środa, 11 kwietnia 2012

21.Dla Ciebie wszystko


Tom
Jeszcze tego samego dnia, w którym Bill się obudził, mogłem zabrać go do domu. Tak zrobiłem. Pożegnałem się pospiesznie z Davidem, starając się jak najmniej przebywać w jego towarzystwie, a potem zabrałem bliźniaka do domu.
Przez całą drogę się nie odzywał, będąc w swoim własnym świecie. Pocieszał mnie jedynie fakt, że Geo obiecał przyjechać na kilka dni. Wieczorem już miał być na miejscu. Może on coś przypomni Billowi?
Oby.
Co prawda nie bardzo w to wierzyłem, ale tonący brzytwy się chwyta. Zastanawiały mnie też ostatnie słowa lekarza.
"To pan jest kluczem do odzyskania pamięci przez Billa Kaulitza. To niespotykane, że nie potrafiąc powiedzieć nic o swoim życiu, pan tak mocno wrył mu się w pamięć. Musicie być ze sobą bardzo blisko, skoro pamięta tylko pana. Proszę to wykorzystać. Bill nie jest stracony. Potrzebuje tylko czasu."
Nic nie zrozumiałem z tego pieprzenia. Bill stracił pamięć. Nawet jeśli mnie pamiętał, nie wiedział, jakie były między nami relacje. I to było najgorsze.
W domu zaprowadziłem go do sypialni na przeciwko tej, w której sypialiśmy razem.
-To twój pokój. Co prawda przeprowadziliśmy się tutaj już jakiś czas temu, ale nie kwapiło nam się do tego, żeby to wszystko rozpakować.  Może niektóre rzeczy ci co nieco przypomną.
-Dzięki- powiedział.- Jak mnie napadnięto?
-Nie mam pojęcia. Poszedłeś po zakupy. Kilka drobiazgów, nic wielkiego. Kiedy wracałeś, ktoś cię zaatakował. Dostałeś czymś mocno w tył głowy. Długo nie wracałeś, więc poszedłem cię szukać. Znalazłem cię nieprzytomnego, zadzwoniłem po karetkę... Resztę znasz.
Kiwnął niepewnie głową.
-To głupie. Czuję, jakbym miał swoje życie dokładnie przed oczami, ale zanim zdążę ubrać to w słowa, cała wizja znika i nawet nie potrafię powiedzieć, co to było.
-Daj sobie trochę czasu. Lekarz powiedział, że masz duże szanse na odzyskanie pamięci.
Gówno prawda. Nic takiego nie powiedział. Dał raczej do zrozumienia, że mogę próbować, ale on nic nie gwarantuje. Reszta to był po prostu bełkot, który miał mnie uspokoić i dać nadzieję.
-Mógłbym zostać sam?- spytał niepewnie.
Kiwnąłem jedynie głową i wyszedłem z pokoju. Już dawno nie chciało mi się tak ryczeć.



