wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 10


Lucas
Miałem ochotę kopnąć Andiego w to chude dupsko, ale zacisnąłem tylko zęby i bez słowa odpaliłem auto. Brunet pozapinał bachory pasami, a sam usiadł obok mnie z przodu. Adam ściskał w rękach piłkę, jakby była siódmym cudem świata, a mnie trafiał szlag na samą myśl o tym, że te bachory będą się bawiły MOJĄ piłką. Nie znoszę dzieci!
-Wyluzuj- mruknął Andy, przeciągając się.
Warknąłem coś tylko cicho. Zaparkowałem przy największym placu zabaw w Hamburgu i wysiadłem z auta z grobową miną. Jak na złość, nie było nikogo innego. W sumie to nic dziwnego, w końcu była już połowa listopada i powoli zaczynało się ściemniać.
-Kto ostatni przy tamtej bramce ten baran!- krzyknął Andy. Dzieci śmiejąc się, szybko pobiegły przed siebie.- Luc, wyluzuj. To tylko małe dzieci. Chwilę z nimi pogramy i wrócimy z powrotem.
Nic nie odpowiedziałem. Kiedy byliśmy już obok bramki, powstał kolejny problem- jak mamy się podzielić? Żaden bachor nie chciał być ze mną w drużynie, co dodatkowo mnie wkurzyło. No, bo sorry! Gram lepiej niż oni wszyscy razem wzięci, a nie chcą mnie mieć w drużynie?!
-Ja z nim będę- powiedział Adam cicho. Spojrzał na mnie niepewnie, jakby czekając, aż zaprotestuję, ale tylko wzruszyłem ramionami.
Zaczęliśmy grać. Andy grał średnio, akurat na poziomie tych dzieciaków. Bliźniaczki co chwilę na niego narzekały, że przez niego ja i Adam strzelamy im gole, co powoli poprawiało mi humor. Te dzieciaki były nawet całkiem niezłe, a Adam... Cóż, mały po prosu wymiatał. Przechodził między Andym i resztą jak między pachołkami. W ogóle nie byłem mu potrzebny, więc stałem z tyłu i tylko podawałem mu piłkę do przodu, a on sam załatwiał resztę. Pozwoliłem bliźniaczkom strzelić kilka goli, żeby aż tak bardzo nie odczuły przegranej, ale one się nawet nie przejęły, kiedy gra się skończyła, a oni strzelili o połowę bramek mniej.
-Pobujasz mnie trochę?- spytał Adam, ciągnąc Andiego za rękaw.
-Jasne, ale tylko chwilę. Zaraz musimy wracać.
Mały z radością wskoczył na huśtawkę, a bliźniaczki w tym czasie pobiegły do piaskownicy. Zaczęły coś lepić, co chwilę się przy tym śmiejąc. Gdy na dworze zrobiło się już naprawdę ciemno, dzieci zawiedzione powsiadały do samochodu. Wszystkie miały smutne miny, że zabawa już się skończyła.
-Kto ma ochotę na frytki?- wypaliłem.
-Ja! Ja!- podniósł się chóralny okrzyk.
Westchnąłem ciężko i skręciłem w prawo, kierując się do najbliższego McDonalda. Andy złapał mnie za udo, więc spojrzałem na niego. Uśmiechnął się do mnie! Nie odwzajemniłem gestu.
Zabrałem tą rozkrzyczaną gromadę do McDonalda. Każdy złożył zamówienie, a potem Andy wziął dzieci i poszedł umyć im ręce i buzie. Po chwili wrócili zadowoleni.
-No i jak?- spytał Tramp, głaskając Adama po głowie.- Jak wam się podobało?
-Było super! Jutro też pójdziemy?
-Wszystko zależy od Lucasa. Będziecie musieli być bardzo grzeczni, żeby was zabrał.
-Będziemy.



Andy
Dzieciaki były bardzo miłe, tylko miały zbyt wiele energii. Nie dziwiłem się, że dały Lucasowi w kość, w końcu nie był przyzwyczajony do małolatów.
Gdy byliśmy w McDonaldzie, Brey siedział cicho i patrzył na wszystkich z niechęcią. Gdy jedna z bliźniaczek chciała mu ukraść frytkę z talerza, zdzielił ją w rękę.
-Łapy precz! Masz swoją porcję, księżniczko!
Dziewczynka zachichotała cicho, ale nie próbowała już mu zabierać frytek. Chciało mi się śmiać, chociaż pamiętałem, co stało się kilka godzin wcześniej, a raczej co się nie stało.
-Mogę jutro u ciebie nocować?- zapytał Lucas nagle.
-U mnie?- zdziwiłem się.- Tak, pewnie, tylko że u mnie nie ma tyle miejsca, co u ciebie.
