środa, 11 kwietnia 2012

24.Konkurs


Z każdym kolejnym dniem frustracja Toma rosła. Powodowała je nie tylko kara, ale również zachowanie Czarnego.
Bill był jak przeciąg. W pokoju bywał tylko w nocy, cały dzień gdzieś się szlajał i Tom widział go jedynie na lekcjach i na próbie. Nie dało się nie zauważyć kolejnego bandaża, tym razem na prawym nadgarstku. Czarny jak nic dalej się ciął i to tak, że nikt nawet nie wiedział jak, gdzie i kiedy. Dredziarz widział, że Cauletz ma twarz jak maskę, ale już nie dał się jej zwieść. Po tym, jak przyłapał go w bibliotece na płaczu wiedział, że Bill nie pogodził się z rozstaniem i mocno to wszystko przeżywa.
Zaczęli się kłócić. Nie tylko wieczorami, kiedy kładli się spać, ale również na próbach i listownie w czasie lekcji. Żarli się jak dwa wściekłe psy raniąc się nawzajem i wytykając sobie wszystkie błędy i wady. A Tom miękł z każdą jedną chwilą, bo wiedział, że mimo tych wszystkich przykrych słów, jakie usłyszał od Billa, znajduje się również bezdenna rozpacz, że tak jest. Sam nie był lepszy wypominając Czarnemu to, że po prostu mu się dał. Teksty w stylu "sam dałeś mi dupy, do niczego cię nie zmuszałem", "jesteś zwykłą dziwką", "nie oglądaj się za tym blondaskiem, i tak nie będzie chciał takiej rozjechanej dupy jak ty" były dla Billa na pewno bardzo przykre i Tom nienawidził siebie za nie, ale przecież musiał jakoś reagować. Gdyby pokazał Cauletzowi, że ma przewagę, Czarny by go zagryzł. Dosłownie! Tak więc przez dwa tygodnie byli jak dwie chodzące bomby, które w każdej chwili mogą wybuchnąć. G&G z przezorności ich unikali spotykając się z nimi jedynie na próbach, nawet w stołówce nie chcieli z nimi jeść.
W dzień konkursu wstali z samego rana i zapakowali swój sprzęt do samochodu Gustawa, który, jak się okazało, cały czas stał na szkolnym parkingu. Całą drogę do Berlina w samochodzie cisza przerywana była jedynie przez brzęczące radio. Nikt się do nikogo nie odzywał, nawet G&G nie mieli ochoty do wygłupów i wcale nie było to spowodowane stresem przed występem.
Gdy już zajechali na miejsce i Gus zaparkował, odetchnął i odwrócił się do chłopaków.
-Słuchajcie. Widać jak na dłoni, że ostatnio nie jest między wami najlepiej i to... odbija się na zespole. Przyjechaliśmy tutaj po wygraną i dobrze o tym wiecie...- zaczął Gus.
-Chłopaki, odpuśćcie sobie. Nie wiem, co się między wami wydarzyło, ale chyba możemy chociaż dzisiaj zachowywać się jak paczka przyjaciół? W końcu nimi jesteśmy, prawda?- odezwał się Geo.
Tom i Bill spojrzeli na siebie. Dredziarz westchnął i niepewnie wyciągnął dłoń w kierunku Czarnego. Zespół był w tym momencie najważniejszy. Wiedział, że po tych wszystkich przykrych słowach ten uparciuch pierwszy nie poda mu ręki.
Bill bez słowa ujął ją i uścisnął.
-Tylko dzisiaj- zaznaczył sucho.
-Dzięki- mruknął Tom całując go szybko w policzek.
Wyszedł z samochodu nie przejmując się tym, że cała trójka w aucie zamarła. Przez te dwa tygodnie dużo myślał i dochodził do wniosku, że chce jeszcze raz spróbować z Billem.
-Kim jesteś i co zrobiłeś z Tomem Kaulitzem?!- zapytał ostro Geo przyciskając go do samochodu.
Zdumiony Dredziarz podniósł ręce do góry w obronnym geście.
-Co?- spytał głupio.
-Przyznaj się! Nasz Tommy nie zachowuje się w taki sposób! Gadaj, ale już!
-Daj spokój, o co ci chodzi?!
-Pocałowałeś Billa na zgodę!
