wtorek, 10 kwietnia 2012

2.Dla Ciebie wszystko


Tom
Leżałem na swoim łóżku. Był już ranek. Usłyszałem, jak drzwi pokoju otwierają się i ktoś wchodzi. Zamknąłem oczy i czekałem na rozwój wypadków. Wiedziałem, że to Bill.



Bill
Miałem nadzieję, że nie będzie zły, jeśli się położę obok niego. Całą noc dręczyły mnie koszmary, w których Tom mówił mi, że mnie nienawidzi. To chyba byłoby najgorsze, co mogłoby mnie spotkać. Chciałem poczuć jego bliskość.
Położyłem się obok niego i przytuliłem do jego pleców. Odruchowo pogłaskałem go lekko po brzuchu. Zdziwiłem się, kiedy jego mięśnie się napięły, a on odwrócił głowę i spojrzał na mnie.
-Nie śpisz? Ja...
-Zabierz rękę- powiedział cicho.
Posłusznie zabrałem dłoń z jego nagiej skóry, a on odwrócił się twarzą do mnie.
-Coś nie tak?- spytał.
-Śnił mi się koszmar i...
-Bill, rany, masz dwadzieścia lat! Zawsze już będziesz do mnie przychodził? Nie możesz być chociaż trochę samodzielny?
Zabolało. Zagryzłem dolną wargę czując, że do moich oczu napływają łzy.
-Przepraszam- powiedział cicho.
-Nie, masz rację. Ja... lepiej już pójdę- szepnąłem.
-Bill... Nie płacz. Kurwa, nie możesz płakać przeze mnie. Nie pozwalam ci!
Pociągnął mnie z powrotem na łóżko i przytulił.
-Nie rozumiem cię, Tom. Wyjaśnij mi swoje zachowanie, bo ja już się gubię.
-Ja... po prostu tamto, co zrobiłem, to... był błąd. Wybacz, ale... nie chcę tego dalej kontynuować.
-Dlaczego? Brzydzisz się mną?
-Nie, tylko... Nie chcę, żeby to zabrnęło za daleko. Postaram się jakoś inaczej ci pomóc, ale... tak nie. Nie ma mowy.
Nie odpowiedziałem. Gdybym to zrobił, z pewnością bym się rozpłakał.


~dwa tygodnie później~


Tom
Siedziałem przy stoliku w stołówce i czekałem na Billa. Czekałem, a on nie przychodził. Znowu.
Odkąd mu powiedziałem, że nie chcę się bawić w erotyczne igraszki z bliźniakiem, przestał jadać śniadania, obiady i kolacje. Na początku David był w stanie trochę w niego wmusić, ale potem... To był po prostu koszmar. Nie dość, że Bill jest taki chudy, to teraz jeszcze nie je. Wczoraj zemdlał. Byłem coraz bardziej zdołowany tą sytuacją i w nocy musiałem się powstrzymywać od płaczu. Wahałem się. Czy jeśli się poświęcę i będę kontynuował tą głupią zabawę wbrew sobie, to on wróci do normalności? Bo jeśli tak, to... jestem gotowy.
Tylko dla niego byłem dobry. Reszta mnie nie obchodziła, ale dlaczego akurat on wymagał ode mnie takiego czegoś?
Głupie pytanie, pomyślałem. Przecież sam mu to zaproponowałem.
Podjąwszy decyzję przygotowałem kilka kanapek i wstałem bez słowa. Chłopacy nic nie powiedzieli tylko uśmiechnęli się do mnie na znak, że są ze mną.
Poszedłem do pokoju Billa i wszedłem do środka. Jak zwykle wziąłem sobie dodatkowy kluczyk, on do mojego pokoju też miał własny.
Leżał na łóżku, ale nie spał. Kiedy mnie zobaczył, usiadł.
-Nie jestem głodny- powiedział od razu.
Westchnąłem siadając obok niego.
-Chociaż jedną, Bill. Proszę- powiedziałem patrząc mu w oczy.
-Nie musisz się o mnie troszczyć.
-Muszę. Zagłodzisz się na śmierć. Nie pozwolę ci na to. Dzisiaj znowu mamy koncert, w dodatku jeszcze dwa wywiady w telewizji. Musisz coś zjeść, żeby nie zemdleć przed kamerami.
-Nie. Nie chcę. Nie próbuj mnie przekonywać, bo nie zmienię zdania.
-Billy, proszę. Nie zrobisz tego dla mnie?
-Wybacz, ale... nie.
-Dobrze- westchnąłem.- W takim razie ja zrobię to dla ciebie.
Ugryzłem kanapkę, a potem złapałem go za kark i przysunąłem do siebie. Złączyłem nasze usta i swoim językiem na siłę wepchnąłem mu jedzenie do środka.



