wtorek, 10 kwietnia 2012

3.Dla Ciebie wszystko


Bill
Siedziałem z chłopakami w stołówce i patrzyłem się w swój talerz, jakbym miał tam prawdziwe arcydzieło. Cóż... Nie miałem. Były to zwykłe płatki czekoladowe, o które musiałem długo walczyć z Davidem na widelce. Nie chciał pozwolić mi zjeść moich kochanych płatków, bo doszedł do wniosku, że nie dotrwam do obiadu. Ja? Ja?! Ja nie dotrwam do obiadu?! Już zupełnie zgłupiał i chyba kompletnie zapomniał jak to było, kiedy nie jadłem praktycznie wcale. Na szczęście udało mi się te płatki wywalczyć i teraz... sam nie wiem, czy mam na nie ochotę. Czuję na sobie wzrok Toma i nie dziwię się.
Petting.
Dziś mieliśmy zacząć nasze zabawy... na poważnie. Po wczorajszej rozmowie z Tomem czułem się... dziwnie. Z jednej strony było Wow i w ogóle, bo nareszcie będę miał okazję TO zrobić, a przynajmniej zrobić cokolwiek, ale z drugiej... No właśnie.
Tom.
Zdecydowałem się obserwować go cały dzień, żeby sprawdzić, czy naprawdę tego chce, czy znowu tylko robi z siebie ofiarę i chce za mnie spłonąć na stosie. Jeśli jednak nie będzie chciał, to nie jestem pewien, czy będę potrafił się wycofać. Wszystko mi się przewracało w brzuchu na samą myśl o wieczorze, nawet swoich płatków nie mogłem wcisnąć. W ogóle nie przeszkadzała mi myśl, że to będzie Tom, bo... No, on zawsze był przy mnie. Zawsze. Nie jest więc chyba dziwne to, że będzie ze mną podczas mojego pierwszego razu, prawda? Tak mi się przynajmniej wydaje.
Jeszcze całe piętnaście godzin! Nie wytrzymam!



Tom
Siedziałem spokojnie jedząc śniadanie i obserwując mojego brata. On natomiast był pochłonięty gapieniem się na swoje płatki, zamiast je jeść. Ja za bardzo nie miałem na nic ochoty. Wszystko przewracało mi się w żołądku na samą myśl o tym, w co się wpakowałem. Starałem się jednak o tym nie myśleć i nie pokazywać po sobie, jak strasznie się boję.
Na siłę wcisnąłem dwie kanapki słuchając wesołej paplaniny Geo i Gusa. Zazdrościłem im. Co prawda nigdy bym się nie wyrzekł Billa, ale czasami żałowałem, że nie jestem jedynakiem. Wtedy w każdej chwili mógłbym po prostu zmienić grupę znajomych na inną. A brat bliźniak? Sprawa już nie jest taka prosta, zwłaszcza w naszym przypadku. Bo tworzymy razem zespół i... no, po prostu jesteśmy prawdziwym rodzeństwem.
Szlag!
Spojrzałem na godzinę na swoim telefonie i westchnąłem. Zostało mi jakieś piętnaście godzin do całkowitej demoralizacji i destrukcji mojej skromnej osoby. Chyba będę musiał ponownie przejrzeć umowę z Davidem. Nie pamiętam, aby zakładała coś o robieniu TEGO z własnym bratem, a wszystko wyglądało na to, że to Tokio Hotel mnie do tego zmusi. Czasami naprawdę nienawidziłem naszego zespołu.
A czas płynął z każdą sekundą przybliżając mnie do TEGO.