-To mój brat, chyba mam prawo go cmoknąć w policzek?
G&G patrzyli na niego podejrzliwie, a Bill oglądał swoje paznokcie, jakby go to wszystko w ogóle nie obchodziło.
-Pedał.
Cała czwórka obejrzała się w kierunku, skąd usłyszeli głośny śmiech. Stało tam kilku chłopaków, dokładnie sześciu i patrzyli na Billa jak na kosmitę.
-Widziałeś? On ma makijaż.
-A może to serio dziewczyna?
-Daj spokój, taka deska?
Czarny uniósł lekko brwi patrząc na nich, ale w żaden sposób nie skomentował ich docinek. Tom wiedział, że takie głupie teksty są niczym w porównaniu z tym, co on do niego mówił.
-Odpieprzcie się!- warknął Tom stając koło bliźniaka.
-To twój ochroniarz?
-Brat bliźniak- burknął Bill odwracając się na pięcie.
Nieznajomi znowu wybuchli śmiechem.
-Idziecie na przegląd zespołów? Hahaha! No, to powodzenia!
-Pożałujesz tego, że z nami zadarłeś- rzekł spokojnie Gus.
Geo stał z boku i również wyglądał na wkurzonego, ale się nie odzywał. Tom dobrze wiedział, że on jest spokojny, ale jak się go porządnie wkurzy, lepiej zejść mu z drugi.
Cwaniaki poszli do budynku, a Tokio Hotel po chwili ruszyło za nimi. W środku doliczyli się dwunastu zespołów. Byli zdziwieni, że jest ich tak mało. Wzięli jakąś kartkę, na której mieli napisaną godzinę i numerek, w razie gdyby się coś zmieniło. Dostali ostatni, czyli 13.
-Mam nadzieję, że nie będzie pechowy- rzucił Geo rozsiadając się na podłodze.
Bill i Gus poszli w jego ślady, a Tom rozejrzał się uważnie. Nie dostrzegł żadnych znajomych twarzy, a przecież w swoim życiu poznał naprawdę wielu fantastycznych muzyków. Często wyjeżdżał z ojcem na różne warsztaty i spotkania, gdzie Kaulitz szukał młodych talentów. Nikogo znajomego jednak nie było.
-Znasz tu kogoś, Bill?- spytał Dredziarz.
-Ten, który mnie zaczepił... To Patrick. Bezmózgi palant, ale całkiem nieźle śpiewa. Chodziłem z nim do jednej szkoły- odezwał się cicho Czarny.
-Jest dobry?
Chłopak wzruszył ramionami.
-Mi tam się nie podoba.
Dopiero po kwadransie poproszono pierwszy zespół. Chłopaki rozsiedli się pod ścianą. Z tego miejsca bardzo dobrze było słychać prezentujące się zespoły, tak więc przez następne trzy godziny aż tak bardzo się nie nudzili. Gus postanowił uciąć sobie drzemkę, Geo też odpłynął na jakąś godzinę przed ich kolejką. Tylko Tom i Bill nie spali. Dredziarz zerkał na twarz brata, który bawił się swoją komórką. Obracał ją w dłoni, wyciągał i wkładał baterię, otwierał i zamykał miejsce na słuchawki... Miał przy tym jakiś taki nieobecny wyraz twarzy. W zwykłej, czarnej bluzie z kapturem i obcisłych rurkach oraz trampkach wyglądał naprawdę wspaniale. Nie ubrał się szałowo, co było do niego zupełnie niepodobne, ale Tom nie miał pojęcia, dlaczego tak się stało. Czubki stóp skierował do siebie jak zwykle robią to osoby cierpiące na depresję lub coś podobnego. Głowę miał lekko przekrzywioną, a oczy na wpół przymknięte. Wyglądał jednocześnie słodko i... smutno.
Tom miał tego dość.
-Bill?
Czarny spojrzał na niego pytająco. Na czas konkursu zawiesili broń, więc zapewne nie obawiał się żadnych przytyków.
-Przepraszam.
Bill uniósł brwi.
-Co?- spytał.
-Przepraszam- powtórzył Dredziarz.
-Ty? Przepraszasz? Mnie? Za co?
-Za wszystko. Zaczynając od tego, co stało się wtedy w aucie, a kończąc na wyzwiskach. Ja... przemyślałem wszystko i chciałbym, żebyśmy zaczęli od nowa.