Bill
Byłem tak zdumiony jego zachowaniem, że nie zdążyłem zamknąć ust. Chciałem się od niego odsunąć, ale mi nie pozwolił.
-Pogryź i połknij. Jeśli wyplujesz, sam ci pogryzę- powiedział spokojnie. Jego usta nadal były tuż przy moich muskając je lekko z każdym słowem.
Posłusznie pogryzłem kanapkę i połknąłem kęs. Gapiłem się na niego szeroko otwartymi oczami, kiedy podsunął mi kanapkę pod nos. Zacisnąłem mocno usta, więc westchnął tylko i sam ją ugryzł.
Po chwili miałem usta pełne jedzenia, które wepchnął mi do środka językiem. Nie wiedziałem, co na ten temat myśleć, ale to było... dziwne? Chore? Podniecające? Jakby na to nie spojrzeć, Tom znalazł patent na nakarmienie mnie, a ja, co tu dużo mówić, wcale nie miałem zamiaru się opierać. Bo byłem zmęczony tym wszystkim. Zmęczony płaczem, bólem, Tokio Hotel i Tomem. Bo on niczego mi nie ułatwiał. Najpierw dał mi nadzieję, a potem po prostu ją odebrał. Może i jestem egoistą. Wiem, że powinienem się postawić w jego sytuacji i spróbować go zrozumieć, ale to on był w stosunku do mnie nie fair. Jeżeli nie chciał TEGO robić, mógł nie dawać mi nadziei i mi tego nie proponować.
Zdałem sobie sprawę z tego, że on nadal nie chce TEGO ze mną robić, że to ja go zmuszam swoim zachowaniem. Niby nic nie było po nim widać, ale widziałem, że nie jest zachwycony sytuacją.
Westchnąłem. Nadszedł czas, żeby zrobić coś dla niego.
-Daj mi tą kanapkę- powiedziałem z niechęcią.
Spojrzał na mnie zdziwiony, ale nie skomentował mojej wypowiedzi. Wyrwałem mu jedzenie i z naburmuszoną miną zacząłem ją wcinać.
-Masz coś do picia? W takim tempie to się tylko zapcham tym żarciem- powiedziałem przyglądając mu się.
Uśmiech, którym mnie nagrodził był dla mnie jak woda dla konającego na pustyni. Uświadomił mnie, że było warto się poświęcić dla warkoczyka.
Zjadłem wszystko, co mi przyniósł nie chcąc, żeby marudził.
-Pójdę po jeszcze- powiedział zadowolony wstając z krzesła.
-Już się najadłem, dzięki- rzuciłem kładąc się na łóżku.
Mina mu zrzedła.
-Obiecuję, że zjem też obiad, jeśli będą to frytki obficie polane ketchupem, zgoda?
Kiwnął głową najwyraźniej usatysfakcjonowany moją wypowiedzią.
-Połóż się obok- poklepałem miejsce obok siebie uśmiechając się do niego zachęcająco.
Drgnął i widziałem, że moja propozycja nie przypadła mu do gustu. Poczułem się jeszcze gorzej zdając sobie sprawę z tego, że zmusiłem go do tego, żeby nakarmił mnie w taki sposób.
-Albo nie, chcę cię jeszcze do czegoś wykorzystać. Mógłbyś mi przynieść wreszcie to picie? Mam wrażenie, że się duszę- powiedziałem.
-Ok. Zaraz przyjdę.
Wzruszył ramionami i wyszedł. Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, wybuchłem płaczem. Schowałem twarz w dłoniach i próbowałem jakoś się opanować, ale to tylko pogarszało sprawę. Jeszcze nigdy nie czułem do siebie takiego obrzydzenia, jak w tej chwili. Chciałem zniknąć, i gdyby mój pokój znajdował się kilka pięter wyżej, wyskoczyłbym przez okno. Niestety, upadając z wysokości, na której znajdowało się moje małe królestwo, prawdopodobnie bym przeżył, więc nawet nie próbowałem. Skakanie na główkę nie wchodziło w grę.
Miałem tylko chwilę, żeby się ogarnąć, więc wstałem i poszedłem do łazienki. Przemyłem twarz wodą i szybko umalowałem oczy, żeby nie było widać, że są podpuchnięte. Akurat skończyłem, kiedy wrócił Tom niosąc mi cały karton mojego ulubionego soku.
-Zdobycie go w tak krótkim czasie nie było łatwe- rzucił z westchnieniem.
-Nie wątpię- uśmiechnąłem się słabo.
-Dobrze się czujesz?- zapytał podejrzliwie.
Zakląłem w myślach. Zapomniałem, że przecież on bezbłędnie odgaduje wszystkie moje reakcje.
-Tak, tylko trochę mi słabo.
-Musisz więcej jeść.
-Tak jest, kapitanie!
Uśmiechnął się. Odetchnąłem z ulgą mając nadzieję, że wybaczy mi moje szczeniackie zachowanie.
-Jesteś najlepszym bratem na świecie, Tom.
-Wiem.
-I w dodatku najskromniejszym.
-Obiecasz mi, że będziesz regularnie spożywał posiłki?
Westchnąłem.
-Nie wiem. Czasami po prostu nie mam ochoty jeść. Ale... postaram się.
Bliźniak uśmiechnął się znowu, a ja odwzajemniłem gest. Nie wiedziałem, jak to będzie, ale miałem nadzieję, że damy radę. Zresztą, w końcu jesteśmy bliźniakami Kaulitz. Jeśli tylko będziemy trzymać się razem, wszystko będzie w porządku.
Na pewno.


