wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 13


Andy
Wiedziałem, że wspólne spanie to nie jest najlepszy pomysł. Ledwo wsunąłem się pod kołdrę, a on już złapał mnie w pasie i przycisnął mocno do siebie. Westchnąłem cicho, czując jego tors tuż przy moich plecach i krocze wtulone w pośladki.
-Żadnych sztuczek- mruknąłem, zamykając oczy.
-Oczywiście- odparł potulnie.
Nigdy jeszcze z nikim nie spałem tak, jak teraz z nim. Chociaż... spałem to złe słowo. Nie minęło nawet pięć minut, a jego ręka już wsunęła się pod koszulkę gładząc mój brzuch. Postanowiłem to zignorować, mając nadzieję, że zaraz odpuści, ale wcale tak nie było. Jego usta zaczęły muskać mój kark, a ręka w końcu zjechała na krocz,e wydobywając z moich ust przeciągły jęk.
-Lucas!- warknąłem, odsuwając jego rękę.- Przecież obiecałeś.
-Obiecałem, że nie będzie seksu- wymruczał cicho wprost do mojego ucha.- O dotykaniu i lizaniu nie było mowy.
-Chcę spać!
-Ale on nie chce...- mówiąc to zacisnął rękę na moim, już odrobinę pobudzonym, kroczu. Westchnąłem cicho.
-Ale rodzice...
-Daj spokój. Nikt nic nie usłyszy. Nie będziemy się bzykać, tylko trochę sobie podogadzamy.
To nie był najlepszy pomysł, chociaż bardzo kuszący. Lubiłem, kiedy mnie dotykał. Wbrew pozorom był bardzo delikatny. Poza tym znał się na rzeczy.
-Nikt nas nie usłyszy, obiecuję- zapewnił, głaskając mnie po udzie.
-Ale...
-Nie bądź cipą.
Zazgrzytałem zębami, powstrzymując się od ciętej riposty. Znowu tak do mnie powiedział.
-Nie jestem cipą.
-Udowodnij.
-To wyzwanie?- uniosłem brew, chociaż nie mógł tego zobaczyć.
-Ba. Chcę...
-Nie zrobię ci loda- zastrzegłem od razu.
Prychnął cicho.
-Pokaż, że masz jaja. Pieść mnie.
-Że niby po...?
-Wszędzie.
Odwróciłem się przodem do niego, nerwowo zagryzając wargę. Czułem, że pieką mnie policzki i nie wiedziałem, co powinienem powiedzieć.
-No, dalej- ponaglił mnie.
Niepewnie wyciągnąłem rękę i dotknąłem nią jego nagiego torsu. Przesunąłem po nim opuszkami palców, nie bardzo wiedząc, co zrobić.
-Tak to ja się mogę macać ze swoją babcią- mruknął, łapiąc mnie za dłoń i przyciskając mocno do swego ciała.- Ze mną nie wolno ci być nieśmiałym. Lubię zboczony i perwersyjny seks, a ty musisz mi go zapewnić. Jak niby chcesz to zrobić, skoro boisz się mnie dotknąć?
-Nie boję się- zaprzeczyłem słabo.
-No to dotykaj. Śmiało. Jeśli mi chociaż nie stanie, zawlokę cię za włosy na dół i przerżnę przy rodzicach. Przyrzekam.
Byłby do tego zdolny i to chyba przerażało mnie najbardziej. Dobrze jednak mu się mówiło, skoro miał w tym jakieś doświadczenie.
-Nie wiem, co robić- rzuciłem bezradnie.
-Lekcja pierwsza, Andy. Złap mnie za krocze... No, dalej, ono nie gryzie.
Niepewnie ułożyłem dłoń na jego przyrodzeniu ukrytym jedynie pod bokserkami. Było ciepłe i miękkie.
-Nie zaciskaj ręki, tylko ją tam trzymaj, dobra? Teraz mały teścik. Strefy erogenne u facetów, nie licząc podbrzusza i niżej. Co byś wymienił?