-Od nowa?
-Jako przyjaciele i bracia. A z czasem... Chyba moglibyśmy wrócić do tego, co było na początku, od naszych urodzin.
-W porządku. Możemy spróbować- uśmiechnął się tajemniczo.
-Naprawdę?- spytał zdumiony i uradowany Dredziarz.
Nie spodziewał się, że Bill tak łatwo mu wybaczy i się zgodzi. Był pewien, że będzie musiał się porządnie namęczyć, żeby go jakoś do siebie przekonać, a on tak po prostu...
Tom uśmiechnął się szeroko czując przyjemne uczucie w brzuchu i ciepło rozlewające się wokół serca. Udało się! Czuł się teraz taki lekki i wolny. Znowu będzie razem z Billem. Znowu wszystko wróci do normy.
-Masz ochotę iść ze mną... do łazienki?- szepnął Tom prosto w ucho brata.- Mam ochotę na... całusa.
Czarny przez chwilę obserwował jego twarz, a potem skinął głową. Uśmiechnął się lekko, ale ten gest nie objął oczu. Tom jednak tego nie zauważył. Był tak szczęśliwy, że miał ochotę krzyczeć z radości.
Weszli do męskiej łazienki i zamknęli się w jednej z kabin. Tom usiadł na zamkniętym sedesie, a Bill okrakiem na jego kolanach. Dredziarz przytulił go i westchnął czując znajome, błogie ciepło. Pogłaskał wargę brata z czułością kciukiem, a potem uniósł głowę do góry i złączył ich usta. Czarny zacisnął ręce na jego koszulce i z przyjemnością odwzajemnił pocałunek. Od razu obaj rozchylili wargi i spletli ze sobą języki zapraszając się nawzajem do wspólnej zabawy. Całowali się do utraty tchu, namiętnie, a jednak czule. Obaj wyczuwali wagę tej chwili. Dredziarz wsunął dłoń pod koszulkę chłopaka i delikatnie głaskał jego plecy napawając się tą chwilą.
Czarny przerwał pocałunek.
-Nie tutaj- szepnął cicho próbując wyrównać oddech.
Tom odetchnął głęboko. Bill zsunął się z jego kolan i oparł się o drzwi przymykając oczy. Zostali tam jeszcze chwilę, żeby się uspokoić, a potem jakby nigdy nic wrócili do chłopaków. Zespół z numerem dwunastym właśnie przygotowywał się do występu, więc zbudzili G&G i zaczęli się doprowadzać do jako takiego ładu.
-No, chłopaki. To jest nasz dzień. Dajmy z siebie wszystko- powiedział Geo z uśmiechem.
-Jasne!- odparła reszta zgodnie.
Po jakichś dwudziestu minutach to oni rozkładali się na scenie. Z obawy przed tym, że jury mogą być stronniczy ze względu na niego czy Billa, nie podali swojej prawdziwej tożsamości, tylko nazwę zespołu.
-Macie przygotowany repertuar piosenek?
-Tak.
-W takim razie zaczynajcie.
G&G zajęli swoje miejsca, ale to Bill i Tom wyszli do przodu. Dredziarz rozsiadł się wygodnie na krześle, co widzowie skomentowali lekkim skrzywieniem się.
Ja wam dam, pomyślał.
Zaczął grać "In die Nacht". Grał tą piosenkę tyle razy, że nie było szans, żeby się pomylić. Bill śpiewał tak jak zawsze, w dodatku co jakiś czas zerkając na Toma z uśmiechem. Kaulitz grał automatycznie, on urodził się z gitarą, więc nie miał najmniejszych problemów.
-Kto pisze wam teksty?- spytał ten sam mężczyzna, co wcześniej.
-Ja piszę- rzekł Bill.
-A muzyka?- facet uniósł brwi.
-Rozpisuję to na instrumenty chłopaków, a potem Tom robi poprawki. To trafia do G&G... Znaczy, Gustawa i Georga i oni poprawiają resztę, a potem obgadujemy to wspólnie.
-I na pewno nie pomaga wam nikt z zewnątrz?
-Do czego pan pije?- zapytał Tom.
