środa, 11 kwietnia 2012

30.David Jost


-I co teraz?- spytał Bill.
Siedzieli w kawiarence i czekali na pizzę. Po wizycie w gabinecie dyrektora wrócili motorem pod dom Andiego, napisali do niego kartkę i wsiedli w samochód. Znaleźli kawiarenkę i doszli do wniosku, że są głodni. Bieganie po całej szkole za podpisami nauczycieli trochę ich zmęczyło, ale udało się. Wzięli swoje papiery i... jak na razie to nie byli zapisani do żadnej szkoły.
Usiedli obok siebie i czekali, aż kelnerka przyniesie im jedzenie. Bill wziął do ust słomkę i pił przez nią swoją colę.
-Teraz? Chyba musimy wrócić do starej szkoły- powiedział Tom przeciągając się.
-Do starej szkoły? Po tym co zrobiliśmy? Dyrektor nigdy nas nie przyjmie- mruknął Czarny.
Tom uśmiechnął się cwaniacko.
-Przyjmie nas. W sumie to... jest coś, o czym musisz wiedzieć.
-Hmm?
Bill spojrzał na niego czekając na rewelacje.
-Bo Simon... On... Wie o nas.
Jeśli Tom się spodziewał, że Bill się zakrztusi, mylił się. Czarny spokojnie przełknął colę.
-Powiedziałeś mu?- zapytał grzebiąc słomką w szklance.
-Tak. Wtedy, jak zdemolowałem łazienkę. W sumie, to on jest całkiem fajny. Nawet go lubię. On nas chyba też. Jestem pewien, że się zgodzi. Przecież nas zna.
-I właśnie dlatego wątpię, żeby się zgodził.
-Mam na niego haka.
-Niby jakiego?
-On jest gejem.
Tym razem Bill się zakrztusił.
-Jest razem z Paulem-dodał Dredziarz.
-Jakim Paulem?
-No, tym od matmy.
-Chyba żartujesz!
Tom zaśmiał się z powątpiewającej miny Billa.
-Nie, serio. Mam pewną teorię. Widzisz, Paul jest bardzo młody, wydaje mi się, że niedawno skończył studia. A Simon się przyznał, że wiedział o wyskokach tej szajbuski. On chyba czekał, aż Paul będzie mógł zająć jego miejsce. Wtedy, kiedy wyszliśmy na miasto i on nas tam przyłapał... Wydaje mi się, że mógł być wtedy właśnie z Paulem. Musiał nas zauważyć w klubie, inaczej nie czepiałby się tak, zwłaszcza ciebie. Miałby wonty tylko do mnie, bo to ja pyskowałem i byłem zalany w trupa. W każdym bądź razie, to musi mieć jakiś związek.
-Za dużo kombinujesz. Jestem ciekawy, kto tam dominuje...
Dredziarz zaśmiał się.
-Ja też.
Pojawiła się kelnerka i postawiła przed nimi pizzę. Chłopacy z ochotą zabrali się do jedzenia.
Tom wyciągnął telefon i poszukał numeru do Simona.
-Zaraz się zapytam, czy nas przygarnie- powiedział Dredziarz.
-H-halo?- odezwał się zdyszany głos w słuchawce.
Simon dopiero za trzecim razem odebrał telefon.
-Cześć. Masz chwilkę?
-N-nie masz kiedy dzwonić, gówniarzu?!- warknął mężczyzna.- Aach!
Tom parsknął śmiechem. Ten jęk był bardzo sugestywny.
-Przeszkadzam?- spytał melodyjnie.
-N-nie, wcale! Aach! Cholera, Pau... Aach! Rozmawiam!
-No, skoro nie przeszkadzam, to...
-Spier**laj!
Dredziarz spojrzał na telefon.
-Rozłączył się- powiedział, po czym wybuchnął niepohamowanym śmiechem.- Jest zajęty.
-O tej godzinie?
-Paul go zajmuje. Nie ma teraz lekcji z naszą klasą? Dziwne.
-Jest jakaś wycieczka do Paryża na tydzień. G&G zostali w szkole, bo wiedzą, że mają przyjechać do nas na weekend.
-Może do nich pojedziemy?
Bill pokręcił głową.
-Wolę się z tobą pieprzyć. Do dyrektora zadzwonisz później, a G&G dobrze wiedzą, jak tutaj dojechać.
-W sumie, to masz rację. To co? Idziemy się pieprzyć?