-N... nie wiem.
-Nigdy nie robiłeś sobie dobrze?
-No robiłem, ale... No... 
-Kombinuj, Andy.
Nie miałem pojęcia, o co mu chodzi. Nie znałem się na tych sprawach. Blondyn widząc moją niepewność i zażenowanie, złapał mnie za kark i przysunął moją twarz do swojego torsu.
-Liż- powiedział.
Wysunąłem język i trąciłem nim jego prawy sutek. Ku mojemu zdumieniu, poczułem jakieś dziwne drgnięcie w jego kroczu. Zachęcony tym zacząłem robić to o wiele śmielej. Na przemian lizałem i ssałem jego prawy sutek i pomrukiwałem z zadowolenia, kiedy dusił w sobie ciche jęki. Jego penis wyraźnie powiększał się pod moją dłonią.
-Całkiem nieźle- mruknął cicho, jeszcze szerzej rozkładając nogi.
-Ręka... Wsadź mi ją w majtki i dokończ ręką- powiedział cicho.
-Ale...
-Chyba się nie wstydzisz?
Z zażenowaniem wsunąłem dłoń pod jego bieliznę i zacisnąłem palce na jego przyrodzeniu. Westchnął z zadowoleniem. Zacząłem poruszać ręką, z początku trochę nieporadnie i niepewnie, potem szło mi już trochę lepiej. Lucas sam wypychał biodra, pomagając mi w tym. Widząc, że jest mi niewygodnie, zsunął sobie bieliznę na uda, uwalniając swojego członka pod kołdrą. Poruszałem tam ręką ostro, nie chcąc, żeby znowu mnie nazwał cipą.
Jęknął głośno i trysnął wprost na moją dłoń.
-Uch, Andy... Nie jesteś aż tak wielką cipą, jak myślałem. Pozwól jednak, że ja pokażę ci, jak to się robi.
Wciąż ciężko dyszał, kiedy przycisnął mnie swoim ciałem do łóżka. Zaczął się o mnie sugestywnie ocierać, a jego penis wsuwał się pod moją koszulkę, brudząc ją i mnie spermą. Po chwili już mnie pieścił ręką, a usta ssały zawzięcie moją szyję. Zatkałem sobie usta ręką, żeby nie wymsknął mi się żaden głośny jęk, a drugą zaciskałem mocno na pościeli. Byłem już blisko, tak blisko...
Pocałował mnie mocno w usta, tłumiąc mój głośny jęk rozkoszy.
Oddychając ciężko, zmusiłem ciężkie ciało do uniesienia się z pościeli i naciągnięcie na tyłek bielizny, którą Brey zsunął mi w trakcie.
-Teraz możemy iść spać. Jutro są jeszcze u nas bachory, ale pojutrze możesz przyjechać- powiedział, co znaczyło; "Jutro nic nie zdziałamy, ale pojutrze chcę się z tobą pieprzyć".
Nie mówiąc ani słowa, zamknąłem oczy i nawet nie wiem, kiedy zasnąłem.



Lucas
-Wstawaj, leniu!
Ktoś szarpał mnie mocno za ramię, co okropnie mnie irytowało.
-Spadaj!- warknąłem, zakrywając sobie głowę poduszką.
-Lucas, do cholery! Zaraz spóźnisz się do szkoły.
-Dzisiaj nie idę.
-Idziesz.
Prychnąłem cicho. Pewnie, i jeszcze co? Nikt nie będzie mi rozkazywał!
-Bo co mi zrobisz?
-Hmm... Chciało ci się jutro seksu, co? Jeśli nie wstaniesz w przeciągu dwóch minut, o seksie będziesz mógł jedynie pomarzyć.
Wyjrzałem spod poduszki i spojrzałem na niego ze złością. Miałem ochotę go zabić.