Bill
Do samej nocy siedziałem w swoim pokoju, próbując sobie coś przypomnieć, ale od tego myślenia tylko rozbolała mnie głowa. Czułem się dziwnie w towarzystwie Toma. Niezręcznie i nie wiedziałem, dlaczego.
Około północy wreszcie dałem sobie spokój. Nic sobie nie przypomniałem, moje rzeczy nic nie powiedziały mi o moim poprzednim życiu poza tym, że zajebiście się ubieram.
Kiedy chciałem zejść do kuchni po coś do picia, usłyszałem jakąś rozmowę. W salonie paliły się jakieś lampki dając raczej mdłe światło, a reszta domu była pogrążona w ciemnościach. Usiadłem na schodach ciekawy, o czym Tom rozmawia z tym chłopakiem. Rzuciła mi się w oczy prawie już pusta butelka po wódce.
-On nic nie pamięta, Geo. Nic.
-Może to nawet lepiej, że o tym zapomniał? Nie byłeś tym zachwycony.
-Na początku! Ale potem było dobrze. Naprawdę dobrze! Wręcz zajebiście! Chcę, żeby tak było dalej. I on też by chciał, gdyby wiedział, o co chodzi.
-Może po prostu mu wszystko opowiedz?
-Jasne! Podejdę do niego i powiem: hej, Bill. Wiesz, tak w ogóle to my nie jesteśmy zwykłymi braćmi. Od kilku miesięcy jesteśmy kochankami i pieprzymy się jak króliki w sypialni, w której śpię. Takie małe zboczenie, które dopadło nas podczas trasy koncertowej.
Otworzyłem usta ze zdumienia, kiedy to usłyszałem. On nie mówił poważnie, prawda?! Przecież... jesteśmy braćmi! Braćmi! Czy my naprawdę...?
-Możesz powoli jakoś go do tego przygotować... Nie musisz walić z grubej rury.
-Sądzisz, że jakiś normalny człowiek byłby w stanie tak po prostu zaakceptować to, że jest w związku z bratem bliźniakiem? Nie dość, że jest to związek kazirodczy, to jeszcze homoseksualny! Zaczęliśmy igrać z ogniem tylko dlatego, że on tego potrzebował. Teraz, nie pamiętając o tym, co go do tego skłoniło, na pewno nie będzie w stanie do tego wrócić.
-Ty wiedziałeś w co się pakujesz, Tom. I dałeś radę!
-Zrobiłem to dla niego. Potrzebował mnie w taki sposób, więc byłem gotowy oddać mu się nawet na tej płaszczyźnie. Jestem w stanie zrobić dla niego wszystko! Ale on? Jak się obudził w szpitalu wiedział, jak wyglądam, ale tu film mu się urwał. Nie jest w stanie nas zaakceptować, Geo. Pamiętam, jak czułem się na początku... Jak go wyzywałem, że znaleźliśmy się w takiej sytuacji. Jestem skończony, Geo.
Łzy zakręciły mi się w oczach, kiedy usłyszałem szloch Toma.
-... jestem skończony. Straciłem go. Straciłem i już nigdy nie odzyskam.
-Nie poddawaj się, Tom! Do cholery! Nie ty! Musisz o niego walczyć.
-Nie mam już sił na to wszystko- mówił łamiącym się głosem, a ja czułem, jak moje serce rozrywa się na małe kawałeczki.- Mam już dosyć włóczenia się po szpitalach. Najpierw ta sprawa z anoreksją, potem torbiel w krtani, potem znowu te śmieszne tabletki... A teraz ten napad. Jest coraz gorzej.
-Tom, nie mów tak. Dasz radę! Zawsze dawałeś. Bill cię potrzebuje, nie możesz go zawieść! Z czasem odzyska pamięć i wszystko wróci do normy. Znowu będziecie razem, jako para i tyle. Dla całego świata jesteście bliźniakami Kaulitz, a dla siebie czymś więcej. Rety, Tom! Nie płacz, proszę!
-Nie, to już naprawdę koniec. Ja... nie potrafię tak żyć. Minął dopiero niecały dzień, a ja już wiem, że nie dam rady.- Łzy spływały mi po policzkach i rękami musiałem zatykać sobie usta, żeby chłopacy na dole tego nie usłyszeli. To, czego się dowiedziałem, było przerażające. Ból Toma był dla mnie wręcz namacalny, jakby był moim własnym.- Jeśli on nie odzyska pamięci, będę musiał to zakończyć.
-O czym ty mówisz, Tom?
-O rozwiązaniu Tokio Hotel. Pomogę mu się przystosować do życia w LA, David będzie załatwiał wejściówki jako model na różne pokazy. Zawsze to lubił i na pewno będzie wiedział, jak to robić dalej. A ja... wyjadę gdzieś. Nie będę w stanie żyć tuż obok ze świadomością, że już nigdy nie będę mógł go przytulić tak, jak chcę.
-Zakochałeś się w nim! Jak mogłeś do tego dopuścić?!
-Nie wiem. Nie wiem, dlaczego to wszystko mnie spotyka, ale... Widocznie tak musi być. Byłem głupi łudząc się, że  będziemy sobie żyć jako szczęśliwa para i nic nie stanie nam na przeszkodzie.
-Może ja z nim porozmawiam? Może sobie coś przypomni?
Tom pokiwał markotnie głową, pociągając łyk alkoholu prosto z butelki.
-Jak chcesz, próbuj. Ale to nic nie da. Skoro nie przypomniał sobie niczego na widok wszystkich tych łaszków i całej reszty naszego dobytku, rozmowa też nic mu nie pomoże. Ja...
Wstałem i po cichu wróciłem do swojego pokoju.
Byłem zszokowany ale, o dziwo, nie zniesmaczony. Najbardziej zadziwiające było to, że wizja mnie i Toma uprawiających seks była... ciekawa. Podobała mi się.
Czy ja jestem gejem?
Usłyszałem ciche kroki na schodach i poczułem narastającą panikę. Szybko się rozebrałem do samych majtek i rzuciłem na łóżko zakrywając się kołdrą po same uszy.
Ktoś zapukał do moich drzwi.
-Bill...?
Milczałem. Zacisnąłem mocno powieki. Nie chciałem z nim teraz rozmawiać, nie, dopóki sobie tego wszystkiego nie poukładam.
Drzwi skrzypnęły cicho. Usłyszałem, jak ktoś zbliża się do łóżka. To był ten chłopak.
-Bill, śpisz?
Nie odpowiedziałem jedynie zaciskając mocniej powieki. Przez chwilę stał przy moim łóżku czekając na jakiś znak życia, a kiedy się go nie doczekał, wyszedł.
Odetchnąłem z ulgą.



