wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 1


Andy
Dryń dryń dryń!
Jęknąłem słysząc dźwięk mojego budzika. Tak strasznie chciało mi się spać! Niestety, nie miałem wyjścia, musiałem zwlec się z łóżka i to najlepiej szybko, żeby przez przypadek nie spóźnić się do szkoły.
Cholera!
Ojcu zachciało się dostawać awans i musieliśmy przenieść się z Berlina do Hamburga. Świetnie, znowu muszę zaczynać wszystko od nowa.
Wstałem i przygnębiony poczłapałem do łazienki. Przyjechaliśmy równo o północy, zanim mama znalazła klucze i wpuściła mnie do jednorodzinnego domku, a potem zanim jeszcze znalazłem swój pokój i nadawał się do spania była już 1.30. Przez następne pół godziny przewracałem się z boku na bok mając wrażenie, że chyba umrę. Zawsze różniłem się od innych. Chodziłem w, według otoczenia, „dziwnych” czarnych ciuchach, malowałem się i nosiłem tipsy. Przez mój wygląd wszyscy brali mnie za pedała i ten przydomek na dobre do mnie przylgnął. Mimo to w mojej starej szkole wszyscy mnie już znali, byłem popularny i nikt mnie nie ruszał. Bałem się reakcji tego NOWEGO otoczenia, ale cóż, nie zamierzam się zmieniać.
Zanim wygrzebałem się ze wszystkim w łazience, była już 7.30. Gdy się połapałem, że już tak późno, zarzuciłem torbę na ramię, szybko zbiegłem po schodach na dół i wbiegłem do kuchni. Miałem nadzieję na jakiś dobry posiłek, ale przeliczyłem się- nie było nic do jedzenia. Załamany jęknąłem tylko, chwyciłem w ręce kurtkę, szybko nałożyłem na nogi trampki- co z tego, że na dworze jest zimno?- i nie wiążąc ich wyparowałem z domu jak poparzony. Rozejrzałem się uważnie, po czym pobiegłem w prawo.
Dotarłem do szkoły równo z dzwonkiem. Ludzie dziwnie się na mnie gapili, ale zignorowałem ich chcąc jak najszybciej dostać się do odpowiedniej klasy. Sapiąc głośno podszedłem do tablicy ogłoszeń i poszukałem swojej klasy. Do dyrektora nie miałem na razie zamiaru iść, byłem przecież spóźniony.
IIID, biologia, gabinet 205.
Jęknąłem cicho i z prędkością światła zacząłem pokonywać schody. Gdy już byłem pod odpowiednią salą, szarpnąłem za klamkę i otworzyłem drzwi. Nadepnąłem przez przypadek na dyndającą sznurówkę i z cichym okrzykiem zaliczyłem glebę stulecia wpadając z hukiem do klasy.
Wszyscy uczniowie wybuchli śmiechem, a ja wręcz spłonąłem ze wstydu.
-Ty jesteś...- zaczęła nauczycielka unosząc brew.
-Andy!- powiedziałem wstając z prędkością światła i otrzepując ubranie.- Andy Tramp. Nowy uczeń.
-Proszę zająć miejsce i nie spóźniać się więcej. Mam nadzieję, że nadrobisz materiał.
-Na pewno.
Ale gleba, pomyślałem. Nie ma co, piękny początek dnia.
Rozejrzałem się po klasie. Wszyscy patrzyli na mnie jakbym przybył z innej planety, w sumie to tak się czułem. Z westchnieniem podszedłem do przedostatniej ławki w kącie i usiadłem obok miło wyglądającej dziewczyny. Chłopak, który siedział za mną, wpatrywał się we mnie, gdy podchodziłem do tego miejsca. Miał minę, jakby chciał mnie zamordować. Miałem dziwne wrażenie, że nie będę miał z nim łatwego życia. Cholera!
Rozsiadłem się wygodnie i próbowałem skupić na słowach nauczycielki, ale czułem świdrujące mnie spojrzenie niebieskich oczu.
Byłem pewny, że gapił się na mnie na okrągło aż do dzwonka.