-Od razu lepiej. Odrobiłem ci już zadanie domowe i włożyłem wszystko do plecaka. Lepiej żeby ta bajka o zadaniach brzmiała wiarygodnie, prawda?
Odszedł od łóżka, grzebiąc za czymś w szafce, a ja zwlokłem się z łóżka i poszedłem do łazienki.
Po kąpieli zeszliśmy na dół, gdzie na stole czekały już na nas kanapki i gorąca herbata.
-Dzień dobry- przywitałem się.
Kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Dzień dobry. Siadajcie, chłopcy, i jedzcie, zaraz musicie wychodzić do szkoły. Smacznego.
-Dzięki, mamo- rzekł Andy, od razu wgryzając się w jedną z kanapek, a ja w tym czasie zastanawiałem się, czy też by się tak głupio uśmiechała, gdyby wiedziała, że jej syn użycza mi swojego tyłka do rozładowania napięcia seksualnego.
Po śniadaniu wsiedliśmy do mojego samochodu i pojechaliśmy pod szkołę. Miałem całkiem dobry humor, co rzadko mi się zdarzało z samego rana.
-Nie rób z siebie ofiary- burknąłem do Andiego i ruszyłem za szkołę, żeby sobie jeszcze zapalić przed lekcją.
Był tam Muller i patrzył na mnie z rządzą mordu. Nic sobie z tego nie robiłem, nie miałem zamiaru się z nim użerać. Na szczęście nie odezwał się nawet słowem i mogłem w spokoju sobie zapalić.
Na lekcjach nie było żadnej rewelacji. Ot, straszna nuda i jednak kartkówka, na której Andy rzucał we mnie ściągami. Nie mam pojęcia, jakim cudem nauczycielka tego nie zobaczyła. Tak czy siak, i ja i Tomas na tym skorzystaliśmy.
-Idziemy dzisiaj się zabawić?- spytał Tomas.
-Nie mam ochoty, ale chętnie pójdę trochę przypakować na siłownię. O siedemnastej u mnie?
-Ok.



Andy
Na dworze było coraz zimniej, jednak dzięki kurtce, którą kupił mi Lucas, prawie w ogóle nie zmarzłem. Jedynie twarz miałem całą zdrętwiałą, ale to dało się przeżyć. Ciekawiło mnie, jak długo ma zamiar utrzymywać to, co jest między nami.
Szedłem przez park, do domu miałem już bardzo blisko, kiedy nagle w oddali zobaczyłem kilku chłopaków ze swojej szkoły. Na ich czele stał ten, który najczęściej mnie zaczepiał.
Chciałem się wycofać i zmienić trasę, ale zauważyli mnie. Odwróciłem się na pięcie i poszedłem z powrotem, mając nadzieję, że nie będą mnie gonić.
-Hej, pedale!
-Gdzie ci się tak spieszy?
-Chodź tu, kotku, zabawimy się!
Zacisnąłem rękę na pasku mojej torby, w której trzymałem książki i przyspieszyłem.
-Gdzie idziesz? Przywitaj się z kolegami!
Słyszałem, że są coraz bliżej i co jakoś czas odwracałem się nerwowo. W parku nie było nikogo innego, co zmniejszało moje szanse na wywinięcie się.
Usłyszałem tupot ciężkich butów i obejrzałem się ze zdumieniem. Pięciu chłopaków biegło w moją stronę, a ich miny jasno dawały do zrozumienia, że nie są zbyt przyjaźnie nastawieni.
Zacząłem uciekać, ale było już za późno. Dorwali mnie i otoczyli. Próbowałem jakoś uciec, ale nie miałem na to szans. Co chwilę któryś z chłopaków zagradzał mi drogę.
-Czego chcecie?- spytałem, patrząc na Joe Mullera.
-Och, nic wielkiego- mruknął chłopak, uśmiechając się zimno.
-Pozwólcie mi odejść- powiedziałem cicho, wręcz błagalnie.
-Może potem... bierzcie go chłopaki. Pokażemy Breyowi, że nie pozwolimy mu sobą rządzić!