Tom
-Śpi.
Spojrzałem na Geo z ponurym uśmiechem i odpaliłem sobie papierosa. Siedziałem na meblach w swoim ulubionym miejscu i zaciągałem się dymem marząc, aby to wszystko było tylko głupim snem.
-Jutro z nim pogadam- powiedział z westchnieniem.
Kiwnąłem tylko głową.
-Powiedz mu o tym, Tom. Serio. Nawet jeśli nie pamięta swojego życia, jest wciąż tą samą osobą. Daj mu szansę.
-Mylisz się. Jest jak dziecko. To wszystko, co przeszliśmy, ukształtowało całą naszą czwórkę. Jesteśmy starsi i mądrzejsi o te wszystkie doświadczenia, o ostatnie lata. A on to stracił.
-Od kiedy jesteś taki mądry, co? Coś strasznie ci się mózgownica włączyła, LA dobrze na ciebie działa.
-Tak po prostu jest, Geo. Cieszę się, że przyjechałeś, ale wątpię, żebyś coś osiągnął.
-Przestań biadolić i idź spać, mam już dosyć tego twojego użalania się nad sobą. Wynocha do swojego pokoju. Rano chcę zobaczyć tego samego obrzydliwego Toma, którego poznałem w Magdeburgu... Do dziś przeklinam ten dzień.
Zaśmiałem się cicho. Droczył się ze mną, ale mimo to posłuchałem go. Byłem zmęczony.
Musiałem zbierać siły na kolejne pojedynki z Billem.
Następnego dnia zastałem go pogrążonego w rozmowie z Geo. Wpatrywał się w niego jak dziecko z downem.
-Nie zrobiłem tego!- powiedział stukając ręką w stół.
-Zrobiłeś!
-Na pewno nie!- zaprzeczył. Dostrzegł mnie i odetchnął z ulgą.- Tom, powiedz mu, że nie przyznałem się publicznie do tego, że jestem gejem!
Parsknąłem.
-A jesteś?
Zamyślił się.
-Nie wiem. Może. Nie pamiętam, ale na pewno nie rozgłosiłbym tego na cały świat.
-Kto wie?- burknąłem siadając na swoim miejscu na meblach.
-Tom! Powinieneś być po mojej stronie!- jęknął zawiedziony.
-Nie sraj, przecież jestem- odpowiedziałem. Po raz pierwszy, odkąd dowiedziałem się, że nic nie pamięta, miałem ochotę się śmiać. Jego niepewna mina w zestawieniu z pewnością, której najwyraźniej w ogóle nie czuł, tworzyły doprawdy komiczny obraz.
-Wiesz, gadanie z tobą w takim stanie to doprawdy niezła zabawa- rzekł Geo szczerząc się.- Jesteś naiwny jak dzieciak, wszystko bym ci wkręcił.
-Wcale nie!- rzucił Bill z oburzeniem.- Jak na razie nic mi nie wkręciłeś.
-Może i nie pamiętasz swojego życia, ale charakter masz wciąż ten sam. I dalej nie umiesz gotować.
-Gotować?- zainteresowałem się.
-No, tak. Wstałem dlatego, że poczułem dziwny, drażniący zapach. Kiedy tu przyszedłem, Bill właśnie próbował sfajczyć pół kuchni.
-Nieprawda! To tylko patelnia... się zapaliła! Nie moja wina, że denaturat stał w butelce po oleju.
-Tysiące razy powtarzałem ci, żebyś się nie pchał do garów. Szkoda, że tego nie pamiętasz.
-Co będziemy robić?- Bill szybko zmienił temat najwyraźniej mając dość naszych kpin.
-Bałwan! Chcę bałwana!- rzucił Geo.
To był kiepski pomysł, ale, niestety, zostałem przegłosowany. Pół godziny później stałem już na dworze i patrzyłem, jak Bill turla po ogrodzie kulę, która sięgała mu do pasa. W pewnym momencie była tak duża i ciężka, że już nie miał sił jej przetoczyć. Geo robił gdzieś obok aniołka, a ja paliłem fajkę za fajką chcąc już wrócić do domu.
-Tom, pomóż mi!- powiedział Bill otrzepując kolana ze śniegu.
-Daj sobie siana i bierz się za drugą.
Pokazał mi fuck'a i w tym momencie poczułem, że mój bliźniak jest starym, złośliwym i wstrętnym Billem. Przymknąłem na chwilę oczy i to był mój błąd.
Śnieżna kulka rozbiła się prosto na moim nosie i rozprysnęła po całej twarzy.
-O ty kurwa...!
Nie zastanawiając się długo, ulepiłem swoją własną i rzuciłem nią w brata, ale się schylił. Śmiał się przy tym głośno, jawnie ze mnie kpiąc.
Miałem ochotę go zasztyletować. Rzuciłem się na niego jak zapaśnik i wcisnąłem w pobliską zaspę.
-I co teraz?- spytałem kpiąco nacierając go śniegiem.
Nic nie odpowiedział, tak głośno się śmiał.