Lucas
Od rana miałem kiepski humor. W ogóle nie chciało mi się wstawać do budy, ale nie miałem wyjścia. Liczyłem, że może tam się jakoś rozerwę. No, nie wiem. Wleję komuś? Cóż, to powinno mnie odstresować.
Nie przejmując się tym, czy się spóźnię czy nie, spokojnie zjadłem śniadanie, a potem pojechałem do budy moim kochanym czerwonym BMW.
Pierwszą miałem biologię. O dziwo, nie spóźniłem się.
Gdy szedłem korytarzem wszyscy jakby wstrzymywali oddech. Niektórzy udawali, że mnie nie widzą bojąc się mojego złego humoru, inni uśmiechali się chcąc zyskać moją sympatię, a jeszcze inni- a było ich bardzo mało- podchodzili do mnie, żeby się przywitać. Otoczyłem się grupą silnych kumpli i kilkoma ładnymi panienkami i żyłem jak król. Podobało mi się to, że trzęsę całą szkołą. To jest życie!
Nie miałem dzisiaj ochoty na bajery, więc wszystkich zbyłem. Gdy zadzwonił dzwonek, wszedłem do klasy i zająłem swoje miejsce w ostatniej ławce po prawej. Zaraz obok mnie usiadł mój kumpel, Tomas- czarnowłosy piegus o piwnych oczach i atletycznej budowie ciała, którą zazwyczaj uwydatniały odpowiednio dobrane ciuchy. Ja tam nie lubiłem takiego stylu. Ubieram się w szerokie spodnie z krokiem daleko od krocza, szerokie koszulki i bluzy, czapki z daszkiem i markowe adidasy. Jestem typowym skejtem.
Nauczycielka zaczęła coś pieprzyć o jakim projekcie, który mamy przygotować w parach, ale w ogóle jej nie słuchałem. Siedziałem w ławce i gapiłem się ze znudzeniem w blat stolika, kiedy nagle drzwi gwałtownie się otworzyły. Uniosłem głowę i zobaczyłem tylko czarną czuprynę, a potem jakaś laska jak długa poleciała na podłogę. Wybuchnąłem śmiechem widząc tę ciotę.
-Ty jesteś...- zaczęła nauczycielka.
-Andy.- Że co? Że niby to facet?- Andy Tramp. Nowy uczeń- powiedział wstając i otrzepując ubranie.
-Proszę zająć miejsce i nie spóźniać się więcej. Mam nadzieję, że nadrobisz materiał- rzuciła nauczycielka.
-Na pewno- odparł rozglądając się niepewnie.
W końcu podszedł do ławki przede mną i usiadł dokładnie naprzeciwko mnie. W sumie chciałem mu rzucić groźne spojrzenie, ale nie byłem w stanie. Jego wygląd mnie po prostu zaszokował! Ten koleś nie tylko ubierał się jak pedał, ale w dodatku jeszcze się malował! Porażka. Przez chwilę nawet mu współczułem, bo już wiedziałem, że czekają go ciężkie przeżycia ze mną. Nie znoszę pedałów, są dla mnie ludźmi niższej kategorii, a ten to już w ogóle. Co to ma być? Włosy miał dosyć długie i lekko podtapirowane, wyglądał jakby go trzasnął piorun. Rety.
-Co to ma być?- spytał cicho Tomas.
-Nie mam pojęcia, ale może być ciekawie.
-Kocimy go?
-No, jasne!
Uśmiechnęliśmy się do siebie. O, tak! Kolego, masz przerąbane!
Dorwaliśmy go z Tomasem już pod koniec lekcji, kiedy szurając nogami po podłodze kierował się do wyjścia z budy.
-Hej, ty!- krzyknął Tomas, ale pedał nawet się nie odwrócił. Nie przyspieszył kroku, nie zwolnił, nic. Zero reakcji.
-Ty, pedał!- zawołał ponownie mój kumpel, ale czarnowłosy znowu nie zareagował.
Tomas już nieźle wkurzony warknął coś ze złością, a ja zaśmiałem się.
-Ucz się od mistrza- rzuciłem do kolegi.- Andy!- zawołałem, a kiedy zdziwiony chłopak odwrócił się, ja uśmiechnąłem się rozbawiony i dodałem.- Pedale! Masz ochotę na zabawę?