-Nie szkodzi.
-Ok. Powiem tylko mamie. Chcesz wpaść od razu po szkole czy dopiero wieczorem?
-Po szkole.
Jego propozycja zdziwiła mnie. Miałem nadzieję, że nie będzie chciał tego zrobić u mnie w domu. Chyba spaliłbym się ze wstydu, gdyby któreś z rodziców mnie przyłapało albo coś usłyszało.
-Spokojnie, nie o to mi chodzi- powiedział jakby wyczuł mój nastrój.
Kiwnąłem mu lekko głową.
Gdy już wszyscy zjedli, ponownie zawędrowałem z dziećmi do łazienki. Pomogłem Adamowi umyć ręce, a potem Lucas odwiózł je do domu.
-Idźcie do taty, ja zaraz przyjdę. Muszę odwieźć Andiego do domu- powiedział.
-Już sobie idziesz?- spytał zawiedziony chłopiec.
-Kiedyś na pewno się spotkamy.
Dzieci uścisnęły mnie, a potem tylko ja i Lucas pojechaliśmy pod mój dom.
-Czemu chcesz u mnie nocować?- spytałem zaciekawiony.
-Te mały bachory zostają do soboty, nie wytrzymam z nimi.
-Przecież były grzeczne.
-Po tym, jak przywiązałem je do krzeseł już tak, ale wcześniej jakoś nie bardzo.
-Sadysta.
-A ty co? Niańczyłeś je jak mamuśka.
-Wszyscy dobrze się bawili.
-Ja nie, ale... myślę, że mógłbyś mi to wynagrodzić.
Spojrzałem w jego błyszczące oczy.
-Nie zrobię ci loda- zastrzegłem od razu.
Wywrócił oczami. Wjechał w jakiś ciemny zaułek między starymi magazynami.
Kiwnął głową, że mam przejść do tyłu. Przełknąłem głośno ślinę i przecisnąłem się między siedzeniami. Lucas w tym czasie zapalił światło, a potem zaczął czegoś szukać. Gdy to znalazł, zgasił światło i dołączył do mnie.
-Trochę mało miejsca, ale damy radę- zaśmiał się.
-Chcesz mnie przelecieć w samochodzie?!- spytałem oburzony.
-A co? Baba jesteś? Marzą ci się jedwabie i satyna? Ściągaj portki i przestań marudzić.
Patrzyłem, jak sam rozbiera się pospiesznie. Z wahaniem uczyniłem to samo. Na szczęście w samochodzie było ciepło, więc nie odczuwałem chłodu.
-Gacie też- mruknął, widząc, że je zostawiłem.
Przełknąłem głośno ślinę i nie zrobiłem nic. Westchnął i ściągnął je ze mnie, rzucając na wycieraczkę, a potem przycisnął mnie do siedzenia swoim ciałem. Było gorące.
-Obejmij mnie nogami w pasie- mruknął cicho.
Zrobiłem to.
-Chyba nie chcesz tak od razu...
-Nie sraj, przecież mówiłem, że nie zrobię ci krzyw...
Nie dokończył, całując mnie zachłannie. Był w tym na tyle dobry, aby odwrócić moją uwagę od wszystkiego innego. Po chwili już nie wiedziałem, jak się nazywam.
-To może być dla ciebie trochę dziwne uczucie- mruknął.
Otworzył jakąś tubkę i wsunął ją między moje pośladki.
-Co ty robisz?- zapytałem.
Nic nie odpowiedział, oddychając jedynie ciężko. Coś małego delikatnie się we mnie wsunęło, a potem poczułem... Nawet nie wiem, co. Lucas wycisnął coś z tubki prosto do środka.
-Mam nadzieję, że to nie jest krem do golenia- mruknąłem, przymykając oczy. Nie tak wyobrażałem sobie pierwszy raz, ale cóż zrobić? Chyba od samego początku wiedziałem, że Luc nie jest zbyt romantycznym kolesiem.
Poruszyłem się niespokojnie.
-Gotowy?- spytał, pieszcząc przez chwilę moje przyrodzenie.
-Tak- powiedziałem cicho.
Lucas nakierował swojego członka w odpowiednie miejsce i delikatnie pchnął. Skrzywiłem się, czując bolesne rozciąganie. Nawet nie wiedziałem, czy się zabezpieczył.
Płynnym ruchem wsunął się do końca. Prawie w ogóle nie bolało, tylko na początku. Gdy już znieruchomiał, dając mi czas na przyzwyczajenie się do tego, czułem, że jest tam, głęboko w środku, ale... nie bolało.
W ogóle.
-Boli?- zapytał zaciekawiony.
Pokiwałem przecząco głową.
-No to hop!- mruknął.
