pozwoliłem się odwrócić. Nagle już nie było mi zimno. Bill przytrzymał moją twarz i szybko złączył nasze usta. Moje ręce odruchowo powędrowały na jego talię i objęły go. Gorączkowo się zastanawiałem, jak się z tego wyplątać.
W przypływie rozpaczy celowo cofnąłem się krok w tył. Brzeg wanny trafił dokładnie w to miejsce, w które chciałem, czyli pod moimi kolanami.
Łiii, pisnąłem w myślach ucieszony, kiedy razem z Billem w objęciach przechyliliśmy się do tyłu i fiknęliśmy orła do wanny. Uratowany!
Byłem zadowolony tylko podczas lotu, bo kiedy upadałem uderzyłem głową w żeliwo. Cholernie twarde. Przed oczami zobaczyłem czarne plamy, więc dla własnego bezpieczeństwa zamknąłem je. Znowu zakląłem, ale Bill odsunął się. Odetchnąłem z ulgą. Więc mój guz był tego wart.
-Tom?
Żyję, ale ty nie musisz o tym wiedzieć. Rany, żeby robić takie cyrki przed własnym bratem!
Dotknąłem ręką mojego czoła, na którym już pojawiał się guz. Na szczęście to miejsce zakryje bandana. Otworzyłem oczy i dostrzegłem bliźniaka. Wyszedł już z wanny i przypatrywał mi się zaskoczony.
-Dobrze się czujesz?- spytał.
Ta, rewelacyjnie, pomyślałem z irytacją.
Jakoś wygrzebałem się z tej przeklętej wanny i stanąłem na równe nogi. Wciąż miałem na sobie mokre spodnie.
-Proszę. Twoje ciuchy- powiedział Bill podając mi czyste i suche rzeczy.
Spojrzałem na niego niepewnie i znowu się zarumieniłem.
-Czy mógłbyś... wyjść?- wyjąkałem.
Bliźniak uniósł brwi zaskoczony.
-Wyjść? Chyba się mnie nie wstydzisz? Przecież już nie raz widziałem cię nago.
Kurwa!
Nie miałem żadnego sensownego powodu, żeby go wygonić, więc jęknąłem w myślach i wziąłem się za rozpinanie spodni. Ściągnąłem je i chwyciłem za ręcznik, żeby od razu wytrzeć sobie tors, plecy i ręce. Gdy to zrobiłem, założyłem na siebie koszulkę, a dopiero potem ściągnąłem bokserki. W ten sposób wszystkie strategiczne miejsca zostały ukryte przed tym napaleńcem. 
Bill nie skomentował mojego zachowania, ale widziałem, że jest zdziwiony. Po raz pierwszy czułem się w jego towarzystwie naprawdę niezręcznie. 
Szybko się ubrałem i westchnąłem zawiązując na głowie bandanę. Miałem nadzieję, że warkoczyki nie są na tyle mokre, żeby ją również zmoczyć.
-Tom, ja...- zaczął Bill, ale mu przerwałem.
-Mógłbyś mi przynieść buty?- wtrąciłem szybko.
-Dobra.
Bill poszedł do pokoju, a ja zasadziłem sobie mentalnego kopniaka w tyłek. Mamusiu, ratuj!
Bliźniak wrócił i podał mi obuwie.
-Dzięki- mruknąłem.
-Tom, bo ja...- zaczął, a ja w myślach zacząłem śpiewać "Anielski orszak niech mą duszę przyjmie..." 
-Słuchasz mnie?- Hmm... co? Co on gada?- Tom!
Spojrzałem na brata, który wpatrywał się we mnie jakoś tak dziwnie. Zupełnie jakby patrzył na debila.
-Sorry, zamyśliłem się. Co mówiłeś?
-Ja...
-Nie wiesz może, gdzie jest mój telefon? Gdzieś go wczoraj położyłem i...
Bill znowu dziwnie na mnie spojrzał, jednak teraz wyraźnie zauważyłem, że zrobiło mu się przykro. On nie jest głupi, dobrze widział, że próbowałem się wymigać od rozmowy.
Odwrócił się i wyszedł z łazienki, a po chwili przyniósł mi telefon.
-Będę na dole, za pół godziny wyjeżdżamy- powiedział tylko i zniknął.
Jestem wstrętnym, ohydnym skurwysynem.
Najgorsze jest jednak to, że go zraniłem i... że i tak będę musiał z nim pogadać.
Co za pojebany dzień.

Bill
Nie miałem pojęcia, o co mu chodzi. Najpierw przychodzi do mnie do pokoju i proponuje mi TO, a potem zachowuje się, jakby mnie nie znał. W ogóle go nie rozumiem, po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu. Tym razem mój dobry humor ulotnił się bezpowrotnie. Z Tomem coś było nie tak, nie chciał ze mną rozmawiać. Zrobiło mi się przykro. Czy on żałuje tego, co się stało? Pocałował mnie spontanicznie? Może to był taki odruch, bo chciał mi pomóc? Nic z tego nie rozumiałem i tak strasznie chciało mi się ryczeć.
Usiadłem w tourbusie i tak siedziałem czekając na resztę. Zdziwiłem się, kiedy pierwszy przyszedł Tom. Widziałem, że jest zakłopotany, więc nawet się nie odezwałem nie chcąc jeszcze bardziej go w tym pogrążyć.
-Jesteś zły?
-Nie- odpowiedziałem.
Co innego miałem powiedzieć? Nie byłem zły, było mi tylko źle z tym, że tak się zachowywał. Podszedł do mnie i ku mojemu zdziwieniu, pocałował mnie w usta. Spojrzałem na niego zdziwiony, a on wypowiedział tylko jedno słowo.
-Przepraszam.
Po chwili już go nie było, zaszył się u siebie. Czułem, że nie chce mnie teraz widzieć.
Nie rozumiałem nic. Zupełnie nic.
Ale ten pocałunek oznaczał, że jednak jego propozycja jest nadal aktualna. Tak przynajmniej mi się wydawało.

Tom
Położyłem się na swoim łóżku w tourbusie i miałem ochotę się zasztyletować. Po co go pocałowałem?! To przecież i tak niczego nie zmieni.
Kolejny gwóźdź do mojej trumny. Jeszcze kilka i będę trupem.
I znowu nasuwało mi się na myśl śliczne słówko na "k".

1 komentarz:

Dziękuję za wszystkie komentarze :)