~(kolejne) dwa tygodnie później~



Tom
Obserwowałem Billa, kiedy Natalie układała mu włosy i robiła makijaż. Niby wszystko było w porządku. Bill starał się jeść i jakoś mu to wychodziło. Czuwałem, żeby nigdy o tym nie zapomniał, co chyba trochę go irytowało. Niestety, to, że problemu nie było widać, nie oznaczało, że go nie ma.
Bill znowu zaczął płakać wieczorami. Jego sytuacja w ogóle się nie zmieniła, nadal chciało mu się seksu i nikt nie mógł tego zmienić. Boże, przecież to w końcu normalny, zdrowy facet! Nie mogłem uwierzyć, że David chce zrobić z niego taką cnotkę niewydymkę, ale już dawno się przekonałem, że nie ma sensu wdawać się z nim w jakiekolwiek dyskusje. Tak czy siak, z dnia na dzień było coraz gorzej i miałem wrażenie, że Bill powoli zaczyna obojętnieć. Zamiast normalnego, szczerego uśmiechu, szczerzył się sztucznie do kamer udając, że jest zadowolonym z siebie dwudziestolatkiem. Może to śmieszne, ale odkąd powstało Tokio Hotel, mój brat zaczął się dusić. Nie rozumiałem tego do końca, bo przecież na scenie czuł się jak ryba w wodzie. Gdybyśmy teraz mieli rozwiązać zespół, on zapewne popełniłby samobójstwo. Kocha śpiewać i tworzyć.
A jednak cierpi.
Znowu wróciłem do punktu wyjścia. Przeanalizowałem naszą sytuację tysiące razy, setki razy wyobrażałem sobie, jak robimy rzeczy, o których bracia nie powinni w ogóle myśleć. Wtedy nie byłem pewien, ale teraz powoli oswajałem się z tą myślą. Błagałem Boga, jeśli w ogóle istnieje, żeby pozwolił mi wytrwać w tym chorym układzie.
A wszystko przez Tokio Hotel i pieprzonego Davida. Szlag!



Bill
Po kolejnym koncercie byłem wykończony. Szybko wziąłem prysznic i padłem na łóżko marząc, aby ten dzień wreszcie się skończył. Na szczęście występowaliśmy tak późno, że nie miałem czasu myśleć o mojej głupiej sytuacji i choć jeden raz nie poryczałem się jak jakaś ciota.
Utknąłem. Miałem tylko dwa wyjścia. Albo złamię zakaz Davida i jednak znajdę sobie jakiegoś faceta, a wtedy on odejdzie, albo będę się go słuchał i do końca Tokio Hotel będę beczał w poduszkę. Żadna możliwość nie przypadła mi do gustu, chociaż powoli mój wewnętrzny opór się łamał i byłem skłonny zastosować się do pierwszego planu. Marzyłem o tym, żeby pójść do jakiegoś klubu, upić się i po prostu dać się przelecieć. Chociaż raz poczuć, jak to jest.
Czy nigdy nie będzie mi to dane?
Westchnąłem cicho. Nagle drzwi mojego pokoju skrzypnęły cicho i ktoś wszedł do środka.
-Tom?
Nie wiem właściwie, po co pytałem, w końcu to nie mógł być nikt inny. Tylko bliźniak miał klucz do mojego pokoju, zawsze tak było, chyba że braliśmy jeden wspólny.
-Chcę pogadać- powiedział podchodząc do mnie, a po chwili kładąc się obok na łóżku.
-Pogadać? O czym?
-O tym, że... Bill, dobrze wiem, co się dzieje. Nie oszukasz mnie.
-To znaczy?
-Nie chcę, żebyś płakał.
Westchnąłem. Nie sądziłem, że on wie, bo od naszego pocałunku starałem się z tym kryć. Tom przecież też ma swoje problemy, nie potrzeba mu również moich.