Wysunął się prawie do końca, by gwałtownie wsunąć się z powrotem. Krzyknąłem dziko po części z bólu, a po części z przyjemności, która tak nieoczekiwanie przyszła. Choć obiecał, że będzie delikatny, poruszał się szybko, wbijając się głęboko w moje ciało. Jęczałem głośno, wypinając się jeszcze bardziej.
Słyszałem jego głośne jęki, kiedy poruszał rytmicznie biodrami. Po chwili już nie wytrzymałem i krzyknąłem głośno, spuszczając się na nasze brzuchy.
Opadłem bezwładnie na siedzenie i próbowałem jakoś wyrównać oddech. Lucas przyspieszył jeszcze bardziej, wciąż jęcząc cicho i dążąc do zaspokojenia. Czułem, jak jego penis rytmicznie wsuwa się we mnie i wysuwa, ślizgając się po czymś, co użył przed wejściem we mnie i drażniąc ścianki odbytu. Cholera. Jak przyjemnie!
Zaklął i niemal w tym samym momencie skończył, przygniatając mnie do siedzeń.
-Cholera. Andy...- mruknął, oddychając ciężko. Cały się lepił od potu i spermy.- Koniecznie musimy to powtórzyć...- wysapał.
Jedną ręką wsunąłem w jego włosy, a drugą zacząłem głaskać jego plecy. Czekałem, aż się trochę uspokoi.
Odsunął swoje biodra od moich, wychodząc ze mnie i jedną ręką szybko pozbył się prezerwatywy. Niedbale wyrzucił ją przez okno, a potem ponownie się na mnie ułożył.
-Czego użyłeś do...?- spytałem.
-Oliwki Bambino- mruknął, a po chwili zachichotał cicho.- Będziesz dobrze nawilżony, tam, w środku.
-Dzięki...- burknąłem.
Leżeliśmy przez chwilę w ciszy. Niestety, musieliśmy się ubrać i jechać dalej.
Całą drogę milczeliśmy. Blondyn jedynie smyrał mnie po udzie, kiedy nie zmieniał biegów. Pod moim domem pocałował mnie jeszcze gorąco, przyprawiając o kolejny zawrót głowy.
-Do zobaczenia w szkole.
Wszedłem do domu na zupełnie miękkich nogach. Ten dzień, mimo wcześniejszych nieprzyjemności, był naprawdę super!


Lucas
Nie byłem zbyt zachwycony perspektywą powrotu do tych małych bachorów, ale nie miałem wyjścia. Pocieszało mnie jedynie to, że jutro zaszyję się u Andiego i będę miał wszystko gdzieś.
Ojciec zakomunikował mi, że bliźniaczki już poszły spać. Odetchnąłem z ulgą.
Adam siedział u swojego ojca na kolanach. Zajrzałem do lodówki, szukając czegoś do jedzenia. Chwyciłem w rękę plaster szynki i wsadziłem ją sobie do ust żując zawzięcie. Zawsze po seksie jestem cholernie głodny.
-Tato? Co to jest kondom?
Zakrztusiłem się szynką, ale nic nie powiedziałem. Wyjrzałem za drzwi lodówki i zobaczyłem zaskoczoną minę ojca Adama. Mój stary wydawał się być rozbawiony.
-Tato? Powiesz mi?- dopytywał się mały.
-A już chciałem cię pochwalić, że dobrze zająłeś się dziećmi- westchnął mój stary.
-No co?- spytałem z pełnymi ustami.- Nie moja wina, że grzebał mi po szafkach i znalazł gumki.
-Lucas.
Głos ojca brzmiał ostrzegawczo, więc wzruszyłem tylko ramionami. Nalałem sobie do szklanki trochę soku pomarańczowego i wypiłem to wszystko duszkiem.
-Możesz udawać, że nie wiesz, że uprawiam już seks, ale robię to. Mogę cię pocieszyć jedynie tym, że te ślady na fotelach nie zostały od mojej spermy.
-Jakie ślady?
-Nic nie mówiłem!
Szybko wyszedłem z kuchni. Wolałem nie kusić licha, ojciec zawsze ma jakieś głupie pomysły.
Szybko wziąłem prysznic i spakowałem się do szkoły. Kiedy już leżałem na łóżku, pomyślałem, że wypadałoby napisać do Andiego. Może nie będzie się tak krępował przez sms-y?
"Jak tam dupcia? Boli?"- wysłałem.
Długo nie musiałem czekać na odpowiedź.
"Boli, ale nie wierzę, że cię to interesuje."
Uśmiechnąłem się lekko i odpisałem.
"Interesuje, w końcu jak nie będzie boleć, to szybciej to powtórzymy."
"Byle nie u mnie w domu."