Chłopak spojrzał na mnie, potem na Tomasa, a potem znowu na mnie. Widząc nasze szerokie uśmiechy, bynajmniej nie przyjazne, odwrócił się na pięcie i... zaczął uciekać!
-Chyba nie chce się bawić- westchnął kumpel teatralnie.
-Cóż, trzeba go przekonać!
Ruszyliśmy biegiem za pedałem, który już wybiegł ze szkoły. Dorwaliśmy go na trawniku. No, w sumie to Tomas rzucił się na niego jakby grał w rugby i przygniótł go do ziemi. Andy tylko jęknął głucho, a ja zagwizdałem cicho. Musiało zaboleć. Człowiek takiej postury jak Tomas uwalił się na pod-człowieka takiej postury jak pedał...
Tak więc czas zacząć zabawę!


Andy
Po pierwszej lekcji poszedłem do dyrektora. Wręczył mi plan i listę książek, które muszę kupić. Poznałem się z tą dziewczyną, do której dosiadłem się na biologii. Miała na imię Sara i była naprawdę miła.
-Co to za chłopak? Wiesz, ten, co siedział za mną?- zapytałem, gdy szliśmy szkolnym korytarzem pod kolejną klasą.
-Pewnie mówisz o Lucasie.
-Lucasie?
-Tak. Lucas Brey. Ten skejt. Czemu pytasz?
-Patrzył się na mnie... dziwnie.
Dziewczyna spojrzała na mnie z powagą.
-Trzymaj się od niego z daleka. Od niego i jego kumpla, z którym siedział w ławce. Wiesz, to tak zwana elita. Oni rządzą w tej szkole. Są najpopularniejsi i bogaci, wszyscy się ich boją. Wierz mi, nie bez powodu. Postaraj się im nie podpadać, a zwłaszcza Lucasowi. Kiedy się zezłości, to nawet ten jego goryl to przy nim baranek.
Zdziwiły mnie trochę jej słowa. Znaczy... Wiedziałem, że na pewno nie są to zbyt mili kolesie, ale... Nie spodziewałem się niczego specjalnego. Jeżeli się do mnie przyczepią, mogę mieć spore kłopoty.
-Są aż tacy straszni?
Sara skrzywiła się.
-Powiedzmy, że obaj mają naturę sadysty. Zresztą, ich kolesie też. Nie ukrywajmy, jesteś inny. W tej szkole może cię to dużo kosztować.
-W innych też byli tacy jak oni, ale zawsze miałem spokój.
-Nie licz tutaj na to. Jeżeli im podpadniesz, zniszczą cię. Jeżeli będą coś od ciebie chcieli, uciekaj. Dobra?
-Spoko, obiecuję- zaśmiałem się.
Gdy przez cały dzień nie natknąłem się na żadne dziwne zachowanie z ich strony, odetchnąłem z ulgą. Chyba nie jest tak źle.
Okazało się jednak, że przeliczyłem się. Szedłem już do domu, gdy usłyszałem czyjeś krzyki.
-Hej, ty!
Byłem pewien, że to do mnie, ale nie reagowałem. Może jednak się pomyliłem? Szedłem dalej przed siebie gapiąc się w podłogę i nie reagując na zaczepkę, jakby jej w ogóle nie było.
-Ty, pedał!
To na pewno nie do mnie, pomyślałem czując, jak moje serce mimowolnie przyspiesza swoje bicie.
-Andy!- zawołał ktoś całkiem przyjaźnie. Odwróciłem się zdziwiony i spojrzałem na... Lucasa i jego kolegę. -Pedale! Masz ochotę na zabawę?
Miałem wrażenie, że moje natapirowane włosy nagle jeszcze bardziej się najeżyły. Zaraz, co mówiła Sara? Ach, tak. Uciekać. Spoko.
Spojrzałem najpierw na Lucasa, potem na Tomasa, a potem z powrotem na tego pierwszego. Przyjrzałem się uważnie ich zadowolonym minom, które nie wróżyły niczego dobrego. Dziewczyna miała rację. Zdecydowanie powinienem uciekać.