-Cóż, dowiedzieliśmy się, że nie jesteście zwykłymi uczestnikami. Bill Cauletz... Tom Kaulitz. Wasze rodziny to prawdziwe potęgi na rynku muzycznym, macie dostępy do studio i profesjonalnych operatorów dźwiękowych. Stworzenie piosenki jest więc dla was rzeczą bajecznie prostą.
-Specjalnie nie podawaliśmy naszych danych, żeby walczyć uczciwie- rzekł Bill. - Gdyby tak bardzo nam zależało, faktycznie moglibyśmy się wybić bez tego typu konkursów. Poza tym, skoro już jesteśmy przy tym temacie, od ponad dwóch lat siedzę cały czas w szkolnym internacie. Pojechałem na święta, ale nie było nawet o czym gadać. Działamy zupełnie sami, ćwiczymy w szkole za zgodą dyrektora.
-I Tom również nie korzystał z pomocy pracowników swojego ojca?
-Mój ojciec uważa, że do wszystkiego trzeba dojść samemu- rzekł Dredziarz.- Nawet palcem by nie kiwnął, żeby mi pomóc, chociaż z chęcią udostępniłby mi studio do nagrania tych kawałków, które stworzyliśmy. 
Mężczyzna nadal nie wyglądał na przekonanego, ale kazał im grać. Zaprezentowali "Durch den Monsun, a na koniec "Schrei". Gdy skończyli, zapadła cisza.
-Cóż... Wygralibyście, gdyby nie fakt, że macie takich wpływowych rodziców. Przykro mi.
-Szukacie młodych talentów czy pustych idiotów, których trzeba dopiero wykreować na prawdziwych muzyków?- zapytał Tom ze złością.
-Odpuść sobie- mruknął Geo.
Dredziarz prychnął cicho. Odłączył swoją gitarę od wzmacniacza i szybko schował ją do pokrowca. Raz dwa pozbierali się ze sceny i wyszli z pomieszczenia, zanim Tom spełnił swoje mruczane pod nosem groźby.
Przez całą drogę powrotną klęli na głupich jurorów.
-Przynajmniej wiemy, że się nadajemy. Teraz faktycznie możemy skorzystać z tego, że macie wpływowych rodziców- rzucił Gus jak zwykle opanowany.
-W sumie racja.
Nastrój im się trochę poprawił, ale wciąż nie był zbyt dobry. Zdążyli do szkoły akurat na kolację. Gdy mijali dyrektora i zapytał ich, jak poszło, usłyszał tylko kilka soczystych przekleństw i cała czwórka jak w wojsku odmaszerowała wściekle do stołówki.
Usiedli przy stoliku, zaczęli jeść. Nawet Bill wcisnął jedną kanapkę.
-Idę spać, jestem wykończony- powiedział.- Smacznego.
Uśmiechnął się do nich ciepło, ale był to jakiś dziwny uśmiech.
-Bill chyba jest smutny przez ten konkurs- powiedział Gus.
-No...-burknął Geo.
Tom tylko westchnął. We względnej ciszy skończyli jeść i poszli do swoich pokoi. Dredziarz miał nadzieję, że Bill nie zajął mu łazienki, bo chciał się szybko wykąpać i iść spać. Był wykończony.
Wszedł do pokoju i odetchnął z ulgą, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że łazienka jest wolna. Bill leżał na łóżku, chyba spał. Dredziarz wyciągnął z szafki ciuchy i już miał iść brać prysznic, kiedy nagle z uśmiechem podszedł do Billa i pocałował go w czoło.
Odsunął się gwałtownie czując dziwny chłód bijący od ciała chłopaka.
-Bill?- spytał cicho.- Źle się czujesz?
Dotknął jego ramienia, ale Czarny nie zareagował. Tom szarpnął nim mocniej, ale chłopak nawet się nie poruszył. Coś go tknęło, żeby odsunąć kołdrę.
Zerwał ją z brata i od razu krzyknął z przerażenia.
Krew.
Czerwona barwa mieniła mu się w oczach. Tom zobaczył, że ciesz wypływa z nadgarstka Billa. Fakt, że nie było tam bandaża uświadomił go, że to nie był wypadek.
Bill chciał popełnić samobójstwo.
Podciął sobie żyły.

1 komentarz:

  1. O boże! O boże!! O boże!!! O boże!!!! O boże!!! Dlaczego?! Dlaczego nie mogą żyć długo i szczęśliwie?!?!?!?!? Ide czytać next
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)