"Czyli nie mam co liczyć na szybki numerek w twoim łóżku?"
"Na szybki numerek idź na dziwki. Ja nie jestem chłopcem do pieprzenia."
Ohoho, kicia pokazuje pazurki.
"Nic takiego nie powiedziałem. Jutro po szkole jedziemy na zakupy."
Skoro go pieprzę, to wypadałoby chociaż przeprosić za to, że go tyle razy pobiłem. No i ciuchy, które mu zniszczyłem. Kasy mi nie brak, więc wezmę go na zakupy i odkupię mu to wszystko.
"Jakie zakupy?"
"Zniszczyłem ci kilka rzeczy. Odkupię ci je."
"Nie trzeba."
"Możesz się kłócić, ale i tak zabiorę cię na zakupy i kupię rzeczy w zamian za te, które zniszczyłem. A jeśli nie będziesz w nich chodził, inaczej sobie pogadamy."
"Grozisz mi?"
"Nie, obiecuję."
"Tak myślałem. Mam nadzieję, że dzieci nie są teraz zakneblowane i przywiązane do krzeseł?"
"Śpią i całe szczęście."
"Sorry, idę już spać. Jestem wykończony. Dobranoc."
"Dałem ci aż taki wycisk???"
"Ha ha ha. Bardzo śmieszne. Po prostu jestem zmęczony, po dzisiejszym zwracaniu wina, które we mnie wmusiłeś, trochę niewyraźnie się czuję."
Miałem wrażenie, że od tego czasu minęły całe wieki, a to najwyraźniej było tylko kilka godzin.
"Ok. Dobranoc."
Wsunąłem komórkę pod poduszkę i zamknąłem oczy. W końcu ja też powinienem już iść spać.
Już przysypiałem, kiedy drzwi mojego pokoju uchyliły się lekko, wpuszczając do środka światło z korytarza. Otworzyłem zaspane oczy i niemal jęknąłem w duchu, widząc Adama w niebieskiej piżamce z Kubusiem Puchatkiem. Mały zamknął za sobą drzwi i na oślep podszedł do łóżka.
-Wypad stąd- mruknąłem, przekręcając się na drugi bok.
-Boję się sam spać.
-Idź do sióstr.
-Nie ma miejsca.
-Wypad, Adam.
-Proszę, Lucas. Proszę!
Westchnąłem ciężko. Wiedziałem, że się nie odczepi.
-Czemu nie pójdziesz do ojca?
-Jest teraz w pokoju z twoim tatusiem. Dziwnie jęczą, nie chcę przeszkadzać.
Co...?
-Poczekaj tu chwilę, dobra?- powiedziałem do chłopca ze zmarszczonymi brwiami.
-A będę mógł zostać?
-Tak, jeśli nie wstaniesz teraz z łózka.
-Ok.
Wyszedłem z pokoju i zgasiłem światło na korytarzu. Po cichu podszedłem do pokoju mojego ojca, ale nikogo tam nie było. Kiedy znalazłem się przed drzwiami pokoju gościnnego, faktycznie usłyszałem jakieś dziwne jęki. Nie chcę nic mówić, ale brzmiały zupełnie jak... Przypominały mi te, które wydawałem razem z Andym w samochodzie.
Uchyliłem lekko drzwi i niemal natychmiast zakryłem sobie usta dłońmi z przerażenia.
Na łóżku leżał mój stary. Jego nogi były zarzucone na ramiona ojca Adama, który... wchodził w niego rytmicznie, wręcz brutalnie. Obaj jęczeli głośno.
-Mac, tak... Oochhh...- jęczał mój ojciec, stymulując swoją męskość.
Boże, nawet się nie zamknęli!
Patrzyłem na to i nie mogłem uwierzyć. Mój stary... On... On właśnie...
Odsunąłem się od drzwi i pędem pobiegłem do swojego pokoju. Chciałem o tym zapomnieć, zapomnieć jak najszybciej.
Nie widziałem tego, nie widziałem tego, nie widziałem...
Kurwa, widziałem!
Zamknąłem drzwi od pokoju i wciąż będąc w szoku, położyłem się na łóżku.
-Co oni robią, Lucas?- spytał szeptem Adam.
-Oglądają film dla dorosłych.

2 komentarze:

  1. No to ładnie, ale się pomotało, mam nadzieję, że Luc nie dostanie od tego co zobaczył jakiś dziwnych homofobicznych sensacji...

    No to kolejna część, klik, w końcu trzeba się upewnić, że wszystko będzie w porządku między L a A, no! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ło de hel?! Ze niby ojciec Lucasa i ojciec.. O shit!! Kto by się spodziewał takiego obrotu spraw? Ja na pewno nie.. I wgl to nocowanko.. Uuu już się nie mogę doczekać.. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)