Bill
Świetnie się bawiłem na dworze. Chociaż Tom początkowo stał tylko ponury i patrzył na moje wygłupy z krzywą miną, potem pozwolił się wciągnąć do zabawy. Starałem się nie myśleć o tym, co usłyszałem dzień wcześniej. Już poukładałem sobie to wszystko w głowie. Nawet nie było o czymś mówić. No, bo wcześniej robiłem to z własnej woli, musiałem mieć w tym jakiś cel. I chyba mi się podobało, więc jaki był sens, żeby się tym zadręczać?
Zacząłem się zastanawiać, jak sprowokować Toma do jakiegoś bliższego kontaktu. Skoro to robiliśmy... Byłem cholernie ciekawy, jak to jest. No, bo... Dobra, Tom jest moim bratem, ale skoro ja jestem gejem... Przecież to super towar! I był mój? Skoro już był wcześniej, teraz też go chciałem.
Na dobre.
Wiedziałem, że nie mogę zrobić niczego przy Geo. Byłoby mi głupio, gdybym zrobił z siebie idiotę. Na czas jego pobytu u nas próbowałem dowiedzieć się jak najwięcej o swoim życiu i jednocześnie obmyślałem plan działania.
Postanowiłem, że kiedy Geo wyjdzie, zacznę na nowo uwodzić Toma.
Pojawił się u nas też jakiś facet, Jost. Kiedy podałem mu rękę, chcąc się przywitać i uśmiechnąłem się, skrzywił się jedynie i powiedział: "Ta amnezja ci służy. Miły jak nigdy."
Nie mam pojęcia, o co mu chodziło, ale...
...czy on dał mi do zrozumienia, że byłem wredny?
Tak czy siak, nie miałem czasu, żeby się nad tym głowić. Geo w końcu wyjechał a ja... ja miałem zacząć wcielać swój plan w życie. Byłem pewien, że jeśli to nie zadziała, będę musiał się po prostu na niego rzucić.
Scheisse...

1 komentarz:

  1. Rzucaj się na niego już teraz!! Cholera Bill jakiś ty niezdecydowany.. Mógłbyś sobie już coś przypomnieć wypierdku mamuci.. Ale i tak cię kocham. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)