Bill
Dzień mijał mi bardzo wolno, chociaż mieliśmy aż dwa wywiady i jedną sesję zdjęciową. Trochę żałowałem, że nie była to jedna z tych, w których pozujemy tylko ja i Tom, ale cóż... Nie można mieć wszystkiego. Gdy już wróciliśmy do hotelu, rozeszliśmy się do swoich pokoi ogarnąć się, a potem na kolację. Tom przysypiał przy stole i z każdą jedną chwilą miałem coraz większe wyrzuty sumienia, że nie pozwolę mu pospać tej nocy.
Zdecydowałem, że pójdę z nim od razu pod jakimś pretekstem, żeby nie czuć się niezręcznie.
To miał być cudowny wieczór i chociaż cały dzień mieliśmy nieźle rozesrany, ja nadal miałem w pełni naładowane bateryjki.
A Tom... Spojrzałem na niego i westchnąłem. Oparł ręce na stole i wtulił w nie głowę.
Tom to zupełnie coś innego.



Tom
Miałem dosyć. Siedziałem przy stole i zastanawiałem się, co jest gorsze- spełnienie oczekiwań Billego  czy wyskoczenie przez okno. Niestety, raczej ta druga opcja, więc mimo wszystko zostało mi pogodzić się z losem i przyjąć to z godnością.
Chwytałem się ostatniej deski ratunku udając, że zasypiam na stole. Entuzjazm Billa był dla mnie widoczny i sam już nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Przypomniał mi się tekst z Epoki Lodowcowej, bodajże. "Zginiesz marnie. Zginiesz marnie!".
-Tom, może lepiej się połóż?- odezwał się Bill.
Pokiwałem głową i westchnąłem wstając od stołu.
-Pójdę z tobą, już się najadłem- dodał.
Taa... Zginę marnie w 100%.



Bill
Wszedłem do pokoju Toma i ostrożnie zamknąłem za sobą drzwi. On ściągnął buty i padł na łóżko w ciuchach.
-Padam na ryj- wyburczał w poduszkę.
-Widzę- skwitowałem patrząc na niego z politowaniem. Ściągnąłem buty i położyłem się obok. Byłem ciekawy, czy on próbuje się udusić leżąc w taki sposób. W końcu odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał na mnie.
-Nie wyglądasz na zmęczonego- stwierdził.
Wzruszyłem ramionami gapiąc się w sufit. Przez chwilę żaden z nas się nie odzywał, a potem spojrzałem na niego. Wpatrywał się we mnie całkiem przytomnie biorąc pod uwagę, że przed chwilą omal nie zasnął na stole. Zmarszczyłem lekko brwi dziwiąc się, ale nie chciałem teraz o tym myśleć. Czekałem na jego ruch, ale on tylko zamknął oczy i... czekał.
No, dobra. Skoro tak chce się bawić, to mogę pierwszy zacząć. Nie robiło mi to żadnej różnicy.