Poczułem silne uderzenie w twarz, które powaliło mnie na ziemię. Kiedy chciałem się podnieść, inny chłopak kopnął mnie w brzuch tak, że znowu upadłem. Skuliłem się, kiedy zaczęli mnie kopać- po twarzy, plecach, brzuchu, torsie, rękach, nogach... Wszędzie.
-Tom, co ty? Nie chcesz się zabawić?- odezwał się Joe, patrząc na jednego ze swoich chłopaków.
Otworzyłem oczy i spojrzałem na jednego z nich, który stał na uboczu. Wpatrywał się we mnie z jawnym współczuciem.
-Nie będę brał w tym udziału, Joe- powiedział, kręcąc przecząco głową.- Mam już kuratora, jeden wyskok i idę do poprawczaka albo siedzieć. Poza tym, nie bawi mnie kopanie ludzi, którzy nawet nie potrafią się obronić.
-Jeśli teraz odejdziesz, Tom, wylatujesz z paczki- warknął Muller najwyraźniej niezadowolony odmową kolegi.
Chłopak pokręcił tylko głową, odwrócił się na pięcie i odszedł.
-Później się nim zajmiemy- westchnął Joe i jego uwaga ponownie skupiła się na mnie. Jeden z chłopaków podniósł mnie do pionu, a potem silny cios innego prawie zwalił z nóg. Nie wiem, ile czasu mnie tak bili, ale bolało mnie całe ciało i marzyłem tylko o tym, żeby to wszystko się skończyło.
Byłem już na granicy świadomości, kiedy tak po prostu zostawili mnie na ścieżce w parku. Skuliłem się, czując okropny ból brzuch. Wszystko mnie bolało.
Zakaszlałem cicho i jęknąłem, kiedy zobaczyłem, że z ust również leci mi krew. To nie wyglądało najlepiej.
Zamknąłem oczy. Tylko na chwilę... Chciałem chwilę odpocząć, zanim wstanę i pójdę dalej do domu. Tylko chwilę odpocznę, a potem pójdę.
Na pewno pójdę...
Nie zasnę.
Nie zasnę...



Lucas
Siedziałem na siłowni z Tomasem i rozmawialiśmy o jakichś kompletnych głupotach, kiedy zadzwonił mój telefon. Zdziwiłem się, kiedy na wyświetlaczu zobaczyłem imię bruneta.
-Halo?- spytałem zdziwiony.
-Lucas?- głos z pewnością nie należał do Andiego, ale skądś go znałem.
-Skąd masz telefon Andiego? I kim jesteś?
-Tom.
-Tom? Ach, tak. Skąd masz jego telefon?
-Joe i reszta pobili go w parku i...
-CO?!
-Nie przerywaj mi! Jest nieprzytomny, nie mogę go docucić. Pakuj dupsko w samochód i przyjeżdżaj tutaj, byle szybko.
-W którym parku?
-W parku 108.
-Ok, zaraz będę.
Rozłączyłem się i westchnąłem ciężko autentycznie zaniepokojony.
-Co jest?- spytał Tomas.
-Muller pobił Andiego w parku, muszę tam jechać. Nie daruję temu gnojowi- burknąłem.

2 komentarze:

  1. No i kolejny dramat się wkrada, tak mimochodem pojawia się nowa postać, pewnie zaraz wypadnie, ale opisując go, Toma, bardzo ale to bardzo rozpaliłaś moją wyobraźnię. "Przeżyją najsilniejsi...", "Czy kumple wybaczą ci twoje opory...", jak widać z Joe g*wniany kumpel >< Jakim sposobem tacy ludzie wciąż znajdują ludzi do otoczenia się nimi?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuuu Lucas ty kurde martwisz się o Andyego.. Jejku, jejku.. Co ja tu widzę.. Dlaczego? Dlaczego te rozdziały nie są dłuższe?! Why!!?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)