-Z tobą zawsze i wszędzie.
Tom zaśmiał się cicho. Gdyby wiedział, kto ich w tej chwili obserwuje, nie byłoby mu do śmiechu.
W domu nikogo nie było, więc bliźniacy tylko z przyzwyczajenia zamknęli się w pokoju uprawiając naprawdę gorący i ostry seks. Pragnęli się tak bardzo, że to przechodziło wszelkie pojęcie. W dodatku byli młodzi, więc z erekcją nie było żadnych problemów. Po odczekaniu kilku bądź kilkunastu minut byli w stanie kontynuować zabawy. W ich związku mimo tego, że dominował Tom, to Bill był tym bardziej spragnionym. To on nadawał tempo i wymyślał najróżniejsze zboczone pozycje i metody pieszczenia. Nawet taka ikona seksu jak Tom od czasu do czasu rumieniła się, kiedy on proponował jakiś nowy pomysł. Czarny nie miał żadnych zahamowań. Nic nie było w stanie wyprowadzić go z równowagi podczas stosunku, choćby Dredziarz nie wiadomo jak się starał. Czasami Tom odnosił wrażenie, że on dominuje, bo Bill mu na to pozwala. Sam już nie wiedział, jak jest naprawdę. W każdym bądź razie było mu wstyd, że się rumienił. Koszmar.
Pod wieczór pojawili się G&G.
-Tommy! Mój Tommy! Jak ja się za tobą stęskniłem!- krzyknął Geo uwieszając się kuzynowi na szyi.
-Ta, ja też- mruknął Tom próbując odsunąć się od Geo.
Bill uśmiechnął się lekko.
-Jak się czuje obiekt?- spytał Gus z rozbawieniem.
-Hmm... Chyba ma się dobrze, mieszkanie z bratem mu służy.
-Wcale mi nie służy- wtrącił Czarny siadając na kanapie w salonie.- Wyrzucili nas ze szkoły.
-Akurat!- prychnął Geo.
-Naprawdę! Spotkaliśmy tą jędzę od matmy, którą wylali ze szkoły. Wylecieliśmy obaj.
-Bill też?- spytał zdumiony Gus.
-On miał zostać, ale kiedy dyrektor kazał mu wrócić na lekcję, powiedział, cytuję, "Hanna Schulz to wredna suka". No i facet nie wytrzymał i wyrzucił nas obu- zaśmiał się Tom siadając obok Billa.- A co tam w budzie?
-Wszystko po staremu. Trochę nam się nudziło, jak wszyscy wyjechali. Nie uwierzycie! Byliśmy z dyrektorem i Paulem na hali i graliśmy w kosza dwóch na dwóch. Wiecie, że obaj są całkiem spoko?
-Nie wątpię- rzucił Bill z przekąsem.
-Tom! Bill! Chodźcie tu obaj!
Cała czwórka odwróciła się do wejścia, kiedy usłyszeli wrzask Jorga. Mężczyzna był czerwony na twarzy i patrzył na swoich synów z rządzą mordu. Obok niego stał inny mężczyzna. Miał ciemne włosy i piwne oczy. Był ubrany w dżinsy i sweter, na który założył skórzaną kurtkę.
-Bliźniaków tu nie ma!- odkrzyknął Tom zsuwając się w dół na kanapie.
-Cholera! Tom! Coś ty znowu wymyślił?! Dzwonił do mnie dyrektor twojej szkoły i powiedział, że...
-Tak, wiem- przerwał mu Tom wychylając się z kanapy.- Jestem chamski, bezczelny i arogancki. Mi też to powiedział.
-Gdzie Bill?
Czarny niepewnie podniósł rękę do góry przypatrując się ojcu.
-Co miały oznaczać słowa "Hanna Schulz to wredna suka"?!- spytał starannie modulowanym głosem chociaż było widać, że zaraz wybuchnie.
Bill wzruszył ramionami.
-Dokładnie to, co oznaczają.
-Może przyjedziemy za tydzień?- spytał Geo z głupim uśmiechem.
-Bujaj się!- warknął Dredziarz rzucając w kuzyna poduszką.
-Myślałem, że Bill będzie grzeczny. Zawsze jest ten dobry i zły bliźniak, prawda?- jęknął stary Kaulitz.- Gdybym wiedział, że obaj macie nierówno pod sufitem, dobudowałbym wam osobne skrzydło jak najdalej ode mnie.
Gus parsknął śmiechem.