Tom
Leżałem z zamkniętymi oczami czekając na jego ruch. Usłyszałem szelest materiału i uchyliłem lekko powieki, żeby móc zobaczyć, co on robi. Rozbierał się.
Do naga.
Chyba.
Czułem, że robię się czerwony i mocno zacisnąłem powieki. Nakazałem sobie przestać piec raka, w końcu nie powinienem wiedzieć, co on robi. Gdy ucichł, wypuściłem powietrze, które, jak się okazało, przytrzymywałem w płucach odrobinę za długo. Bill podciągnął mi bluzę do góry i burcząc coś cicho próbował mi ją ściągnąć. Westchnąłem i sam to zrobiłem ściągając również koszulkę, w końcu tak czy siak to ze mnie zerwie. Bill nie próżnował i od razu złapał się za moje skarpetki, a potem spodnie. Nim się obejrzałem, leżałem w samych bokserkach na łóżku.
Odważyłem się otworzyć oczy i spojrzałem na niego. Jego ślepia się świeciły i płonął w nich entuzjazm, a w moich? Myślę, że oprócz strachu nie było nic więcej.
Mimowolnie mój wzrok prześlizgnął się w dół, na jego nagie ciało. Był patologicznie chudy, ale to jakoś nigdy mi nie przeszkadzało. Ja przecież do osób wypasionych też specjalnie nie należę.
Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy, pomyślałem. Złapałem za bokserki i jednym płynnym ruchem się ich pozbyłem. Położyłem się na prawym boku tak, żebym mógł obserwować Billa i... przez chwilę tylko to robiliśmy. Obaj.
Doszedłem do wniosku, że lepiej już zacząć, w końcu jeśli będę leżał jak kłoda, Czarny na pewno się skapnie, że coś jest nie tak. Czułem jakieś chore podniecenie i... okropnie mi to działało na nerwy.
Przysunąłem się do niego i przytuliłem go do siebie. Jedną ręką zacząłem delikatnie głaskać jego plecy powoli schodząc na pośladki. On zaczął od moich ud. Przez chwilę tylko się dotykaliśmy w różnych miejscach powoli się podniecając. Ja szczególnie wtedy, kiedy ręka Billa zjechała na moje podbrzusze. Zgięło mnie w pół, kiedy mnie tam dotknął, co zrobić, mam bardzo wrażliwą skórę. Czarny zaśmiał się cicho.
-Cicho siedź- burknąłem.
Bill zbliżył się do mnie i zaczął całować moją szczękę.
-Miało być bez całowania- zwróciłem mu uwagę.
Westchnął.
-Ale bez tego nie będzie tak zabawnie. Będę cię całował tylko do pasa, dobra?
???
Kiwnąłem niepewnie głową samemu chowając twarz w szyi brata i przewracając go na wznak. Oparłem się na jednym łokciu i nachyliłem się do niego całując go po szyi. W tym samym czasie ręką pieściłem jego ciało i czułem, jak on również to robi. Jak na prawiczka to szło mu nadzwyczaj dobrze. Przyszła mi do głowy głupia myśl, że wziąłem do łóżka prawdziwą bestię.
A miało być jeszcze gorzej.



Bill
Czułem na swoim ciele dotyk i pocałunki Toma i nie mogłem przestać się tym zachwycać. To było niesamowite! Dreszcze przechodziły przez całe moje ciało. Miałem wrażenie, że płonę. W dodatku narastające podniecenie było takie inne od tego, które non stop musiałem zaspokajać własną ręką...
Poczułem dziwną lekkość w sercu. Spontanicznie przysunąłem twarz bliźniaka do swojej i zacząłem go namiętnie całować. Moja ręka sama zawędrowała na jego krocze i zaczęła go pieścić w ten sam sposób, co dzień wcześniej.
Tom nie był mi dłużny, odwzajemnił się taką samą pieszczotą. Obaj zaczęliśmy jęczeć, raz on, a raz ja. Czasami razem. To było takie wspaniałe, nieziemskie! Nie potrafię wyrazić tego, co czułem. Kiedy dochodziłem już wiedziałem, że go kocham i na pewno nie była to miłość braterska.
Po wszystkim leżeliśmy przytuleni do siebie. Nadal delikatnie się pieściliśmy grzejąc się nawzajem.
-Tom?- odezwałem się cicho.
-Hmm?
-To było... świetne.
-Mhm...
Uśmiechnąłem się lekko słysząc, że on praktycznie śpi. Twarz miał ukrytą w poduszce.
-Mogę z tobą zostać?- spytałem cicho.
-Bill... Mówiłem, jakie są zasady- powiedział powoli spoglądając na mnie uważnie.
-Wiem, ale...- zawahałem się przygryzając wargę.- Zasady są po to, żeby je łamać.
-Nie te.



Tom
Nie mogłem pozwolić mu zostać. Gdybym zrobił to teraz, na pewno prosiłby mnie o to za każdym razem. A ja potrzebowałem czasu, żeby dojść do siebie po tym, co się stało. To nie było dla mnie łatwe i musiałem to przetrawić w samotności.