Odwróciłem się na pięcie i z prędkością światła pobiegłem w stronę drzwi. Już nie raz miałem takie problemy, na początku zawsze mnie trochę gnębili, ale potem było już ok. Uciekanie opanowałem jednak do perfekcji. Może i bym nie spieprzał jak tchórz, gdyby Sara mnie nie nastraszyła.
Tak czy siak, daleko sobie nie pobiegłem. Zasuwałem trawnikiem, gdy nagle potknąłem się. Wywróciłbym się sam, ten goryl wcale nie musiał mi pomagać i przy okazji jeszcze zgniatać mojego drobnego ciało. Jęknąłem z bólu. Chyba połamał mi wszystkie kości. Nie zdążyłem jeszcze na dobre zorientować się w tym, co się stało, a już ktoś złapał mnie za kurtkę i postawił do pionu. Szarpnął na tyle mocno, że jakiś szew puścił i... Cholera, porwali mi kurtkę!
-Ups. Przepraszam, Andy- powiedział goryl, jednak jego mina wyrażała zadowolenie, nie skruchę.
-Znamy się?- spytałem patrząc niepewnie raz na jednego, a raz na drugiego.
-Jeżeli nie, to zaraz się poznamy- powiedział Lucas unosząc zaciśniętą pięść.
Zamknąłem oczy, jednak nie zasłoniłem się. Wiedziałem, że to nie ma sensu. Miałem tylko nadzieję, że zdołam ukryć siniaki pod make-upem.
Poczułem ból na lewym policzku. Uderzenie było tak silne, że gdyby goryl mnie nie trzymał, na pewno bym upadł. Jęknąłem tylko cicho.
-Ale z ciebie baba!- zaśmiał się Lucas znowu mnie uderzając. Trzeciego ciosu nie zadał, lecz ze śmiechem wziął się za moją torbę. Za wiele w niej nie miałem, tylko kilka zeszytów, coś do pisania oraz plan i wykaz książek.
-Hmm... Zajmiemy się twoimi rzeczami, kiedy już zaczniesz coś nosić- powiedział Lucas rozczarowany.
Prychnąłem cicho.
-No, co ty?- spytałem ironicznie patrząc chłopakowi prosto w oczy.
Nigdy nie potrafiłem trzymać języka za zębami. Wiedziałem, że nawet jeżeli będą chcieli mnie tutaj zabić, to i tak będę pyskował. Ja i mój głupi upór!


Lucas
Patrzyłem na stawiającego się chłopaka i zabawa coraz bardziej mi się podobała. Byłem trochę rozczarowany, że nie miał w torbie książek, ale trudno. Jeszcze mu ją przetrzepię.
Zaśmiałem się widząc, jak śmiało patrzy mi w oczy. Nawet się nie skrzywił, kiedy uderzyłem go w twarz. Fakt, nie włożyłem w to całej siły, chyba bym go wtedy zabił, ale mimo to przygrzałem mu całkiem mocno.
-Widzę, że chcesz się bawić- powiedziałem wsuwając ręce w jego włosy, lecz szybko ją zabrałem i skrzywiłem się.- Co to za cholerstwo?
-Nigdy nie słyszałeś o lakierze do włosów?- zapytał z rozbawieniem.
Wkurzony wymierzyłem mu silny cios kolankiem w brzuch. Jęknął i zapewne upadłby, gdyby Tomas go nie przytrzymał śmiejąc się.
-Dalej, Luc!
-Puść go!- poprosiłem.
Kumpel posłusznie puścił pedała, a wtedy ja złapałem go za szmaty. Kurtka rozpięła się do połowy, złapałem go za bluzkę i pociągnąłem.
Trach!
-Ojej!- wykrzyknąłem robiąc słodkie oczka jak dziecko z przedszkola.
Chłopak spojrzał na swoją bluzkę, ale nic nie powiedział. Popchnąłem go i upadł, a z jego torby wysypały się zeszyty. Splotłem ręce na piersi.
-Jest twój!- powiedziałem z uśmiechem do Tomasa.
Chłopak już miał zamiar go kopnąć...