Tom
-Słuchaj, przemyślałem wszystko jeszcze raz, tym razem naprawdę poważnie i... Chcę spróbować, Bill.
Zapadła cisza. Z zapartym tchem czekałem na jego odpowiedź. Kiedy wreszcie się odezwał, miał dziwny głos.
-Nie chcę cię do niczego zmuszać. To są moje problemy i nie powinieneś brać ich na siebie.
-Nie zmuszasz mnie- Sam to robię, pomyślałem.- Gdybym nie chciał, to bym tego nie robił. Wtedy zrobiłem to spontanicznie i bałem się, co będzie potem. Teraz jest wszystko ok.
-Nie obrzydzam cię?- spytał cichutko.
-Oczywiście, że nie! Kocham cię!
-Jesteś pewny? Tak na 100%? Nie chcę, żeby to skończyło się tak, jak wcześniej.
-Nie będzie tak, obiecuję.
Nachyliłem się nad nim i delikatnie złączyłem nasze usta. Zaczęliśmy się całować bawiąc się wspólnie naszymi kuleczkami od kolczyków. Nigdy nie sądziłem, że może mnie podniecać jakiś facet, a co dopiero własny brat. Byłem więc zaskoczony, że tak spontanicznie na niego reaguję. W krótkim czasie moje ciało było już pobudzone i wręcz dopraszało się o uwagę.
-Bill, mam tylko jedną prośbę...- powiedziałem cicho. To, że się nie boję, to ściema stulecia. Boję się jak cholera, ale on nie musi o tym wiedzieć.
-Jaką?- zapytał.
-Ja... Nie oczekuj od razu ode mnie nie wiadomo czego. Nie jestem gejem, nie jestem nawet bi i... chciałbym się najpierw przyzwyczaić do tej sytuacji, dobrze?
-Ok. Mam cię traktować jak dziewicę?- spytał cicho i parsknął śmiechem.
Zarumieniłem się.
-To wcale nie jest zabawne!- warknąłem szturchając go w ramię.
Zwinął się w kulkę głośno się śmiejąc.
-W porządku. Ale... na petting chyba się zgodzisz?
-Petting?- spytałem niepewnie. - Ale tylko rękami.
-Ok. Teraz?
-M-może lepiej... jutro?
-W porządku. Czekałem tyle czasu, to mogę poczekać jeszcze jeden dzień. Ale...
-Co?