Bill
Westchnąłem ciężko i przewróciłem oczami udając, że ta odmowa w ogóle mnie nie dotknęła.
-Ale ty jesteś- burknąłem niby to żartobliwie, chociaż o mało głos mi się nie załamał.
Miałem ochotę szybko się ubrać i uciekać z pokoju bliźniaka, ale spowolniłem swoje ruchy, żeby Tom nic nie dostrzegł. Błagałem w myślach, aby nie kazał mi na siebie spojrzeć, bo z mojej twarzy na pewno wszystko by odczytał.
Powoli się ubrałem i przystanąłem niepewnie. Podrapałem się po głowie patrząc na bliźniaka. Leżał na łóżku w takiej samej pozycji, w jakiej trwał już od jakichś pięciu minut. Usta miał lekko rozchylone.
Chyba spał.
Nie, nie spał. Udawał, że śpi. Z jakiegoś powodu poczułem się jeszcze gorzej. Odwróciłem się gwałtownie.
-Dobranoc- wyszeptałem cichutko i wyszedłem z jego pokoju.
Łzy z całych sił próbowały wypłynąć spod mocno zaciśniętych powiek. Biegłem na oślep chcąc jak najszybciej zaszyć się u siebie. Po drodze potrąciłem jakąś kobietę, ale nawet nie przepraszając pobiegłem dalej. Nie wiem, jak otworzyłem drzwi i kiedy znalazłem się na swoim łóżku.
Po prostu rozpłakałem się. Leżałem tak mocząc poduszkę. Czułem wielki ucisk. Zastanawiałem się, dlaczego w ogóle te łzy popłynęły?
Cóż... Bolało mnie serce. Instynktownie czułem, że straciłem coś bardzo dla mnie ważnego. Nie wiedziałem tylko, co to jest.



Tom
Po naszej zabawie długo nie mogłem zasnąć myśląc intensywnie o tym wszystkim. Boże, to był mój brat, a mnie to w ogóle nie ruszało. Czułem się źle ze sobą, bo wiedziałem, że zrobiłem coś bardzo złego. Nie było już odwrotu.
Z każdym kolejnym dniem, w którym Bill do mnie przychodził w różnych hotelach, czułem się coraz gorzej. Zacząłem się brzydzić siebie za to, że petting z Billem mnie podnieca, że on w ogóle mnie podnieca. Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej nienawidziłem wieczorów i coraz trudniej było mi to wszystko znieść. Chociaż...
Była też druga strona medalu i była zupełnie inna. Moje ciało trawiła gorączka. Nie wiedziałem, co to jest, ale nie byłem w stanie oderwać wzroku od mojego bliźniaka. Wpatrywałem się w niego jak wilk w swoją ofiarę, chłonąłem każde jego słowo i gest. Ciągle musiałem być przy nim, widzieć, że wszystko jest w porządku. Z niecierpliwością czekałem na kolejne zabawy, jakie mieliśmy sobie zaserwować wieczorem. Pragnąłem tego jak jeszcze niczego na świecie i przerażało mnie to, chociaż nie chciałem się do tego przyznać nawet przed sobą. Gubiłem się w swoich myślach i zatracałem w coraz większej nienawiści do siebie. Bałem się, że w końcu zacznę się wyżywać na chłopakach z zespołu. Cały czas musiałem się kontrolować, żeby nie palnąć jakiejś totalnej głupoty.
Tego wieczoru, po dwóch tygodniach naszych wieczornych zabaw, coś się zmieniło. Jak zwykle zaczęło się od pieszczenia, ale czułem, że Bill chce o czymś ze mną pogadać.
-Bill?- spytałem cicho.- Chcesz mi coś powiedzieć?
-Tak, ja...- zawahał się na chwilę.- Chciałbym... ja...
-Co?
-No, żebyśmy... Chcę, żebyś we mnie... Noo...- jąkał się.
Przeraziłem się, chociaż wiedziałem, że prędzej czy później to nastąpi.
-J-jesteś pewny?- zapytałem ostrożnie.
Kiwnął głową.
-Na razie... nie. Znaczy... Podaj mi gumkę- skapitulowałem.
Bill uśmiechnął się lekko i wyciągnął prezerwatywę. Rozerwałem opakowanie i wyciągnąłem jedną. Kazałem mu odwrócić się do siebie plecami. Naciągnąłem gumkę na palca i przez chwilę się wahałem. Potem zebrałem się w sobie i... zacząłem.