-Macie zarąbistą rodzinkę, nie ma co.
-Co to za facet?- zapytał Tom przekręcając lekko głowę w bok.
-David Jost. Przyjechał się z wami spotkać.
Cała czwórka zgodnie pokiwała głowami, nagle podekscytowana.
-Witajcie, chłopcy- powiedział mężczyzna siadając w fotelu.- Jak już wam mówiłem, widziałem wasz występ i zrobiliście na mnie ogromne wrażenie. Pan Kaulitz potwierdził, że piosenki, które gracie, są stworzone przez waszą czwórkę. Moglibyście mi powiedzieć, w jaki sposób je tworzycie?
-Bill?
Czarny wzruszył ramionami.
-Piszę tekst i staram się mniej więcej dograć nuty na wszystkie instrumenty. Potem Tom to ze mną przerabia. Głównie poprawia swoje nuty, ale nie tylko. Kiedy obaj już to obgadamy, tekst i nutki trafiają do G&G. Oni poprawiają ewentualne błędy i dodają wstawki. Potem gramy i na bieżąco nanosimy ostatnie poprawki.
-Ty jesteś wokalistą? Bill Kaulitz?
-Tak.
-Umiesz grać na jakimś instrumencie?
-Nie.
-Więc jakim cudem...
-Siedzę w tej branży od chwili zapłodnienia, po prostu mam dobry słuch.
-W porządku. Teraz Tom. Grasz na gitarze? Długo?
-Z dziesięć, jedenaście lat.
-Umiesz śpiewam?
-Umieć to ja umiem, ale raczej wolę tylko przygrywać.
-W porządku. A wy chłopaki?
-Umiemy śpiewać i od zawsze gramy na swoich instrumentach. Wolimy robić za chórek, to Bill jest od produkowania się na scenie.
-Jesteście bardzo zgodni. Hmm... To dobrze. Jestem tutaj, żeby podpisać z wami kontrakt. Musicie jednak zdobyć neutralnych sponsorów, tak na początek. Za trzy miesiące w Berlinie jest koncert zespołu Rammstein, a potem coroczny festyn. Będziecie zespołem otwierającym całą imprezę. Zagracie dwie piosenki. Do tego czasu będziecie nagrywać swoją płytkę i pierwszy teledysk.
-Już? Tak od razu?- zdziwił się Bill.
-Jesteście dobrzy, takiego talentu się nie marnuje. Chodzicie do szkoły, więc będziecie przychodzić do studio po zajęciach i w weekendy. Zaczniemy za tydzień, w sobotę. Dam wam dokładne namiary, warunki kontraktu prześlę wam jutro albo pojutrze. Jeśli go zaakceptujecie, zaczniemy naszą współpracę. Zgadzacie się?
Chłopacy pokiwali głowami.
-Dobrze. Teraz nazwa. Chcecie zostać przy "Tokio Hotel"?
-Zdecydowanie.
-Ok. W takim razie będę już się zbierał. Przemyślcie sobie wszystko. Co do tych dwóch piosenek, proponuję "Schrei" oraz  "Durch den Monsun". Jeśli się nie zgadzacie, pogadamy o tym przy następnym spotkaniu.
Nie minęło pięć sekund, a po Davidzie nie było śladu. Przez chwilę w salonie panowała cisza, po czym chłopcy wspólnie odtańczyli taniec radości.
Wkrótce będą sławnym zespołem, a Tokio Hotel zostanie zapamiętane najpierw przez Niemcy, a potem cały świat. Byli tego pewni.
***
-Simon?- rzucił Tom do telefonu leżąc już w łóżku.
-Tak. Czego chcesz?
-Wrócić do starej szkoły.
-Tamta już ci się nie podoba?
-Wyrzucili mnie i Billa. Spotkaliśmy tam tą wredną jędzę i znowu zaczęła się czepiać. Po tym, co ten idiota nam wpisze w papiery, żadna inna szkoła nas nie przyjmie.
-A niby dlaczego ja mam was przyjąć? Kolego, nie masz pojęcia, jak się cieszyłem, kiedy się wyniosłeś.
-Pff! Akurat. Dobrze wiesz, że jestem spokojny i w ogóle. Przygarniesz nas?
-A może tak proszę?
Tom westchnął.
-Proszę- burknął cicho.
-Dobra, przywieźcie swoje papiery. Jedna wpadka i wylatujesz na zbity pysk.