Bill
Nie odpowiedziałem, tylko przygryzłem wargę zastanawiając się chwilę. Potem przełknąłem ślinę i wyciągnąłem prawą rękę. Sięgnąłem do bluzy Toma i podsunąłem ją lekko do góry. Mój brat już wiedział, co chcę zrobić.
-Bill...- jęknął.
-Spodoba ci się, a ja... jestem ciekawy jak to jest pieścić drugiego faceta.
-Ale... nie możesz poczekać do jutra?
-To zajmie tylko chwilę.
Tom odetchnął, a ja sprawnie rozpiąłem mu pasek i odpiąłem guzik w spodniach. Rozsunąłem zamek i zagłębiłem tam dłoń ściskając skarb warkoczyka przez bokserki. Po chwili namysłu wsunąłem rękę pod bieliznę łapiąc w rękę jego penisa. Tom otworzył szeroko usta i jęknął głośno. Uśmiechnąłem się lekko.
Zacząłem go powoli pieścić. Jego zduszone jęki działały na mnie jak afrodyzjak, sam fakt, że dotykam go w taki sposób sprawiał, że moja bielizna robiła się za ciasna. Jego bokserki przeszkadzały mi swobodnie poruszać ręką, więc drugą zsunąłem je w dół uwalniając jego penisa.
-Bill...- jęknął zaciskając dłonie na pościeli.
Przyspieszyłem ruchy mimowolnie samemu poruszając biodrami, jakbym się z kimś pieprzył. Tom jęczał cicho, a ja czułem, jak jego członek z każdą sekundą się powiększa. Miałem ochotę na trochę więcej pieszczot, ale... mój brat nie był jeszcze na to gotowy. Sam zresztą się przyznał. Ugryzł się w dłoń, kiedy dochodził w mojej ręce. Zabrałem dłoń nie wycierając jej i słuchałem, jak sapie z wysiłku.
-Podobało ci się?- spytałem cicho.
-Kiedyś cię zamorduję!- warknął.- Tak.
Zadowolony z odpowiedzi pocałowałem go delikatnie w policzek.
-Jeszcze jedno, Bill- powiedział po chwili ciszy. W jego głosie brzmiała powaga, więc z uwagą czekałem na ciąg dalszy.- To jest pierwszy i ostatni raz, kiedy ja do ciebie przychodzę.
-Nie rozumiem.
-Ja... chcę ustalić kilka zasad. Jeżeli będziesz miał ochotę robić... to, masz przyjść do mnie. Masz klucz do mojego pokoju, więc z tym nie ma problemu. Możesz przychodzić bez względu na godzinę. Jak ja będę przychodził do ciebie, masz zachowywać się normalnie. Żadnych sugestii i zbędnego dotykania czy całowania. Rozumiesz?
-Hmm... tak.
-To jest nasz sekret i... nie może wyjść poza mój pokój. Tylko tam mogę się z tobą bawić w taki sposób. Od teraz nie będziemy brać wspólnych pokoi, nawet jeżeli będzie taka możliwość. Wydaje mi się, że będziemy potrzebować odrobinę prywatności. Dlatego też po wszystkim... będziesz wracał do siebie.
-Chyba rozumiem, ale... dlaczego tak bardzo ci na tym zależy? Co za różnica, czy u mnie, czy u ciebie?
-Dla mnie duża. Kiedyś może ci powiem. Aha, i jeszcze... nie możesz o tym pisać w swoim pamiętniku. 
-Dobrze. Zgadzam się- powiedziałem niepewnie.
-Pójdę już.
Wstał z łóżka, poprawił spodnie i wyszedł bez słowa. A mi po głowie chodziło tylko jedno pytanie: "Czy on próbuje mnie upokorzyć?"
Nie, oczywiście, że nie! Tom mnie kocha. Robi to, bo mnie kocha. Na pewno nie chciałby zrobić mi krzywdy. Nigdy.



Tom
Odetchnąłem, kiedy już leżałem w swoim pokoju na łóżku. A więc stało się. Od dzisiaj już nic nie będzie takie jak wcześniej. Nic.
Wprowadziłem zasady, które pozwolą mi zachować pozory normalności. W ciągu dnia będę mógł traktować Billa jak brata, a kiedy będzie przychodził wieczorami... Cóż, to zwykle nie trwa zbyt długo. Nawet jeśli posiedzi u mnie jakąś godzinę, to przecież jakoś dam radę. A potem znowu wszystko będzie wracało do normy. Musi wracać!
Czuję do siebie... wstręt? Odrazę? Chyba tak. Nie do Billa, do siebie. Bo Bill traktuje mnie jak ostatnią deskę ratunku, mimowolnie jestem facetem i kiedy go dotykam, to niby dlaczego miałby się nie podniecić? On tego potrzebuje, potrzebuje dotyku.
Ale ja?
Ja nie mam takiej wymówki. Wcale nie brak mi seksu, co rusz mam jakąś laskę. I nawet jeśli dotyk Billa może mnie podniecać, to... nie powinien mi się podobać.
I przez to właśnie czuję do siebie odrazę. Bo mi się to podoba.
Kurwa!
Dlaczego wszystko musiało się spieprzyć akurat teraz, kiedy jesteśmy na szczycie? Po prostu świetnie!
Idealny moment, aby się stoczyć.


1 komentarz:

  1. Nie będę się powtarzała: "jaki to Bill jest biedny", bo w końcu i mnie i ciebie zacznie to nudzić.. A jak komentarz jest nudny to nie chce sie go czytać, prawda? Prawda..
    To opko już mi się podoba..
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)