Bill
Czekałem z niecierpliwością na następny ruch Toma. Po chwili jego palce delikatnie zaczęły głaskać moje pośladki.
-Wypnij się trochę- powiedział cicho.
Podkuliłem trochę nogi i wypełniłem jego polecenie. To było dziwne uczucie, wiedzieć, że za chwilę on mnie weźmie. To było takie... ekscytujące, a nawet wiążące. W jakimś sensie...
Jeden jego palec zbliżył się do rowka między pośladkami badając skórę. Zatrzymał się tuż przy dziurce, a ja mimowolnie spiąłem się w oczekiwaniu.
Po chwili poczułem, jak coś powoli zaczyna się we mnie wsuwać. Zagryzłem dolną wargę. Dziwne uczucie, chociaż na pewno nie można było tego porównać z robieniem... No, wiecie. Toaleta i te sprawy.
To musiał być palec. Zatrzymałem jego rękę łapiąc go za nadgarstek.
-Co?- spytał.
-Wsuń dwa- poprosiłem.
-Na pewno?
-Tak, na pewno.
-Ale...
-Zrób to.
-Jak chcesz. W końcu to twój tyłek, tylko potem nie narzekaj.
-Nie mam zamiaru.
Po chwili już coś znacznie większego badało moje wnętrze. Leżałem przez chwilę pozwalając mu wsunąć palce do końca. Przez chwilę tak trwał, a potem zaczął nimi poruszać. Daleko było temu do delikatności. Wcisnąłem twarz w poduszkę i zacisnąłem na niej mocno palce. Tom musiał trafić w prostatę, bo poczułem ogromną rozkosz.
Jęczałem jak głupi ciesząc się tą chwilą. Kiedy doszedłem, opadłem bezwładnie na pościel i przymknąłem lekko oczy. Było mi tak błogo...
Ale...
No, właśnie.
Niby czułem, że coś jest nie tak. Nie, to złe określenie. Na samym początku patrzyłem na Toma podejrzliwie, dobrze wiedząc, jaki miał do tego wszystkiego stosunek. Ale nie widziałem u niego żadnych niepokojących objawów, więc po pewnym czasie zwyczajnie dałem się spokój. W końcu nie jest powiedziane, że on też nie jest w jakimś stopniu gejem albo bi. Założyłem więc, że nasze zabawy mu się spodobały i nie ma nic przeciwko nim. Trochę mnie irytowało, że tak twardo trzymał się tych swoich głupich zasad. Nie chciałem jednak na razie ich łamać, a poza tym bałem się, że znowu mi odmówi.
Nasze zabawy miały swoje złe strony. Wiedziałem, że jeśli zalezę bratu za skórę, to zwyczajnie się na mnie wypnie dupą, więc musiałem się go słuchać. Jadłem tyle, ile we mnie wmusił, co było żenujące. Ale nie narzekałem. Zaczął się dla mnie ten lepszy okres i nie miałem zamiaru go zmarnować.