-Przestańcie!
Obejrzałem się i zakląłem cicho. Cholera! Dyrektor! No, pięknie, znowu nas zawieszą. Jak mogłem już drugi raz dać się przyłapać na laniu pedałów? Jestem idiotą!
Facet podszedł i spojrzał na nas ze złością. Złapał nowego za ramię i podniósł do góry. Chłopak zachwiał się, a po chwili stanął na pewnych nogach.
-Cała trójka do mojego gabinetu, natychmiast!- powiedział.
Ja i Tomas z westchnieniem już mieliśmy iść, gdy nagle zatrzymał nas głos pedała.
-Dlaczego?- zapytał.- Zrobiliśmy coś złego?
-Masz mnie za idiotę? Widziałem, co się tutaj dzieje!- powiedział mężczyzna.
-Co?- spytał chłopak.
Ja i Tomas spojrzeliśmy na siebie zastanawiając się, o co mu chodzi. Przecież i tak nas zawieszą, nie musi nas jeszcze mocniej wkopywać. Ciota!
-Widziałem, jak Lucas się nad tobą znęcał.
Pedał zaśmiał się. Ja wyczułem w nim fałsz, jednak nikt inny chyba nie. Tomas patrzył się na niego z rozdziawionymi szeroko ustami.
-Nie, nic podobnego.
-Co?!- wykrzyknąłem razem z kumplem i dyrektorem.
Wszyscy spojrzeliśmy na pedała nie rozumiejąc o co mu chodzi. Czy on właśnie...?
Rzucił mi spojrzenie typu „ zamknij się” i ponownie spojrzał na dyrektora.
-Nic mi nie robili, w sumie to nawet mi pomogli. Straszna ze mnie niezdara, pośliznąłem się i upadłem.
-Pomogli ci?- zapytał mężczyzna z niedowierzaniem.
-W sumie to... tak. W każdym bądź razie nic mi nie zrobili.
Ten pedał ma świra, pomyślałem. Dlaczego nas broni? Przecież spokojnie może nas wkopać, miałby wtedy spokój. O co mu chodzi?!
-Jesteś pewien?- odezwał się dyrektor.- Widziałem coś całkiem innego.
-Gdyby mi coś robili, na pewno bym panu o tym powiedział. Niby dlaczego miałbym ich bronić? Naprawdę, wszystko jest w porządku.
-A twoja twarz?
Andy dotknął ręką policzka i skrzywił się lekko. Lewa strona była lekko opuchnięta i zaczęła się na niej pojawiać ciemna plama. Siniak. No, to koniec.
-Wywróciłem się na schodach i przygrzałem w ostatni stopień.
Tomas prychnął cicho, a ja stałem w ciszy i gapiłem się na niego.
-Chyba mocno się uderzyłem, skoro to widać.
Dyrektor jeszcze przez chwilę wypytywał pedała o różne rzeczy, a gdy ten pewny swego odpowiadał, że wszystko jest w porządku, w końcu facet odczepił się i sobie poszedł.


Andy
Nie wiem, dlaczego ich broniłem. Naprawdę nie mam pojęcia. Wiedziałem tylko tyle, że ma to jakiś związek z Lucasem. Czułem, że mam do niego słabość i przerażało mnie to. Już wcześniej odkryłem, że podobają mi się chłopacy. Czy to oznacza, że mi się spodobał? Ten egoista, buc i sadysta? Miałem nadzieję, że nie, bo chociaż miał ładne blond włosy i dwa turkusy zamiast oczu oraz pełne, malinowe wargi, nie był w moim typie. Zupełnie. Nie gustuję w... Cóż, takich ludziach. Nigdy.
Gdy dyrektor odszedł, podniosłem swoją torbę i zarzuciłem ją sobie na ramię.
-To, co zrobiłeś dowodzi, że jesteś totalnym idiotą. Nie myśl, że skoro nas nie wydałeś, to damy ci spokój. Tomas, idziemy- powiedział Lucas.
Przechodząc obok mnie z całej siły uderzył mnie z bara. Zachwiałem się, ale nie przewróciłem. Odetchnąłem głęboko i ciągnąc za sobą nogi skierowałem się w stronę domu.
