wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 18


Lucas
Kolejny parszywy dzień w szkole. Kolejne chwile, w których miałem ochotę wziąć nóż i wymordować ich wszystkich. Oszczędziłbym chyba tylko Tomasa, bo jako jedyny w ostatnich dniach mnie nie wkurwiał i mogłem przy nim trochę odetchnąć. Te jego głupie zachowanie sprawiało, że czułem się jak dawny Lucas i mogłem oderwać się od rzeczywistości.
Powróciły te cholerne sny! Znowu miałem przed oczami napalonego faceta, z penisem w pełnej gotowości. To było nie fair! Jeśli ma mi się śnić coś takiego, to byłbym wdzięczny, gdyby chociaż to była dziewczyna. No, cóż...
Marzenia ściętej głowy.  Jakby tego było mało, nawet pieprzenie nie było w stanie mnie uchronić przed tymi snami. Gdy widziałem Andy'ego, wszystkie uczucia zaczynały we mnie wręcz szaleć. Z jednej strony była to nieposkromiona żądza i chęć posiadania go na własność. Mam dobrą pamięć i dobrze wiedziałem, jak to jest być w nim... Z drugiej jednak strony miałem ochotę go zasztyletować za to, że tak bezczelnie mnie... rzucił? Chyba tak. Nikt jeszcze mnie nie rzucił, on był pierwszy i bardzo mi się to nie podobało. Szczerze powiedziawszy, to nawet do końca nie wiedziałem, jak inni go traktują. Raz czy dwa poprosiłem Tomasa, żeby się nim zajął, ale to chyba nie zadziałało, bo nadal miał mnie gdzieś. Wyglądało więc na to, że będę musiał poprosić jeszcze kilka innych osób, żeby się nim zajęły.
Po przemyśleniu wszystkiego doszedłem do wniosku, że chcę tylko mu dokuczyć, a nie zrobić krzywdę. Wiedziałem, że w innym wypadku nie zmieni zdania.
Głupi pedał.
Udało mi się go dorwać na długiej przerwie w łazience. Stał przed lustrem i przyglądał się swojej twarzy. Kiedy mnie zobaczył, od razu odsunął się krok w tył. Patrząc na niego, przyszło mi na myśl, że zachowuje się jak zaszczute zwierzątko.
Tylko czemu...?
-Hej, Andy... Co tam?- spytałem.
Rozpiąłem spodnie, stając przy pisuarze z zamiarem odlania się.- Nadal upierasz się przy swojej decyzji?
Nie odpowiedział, więc obejrzałem się, chcąc sprawdzić, o co chodzi. Przyglądał mi się uważnie, zupełnie jakbym miał zamiar się na niego rzucić.
-No? Odpowiesz mi?
-Nie zmieniłem zdania- odparł lekko drżącym głosem.
-Na pewno? Wiesz, możemy trochę zaostrzyć reguły gry.- Gdy skończyłem, zapiąłem spodnie i odwróciłem się w jego stronę.- Naprawdę nie chcę ci zrobić krzywdy, ale ty sam się o nią prosisz.
-Po prostu się odczep i pozwól mi w spokoju skończyć tę szkołę.
-Nie. Jesteś mój. Odkąd zgodziłem się na nasz układ, nie masz prawa się wycofać. Wiedziałeś od początku, w co się pakujesz i nie możesz tak po prostu zmieniać sobie zdania. Chcę cię mieć i dopóki to się nie zmieni, nie odpuszczę.
-Nie zmienię zdania- odarł twardo, sprawiając, że moja irytacja tylko się pogłębiła.
-Ja też nie. Naprawdę chcesz sprawdzać, który z nas jest bardziej uparty?
-Po prostu mnie zostaw!
-Nie ma takiej opcji. Szykuj się na prawdziwe lanie, Andy. Skończył się dzień dziecka.
-Jesteś nienormalny!- krzyknął, wyraźnie wyprowadzony z równowagi.
-Ja? Nienormalny? Wybacz, ale nie zauważyłem... Ja tylko chcę z powrotem to, co moje. I tyle. Dlaczego już tego nie chcesz? Źle ci było? Odpowiedz, do cholery, zanim stracę cierpliwość!
-Nie pozwolę, żeby ktoś traktował mnie przedmiotowo. Nie ważne, czy było dobrze, czy źle. Teraz już tego nie ma. Jesteś głupi, jeśli myślisz, że bijąc mnie i strasząc, przekonasz mnie do zmiany zdania. Jeśli jeszcze nie zauważyłeś, nie tak łatwo mnie złamać. Może i jestem gejem i nie wyglądam na specjalnie silnego przy moich biednych pięćdziesięciu pięciu kilogramach na sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, ale to nie oznacza, że jestem przegiętą ciotą.
-Ty wstrętny, mały...