Tom
Bill leżał i intensywnie o czymś myślał, świetnie to widziałem. Westchnąłem głęboko przekręcając się na wznak i gapiąc się w sufit. Zbliżające się wakacje po raz pierwszy w ogóle mnie nie cieszyły. Jakieś dwa miesiące temu na wieść, że dostaniemy dwa tygodnie wolnego, skakałbym z radości. Ale teraz?
Bałem się.
Tak cholernie się bałem, że Bill będzie chciał posunąć się dalej. Świetnie zdawałem sobie sprawę, że jeśli przekroczymy tą granicę, już nigdy nie będę w stanie tego zmienić. Nigdy. Przerażało mnie przede wszystkim to, że wiedziałem, iż mu ulegnę. Odkąd poznałem jego ciało chciałem go coraz więcej i więcej i nie potrafiłem się z tym pogodzić. Czułem, że nasza więź powoli zanika. Przestaliśmy ze sobą rozmawiać o rzeczach naprawdę ważnych.
Zdecydowanie wakacje nie wróżyły niczego dobrego. Ewentualnie moja skromna osoba ulegnie kompletnej destrukcji.
-O czym myślisz?
Spojrzałem na bliźniaka i uśmiechnąłem się lekko. Robienie sztucznych min wychodziło mi coraz lepiej, w końcu nauczyłem się oszukiwać właśnie jego. To nie lada wyczyn, umieć oszukać kogoś, kto zna cię od momentu zapłodnienia.
-O wakacjach. Nareszcie trochę wolnego.
-Nom. Nie jestem stworzony do życia na wsi, ale chciałbym już być w Loitsche. Spotkać się z mamą, Gordonem...
-Ja też- westchnąłem. W końcu im więcej ludzi tym większe prawdopodobieństwo, że między mną a Billem do niczego nie dojdzie.
-Pójdziemy gdzieś razem, co? Tak jak kiedyś. Gdzieś do lasu czy coś. Bycie gwiazdą mnie wykańcza.
-Nie rozpaczaj, przecież jest dobrze. Masz wszystko, czego chcesz.
-Tom... Ale ty na pewno nie masz nic przeciwko temu, co robimy?
Zaśmiałem się. Sztucznie.
-Głupie pytanie. Dobrze wiesz, że gdybym nie chciał, to zwyczajnie bym tego nie robił. Koniec tematu.
-W porządku.
Bill zamknął oczy przytulając się do mnie. Czekałem, aż coś zrobi, podczas gdy on w ogóle się nie ruszał. Oddychał tylko miarowo.
Zmarszczyłem brwi.
-Bill, nie myśl sobie, że pozwolę ci tutaj spać. Znasz zasady- powiedziałem.
-Ale...
-Nie- odparłem chłodno.- Nie ma mowy, nie w tym przypadku.
Głupio mi było tak go wyganiać z pokoju. Nigdy wcześniej nie musiałem tego robić.
-Dlaczego? Co ci przeszkadza, że będę spał tutaj z tobą? To łóżko jest wystarczająco szerokie, zmieścimy się obaj.
-Po prostu nie. Takie ustaliłem zasady. Jeśli nie będziesz ich przestrzegać, przestaniemy się bawić.
-Ale... Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy? Zrobiłem coś nie tak?
W jego głosie słyszałem żal. Odwróciłem głowę krzywiąc się.
-Nie, ale nie mam zamiaru ci ulegać. Chcę zostać sam, dobra? Idź już!
Bill siedział jeszcze przez chwilę patrząc na mnie z bólem, a potem odwrócił głowę i wstał. Zaczął zbierać swoje ciuchy i powoli się ubierać. Cały czas pilnował się, żeby być do mnie odwróconym tyłem.
-Bill?- spytałem mając głupie wrażenie, że on zaraz się rozpłacze. Ja potrafiłem go oszukać, ale on mnie nie.
Nic nie odpowiedział ze złością zapinając zamek od spodni.
-Bill?- odezwałem się ponownie.
-Czego?!- spytał wyraźnie zirytowany.
-Spójrz na mnie.
Posłusznie odwrócił się do mnie. Jego twarz przybrała ironiczną maskę, a w oczach widziałem wściekłość.
-Co?! Jeszcze masz coś ciekawego do powiedzenia?!- warknął poprawiając włosy.
-Jesteś zły- stwierdziłem mało inteligentnie.
-Brawo, Einsteinie! Jak wpadniesz na coś bardziej elokwentnego to pogadamy.
-Bill, wiesz, że...
-Nie tłumacz się. Nie mam pojęcia, dlaczego się tak uparłeś i chyba nie chcę tego wiedzieć. Skoro tak bardzo ci na tym zależy, spadam stąd! Dobranoc!
Mój bliźniak wyszedł trzaskając drzwiami, a ja po raz kolejny poczułem się jak ostatnia świnia. Szybko mi jednak przeszło, kiedy dotarło do mnie, że petting przestaje już Billowi wystarczać. To, co zrobiliśmy dzisiaj, również go nie zadowoli na długo. Wkrótce będzie chciał, żebyśmy posunęli się dalej.