Tego dnia zdecydowanie nie mogłem zaliczyć do udanych.
Gdy wszedłem do domu, matka krzątała się po kuchni.
-Cześć, mamo- powiedziałem stojąc przy niej.
Z uśmiechem wykładała talerze do szafki.
-Jak tam pierwszy dzień w szkole?- zapytała.
Prychnąłem cicho spoglądając na swoje brudne i podarte ubranie. Matka zerknęła w moją stronę i zrobiła wielkie oczy.
-Boże, Andy! Co ci się stało?!
Spojrzałem na nią zirytowany i przewróciłem oczami.
-Przewróciłem się na schodach i uderzyłem się w twarz. Stąd siniak. Ubranie podarłem, kiedy chciałem wstać i zaczepiłem się o jakiś drut.
-Och, Andy! Dlaczego jesteś taki nieostrożny?
-Daj spokój, mamo- mruknąłem. Zawsze mnie dziwiło, że ta kobieta jest taka łatwowierna.
Nie wypowiadając już ani słowa więcej poszedłem na górę, rzuciłem torbę w kąt i walnąłem się na łóżko. Jęknąłem cicho czując ból. No, tak. Siniak na twarzy dawał o sobie znać. By to szlag trafił! Ja to mam naprawdę szczęście.
Leżałem przez chwilę, po czym wstałem i poszedłem do łazienki, która znajdowała się obok mojego pokoju. Podszedłem do lustra i spojrzałem na swoją twarz. Jęknąłem cicho widząc ogromnego siniaka na lewej kości policzkowej. W dodatku miejsce było spuchnięte, oko zresztą też, na szczęście lekko. Dotknąłem tego, ale tylko skrzywiłem się z bólu i dałem spokój.
Szybko się przebrałem, a potem wziąłem się za urządzanie swojego pokoju. Naprzeciwko wejścia było okno z szerokim parapetem, na prawo od okno w kącie wstawiłem łóżko. Zaraz obok postawiłem stolik nocny. Z lewej strony od drzwi były meble ciągnące się na całą ścianę. Całe szczęście, bo miałem naprawdę dużo ubrań. Chociaż prawdopodobnie moja kolekcja szybko się zmniejszy, jeżeli każdego dnia tamci dwaj będą mnie zaczepiać. Cóż, takie chyba moje życie.
Biurko ustawiłem na prawo od wejścia, niedaleko łóżka. Cały dzień poświęciłem na rozpakowywanie się i próbowałem jakoś zaznaczyć swoją obecność w pokoju. Powyciągałem z pudeł swoje drobiazgi i poustawiałem wszystko tak, żeby pasowało. Na szczęście ściany w pokoju miałem fioletowe, więc jest ok.
Gdy już kładłem się spać pomyślałem, że chyba nie będzie mi zbyt łatwo w tej szkole. A liczyłem na coś lepszego...

2 komentarze:

  1. Jak już zaczynam czytać to cudo, to a nuż skomentuję po 1 rozdziale... zwłaszcza, że przy poprzednim opowiadaniu chlapnęłam niezłą bzdurę. Tzn. myślałam, że ten Andy to przyjaciel Andreas chłopaków, a tu... a tu całkiem co innego jest na rzeczy, o! Ciekawi mnie, dlaczego pisząc o chłopakach zmieniłaś im imiona i w ogóle O.o Żeby to nie było twc a yaoi tj. homo? W sumie całkiem to niezły pomysł, i gdybym wcześniej nie czytała twc to może bym się dała nabić w butelkę, że to o całkiem zmyślonych osobach, ale na szczęście ich wygląd daje mi możliwość przypisania postaci do uwielbianego przeze mnie obrazu braci K. XD
    Fajnie się zapowiada całe opowiadanie i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, to żeby siebie nie hamować, dziękuję i ruszam dalej, kya! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, więc zaczęłam czytać to opko.. W końcu.. Yeey~ I przyznam, że zapowiada się naprawdę ciekawie. Andy naprawdę wygląda jak Bill czy tylko ja od razu ich do siebie porównałam? (Z resztą po co pytam).. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)