-Dobrze wiedzieć. Pozdrów Paula, perwersie.
-Nie pozwalaj sobie, gówniarzu.
Tom zaśmiał się.
-Kto u was jest pasywem?
Pik pik.
Dredziarz spojrzał na telefon i zaśmiał się. Simon się rozłączył.
-Zgodził się?- zapytał Bill wychodząc z łazienki. Zgasił w pokoju światło, zamknął drzwi na klucz i położył się obok bliźniaka. Chociaż miał już swój pokój, teraz oddał go do dyspozycji G&G.
-Tak. Cieszył się, że znowu mnie zobaczy.
Bill uniósł jedną brew, ale nie skomentował wypowiedzi brata. Zamiast tego szybkim ruchem wcisnął mu rękę w bokserki. Dredziarz jęknął i zgiął się w pół pod wpływem nagłej pieszczoty. Czarny uśmiechnął się lubieżnie oblizując usta, a Tom znowu się zarumienił. Jak on tego nienawidził!
-Znowu masz ochotę na zabawę?- spytał Dredziarz.
-Chcę cię dzisiaj posuwać. W usta- powiedział Bill.
-Nie ma mowy!- warknął Tom odsuwając się od bliźniaka i wyciągając jego rękę ze swoich majtek.
-A jeżeli w zamian zaproponuję ci coś... ciekawego?
-Niby co?
Palce Billa znowu znalazły się w bokserkach Toma, jednak tym razem zgrabnie ominęły członka i zawędrowały między pośladki. Czarny odszukał wejście i przycisnął. Serce Dredziarza momentalnie przyspieszyło swoje bicie.
-Pewnie, i co jeszcze?! Nie dość, że chcesz mi go wsadzić do mordy, to jeszcze w dupę? Zapomnij!
-Aleś ty niedomyślny! Jeżeli pozwolisz mi na to, co chcę, zrobię ci tam dobrze. Językiem. Wyobraź sobie... Kuleczka w języku pieściłaby cię TAM. Wiem, że uwielbiasz się ze mną całować i ją czuć. No, to jak?
Zapadła cisza. Dredziarz przygryzł dolną wargę. Chciał, żeby Bill sprawił mu przyjemność, ale nie chciał w taki sposób mu się odpłacić. Co prawda nie miał nic do tego, żeby robić mu loda, ale zrobienie tego samemu, a pozwolenie na to Billemu to dwie różne sprawy.
Przez chwilę zmagał się ze sobą, a potem westchnął.
-Dobra. Ale ty pierwszy.
Dredziarz odwrócił się na brzuch i objął rękami poduszkę, by potem wtulić w nią głowę. Bill podniósł się i szybko zsunął bokserki z Toma. Już po chwili sprawnie pieścił jego wejście językiem specjalnie ocierając kuleczkę o ciało kochanka. Dredziarz wgryzł się w w poduszkę i jęczał jak głupi. Nie sądził, że to będzie takie przyjemne. Przymknął oczy nadal jęcząc i jęcząc. Znowu się zarumienił. On by tego nie zrobił, a jeśli już, to chociaż chwilę by się wahał. Bill natomiast robił to jak profesjonalista co jeszcze bardziej potęgowało zażenowanie i irytację Toma. Cholerny Bill!
Nie sądził, że może dojść od tego typu pieszczoty, a jednak Czarny udowodnił mu, że jest inaczej. Kiedy leżał ciężko dysząc i nadal ciesząc się spełnieniem, Bill odwrócił go na wznak i usiadł mu na klatce piersiowej. Wepchnął swojego członka w lekko rozchylone usta Dredziarza, by po chwili energicznie poruszać biodrami i dążąc do własnego zaspokojenia. Tom nawet nie protestował, tylko po prostu czekał, aż Czarny skończy. Miał problemy z uspokojeniem oddechu, a sperma na pościeli przylgnęła do jego pośladka co go okropnie wkurzało, ale czekał. Po chwili miał usta pełne spermy, a Bill odetchnął głęboko i uwalił się obok niego. Tom przechylił się i wypluł nasienie na podłogę.
-Nie smakuje ci?- spytał Bill.
Kur**, pomyślał Dredziarz kładąc się bez słowa na łóżku. Bill to niewyżyty zboczeniec. Jest gorszy ode mnie!
Czarny wtulił się w niego i po chwili już spał.
I bądź tu mądry.

1 komentarz:

Dziękuję za wszystkie komentarze :)