Zrezygnowany ubrałem się i wyszedłem z pokoju. Poszedłem do pokoju Gustava. Otworzył mi zaspany.
-Jeszcze nie śpisz?- spytał zdziwiony.
-Daj mi swojego laptopa- powiedziałem.
-Po co ci o tej godz...
-Po prostu mi go daj!- uciąłem ostro.
Gus przyjrzał mi się uważniej, ale nic nie powiedział.
-W porządku, nie musisz się wściekać. Poczekaj chwilę.
Perkusista zniknął w środku swojego pokoju, a po chwili wręczył mi pokrowiec ze swoim laptopem.
-Tylko go nie zepsuj, tak jak ostatnim razem- powiedział z kwaśną miną.
-Stać się na nowy- burknąłem.
Kumpel wywrócił tylko oczami i zatrzasnął mi drzwi przed nosem.
Wróciłem do swojego pokoju, zamknąłem drzwi na klucz i specjalnie zostawiłem go w zamku, żeby nikt nie mógł wejść do środka.
Włączyłem laptopa i zażenowany uruchomiłem przeglądarkę internetową. Wpisałem "filmy erotyczne o homoseksualistach" i zacząłem szukać. Przeczytałem kilka recenzji i opinii o filmach i doszedłem do wniosku, że być może nie będzie tak źle. Włączyłem sobie jakiś.
Po dziesięciu minutach byłem cały czerwony. Mógłbym przysiąc, że zarumieniłem się od czubka głowy aż do stóp. To, co wyprawiali dwaj główni bohaterowie napawało mnie przerażeniem i w dodatku powodowało, że mój Tommy robił się twardy. Nie mogłem w to uwierzyć. Z krzywą miną i burakiem na twarzy obejrzałem kolejne dwadzieścia minut filmu, gdzie okazało się, że początek to była praktycznie tylko gra wstępna. Wcześniej niby wiedziałem, jak to się odbywa, ale zobaczenie tego na własne oczy...
Boże! Ratuj!
Chociaż nie chciałem patrzeć na to, co było w filmie, nie mogłem oderwać wzroku od ekranu. Gdy odwróciłem w którymś momencie wzrok na ścianę i przegapiłem coś, automatycznie cofałem kawałek chcąc  to zobaczyć.
Po następnym kwadransie już wiedziałem, że mam przejebane. Jakby tego było mało, moja ręka sama odnalazła mojego członka i zaczęła go ugniatać w charakterystyczny sposób próbując doprowadzić do spełnienia.
W ostatnim momencie odsunąłem laptopa, żeby się na niego nie spuścić. Gdybym to zrobił, Gustav z pewnością by mi wsadził swoje pałeczki od perkusji w dupę, a na kablu od wzmacniaczy powiesił za jaja na latarni.
Odetchnąłem głęboko i ponownie skupiłem się na filmie. Było już coraz bliżej końca, kiedy nagle bohaterowie pokłócili się. Ten młodszy, pasywny, wybiegł z jego domu i wściekły szedł do swojego. Nieoczekiwanie jakiś pijany kierowca próbując uniknąć wypadku wjechał na chodnik i potrącił osiemnastolatka.
Otworzyłem szeroko oczy widząc zakrwawione ciało chłopaka leżącego na chodniku. Reszta potoczyła się błyskawicznie.
Przyjechała karetka, zadzwoniono po rodzinę i jakoś dowiedział się chłopak ofiary. Wszyscy zebrali się w szpitalu czekając, aż lekarze skończą operację. Ten drugi w związku, aktywny, siedział załamany na krześle w poczekalni ledwo powstrzymując łzy.
Po kilku godzinach czekania bohaterowie dowiedzieli się, że chłopaka nie udało się uratować. Stracił zbyt dużo krwi i uszkodzono zbyt wiele organów wewnętrznych.
Film zakończył się samobójstwem drugiego głównego bohatera, który pół nocy przepłakał siedząc na barierce mostu, a potem po prostu skoczył do wody.
-To chyba nie był zbyt dobry pomysł- mruknąłem do siebie.
Zdołowałem się tym filmem jeszcze bardziej. Gdyby chociaż było szczęśliwe zakończenie, to jeszcze jakoś bym przetrawił te sceny erotyczne. Najgorsze było to, że główny bohater tak bardzo przypominał mi Billa. Nie tylko z charakteru, ale po części również z wyglądu. Miał czarne włosy, brązowe oczy i był szczuplutki. Lubił śpiewać i był bardzo sympatyczny. Tego podobieństwa tak naprawdę nie potrafiłem opisać, ale ono było.
Tak, dobijcie mnie wszyscy, pomyślałem.
Wykasowałem z laptopa historię i wyłączyłem go. Poszedłem wziąć jeszcze szybki prysznic i klapnąłem na łóżko marząc o śnie. Zachciało mi się filmów.
Ja i moje głupie pomysły!



Bill
Siedziałem w kabinie prysznicowej naburmuszony i wściekły i szorowałem się gąbką. Gdyby mnie ktoś teraz zobaczył, zapewne wybuchnąłby śmiechem albo zrobił mi zdjęcie i wysłał je do najzabawniejszych zwierząt świata. W dodatku czułem się jak idiota. I byłem... upokorzony. A dlaczego?! Bo szanowny panicz Tom postanowił trzymać się jakichś głupich zasad!
Scheisse!
Nigdy nie przestrzegaliśmy zasad panujących wokół, zawsze mieliśmy swój własny przepis na życie. A jednym ze składnikiem było właśnie łamanie zasad. Dlaczego teraz tak bardzo mu zależy, żeby się ode mnie izolować?! Może zyskałem kochanka, ale za to czułem, że tracę brata. Tom przestał słuchać tego, co do niego mówię tylko udając, że mnie słucha. Imbecyl!
Kląłem jak szewc i jeszcze bardziej się wściekałem, że to nie przynosi mi ulgi. Szybkim ruchem dźwignąłem się na nogi i jęknąłem głucho, kiedy ułamek sekundy później wylądowałem tyłkiem w brodziku z cichym plaskiem.
-Scheisse!- wyjęczałem mrużąc jedno oko i dłonią rozcierając sobie obolały pośladek. Chciało mi się płakać.
Wstałem zaciskając mocno zęby. Tym razem przytrzymałem się ściany, żeby w razie czego mieć jakieś oparcie. Wytarłem się ręcznikiem do sucha i ubrałem w czystą bieliznę. Wysuszyłem szybko włosy i rozgoryczony położyłem się na łóżku. Miałem nadzieję, że podczas naszych małych wakacji Tom wreszcie wyluzuje i zaczniemy się dogadywać tak, jak wcześniej. O tym, że miałem ochotę na kilka małych zboczeń, wolałem na razie nie myśleć. Po prostu nie miałem nastroju.


1 komentarz:

  1. Tom..przestań wyrzucać brata!! Chryste panie!! W ogóle Tom.. Coś ty za film oglądał?? Jaa też go chcę!!! *przeciąga sylaby jak małe dziecko*
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)