-Przestańcie mnie zaczepiać.
Wszystko się we mnie gotowało, zwłaszcza że potem Andy po prostu wyszedł sobie z łazienki. Ze złością kopnąłem w drzwi jednej z kabin, ale nie poczułem się lepie. Miałem ochotę kogoś obedrzeć ze skóry i to najlepiej jak najwolniej.
Przemyłem twarz zimną wodą, chcąc się trochę uspokoić. Miałem nadzieję, że nie będzie po mnie widać, w jakim jestem stanie.
Kurwa!
Nienawidzę swojego życia!
Usłyszałem dzwonek, więc poszedłem na lekcje. Po drodze zatrzymała mnie Mary, pytając, czy wszystko w porządku. Nic nie było w porządku, ale nie miałem ochoty się jej z tego spowiadać. Czułem na sobie wzrok Andy'ego, więc żeby zrobić mu na złość, pocałowałem ją.
-Tak się ostatnio zastanawiałem... W sumie, dużo nas łączy i pomyślałem, że... Może powinniśmy spróbować?
Mary patrzyła na mnie z szeroko rozwartymi oczami, inni z klasy zresztą też. Tomas wyglądał, jakby ktoś nieźle przypieprzył mu w głowę młotem pneumatycznym.
Blondynka uśmiechnęła się szeroko.
-Pewnie! Już od dawna wiedziałam, że będziemy do siebie świetnie pasować.
Uśmiechnąłem się lekko i pocałowałem ją. Kiedy nikt nie patrzył, spojrzałem na Andy'ego wyzywająco. Wzruszył tylko ramionami, odwracając wzrok i zajmując swoje miejsce.
Dopiero kiedy Mary się do mnie dosiadła, uświadomiłem sobie, że Tomas nagle gdzieś przepadł.



Andy
Kiedy dotarłem do sali Colina, jedna z grup akurat kończyła zajęcia. Widząc mnie, kazał mi już iść się przebrać i przyjść.
Ubrałem swoje białe trampki, czarne luźne spodnie i szarą koszulkę. Colin ułożył nam matę z materacy.
-Od czego zaczynamy?- spytałem niepewnie.
-Od rozgrzewki. Najpierw trochę sobie pobiegaj, a potem pomogę ci się rozciągnąć.
-Ok.
Szybko się rozgrzałem. Colin pokazał mi, w jaki sposób rozciągnąć wszystkie potrzebne mięśnie. Zajęło nam to prawie godzinę, ale Colin był zdania, że na początku muszę to robić tyle czasu.
-Ok, teraz przejdziemy do ciosów. Zacznijmy od podstawy karate. Pokażę ci, jak wyprowadzić szybkie i celne ciosy. Najlepiej celować w nos, ewentualnie tak, żeby jak najmniej uszkodzić sobie rękę. Zawsze musisz trzymać gardę. Ponieważ podczas uderzenia bardzo łatwo ktoś może ci połamać szczękę, jedną ręką zaciśniętą w pięść zawsze osłaniasz twarz. Rozumiesz?
Colin pokazał mi, w jaki sposób mam trzymać ręce.
-Jest ok, ale nie możesz stać w miejscu jak kołek. Zawsze utrzymuj kontakt wzrokowy z przeciwnikiem i nie daj się zajść od tyłu. Jeśli cię złapie, masz już praktycznie pozamiatane.
Kolejne pół godziny uczyłem się ciosów. Colin udawał mojego przeciwnika i próbował zajść mnie od tyłu. Na rękach miał specjalne ochraniacze, które trzymał na wysokości swojej twarzy i to w nie uderzałem. Kolejne pół godziny poświęcił na jakąś inną technikę. Pokazywał mi, jak uwolnić się, kiedy napastnik już mnie złapie. W banalny sposób rzucał mną po całej zaimprowizowanej macie, pokazując, jak łatwo można kogoś załatwić, nawet nie używając zbytniej siły.
Już pod sam koniec zajęć, kiedy leżąc, miałem go przewrócić, jakimś dziwnym trafem wywróciłem go wprost na siebie.
-Tak miało być?- spytałem.
Nagle poczułem jego usta na swoich. Otworzyłem szeroko oczy, nie rozumiejąc, o co chodzi.
-Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać- wymruczał cicho, gładząc dłonią mój policzek.
-Jesteś gejem?- zapytałem ze zdumieniem.
Kiwnął smętnie głową.
-Przeszkadza ci to?- zapytał.
-N-nie, no co ty? Przecież ja też nim jestem.
Cisza. Obaj błądziliśmy wzrokiem po sali, nie chcąc spojrzeć sobie w oczy, kiedy nagle Colin znowu się odezwał.
-Mogę cię pocałować?
Zawahałem się. Oblizałem spierzchnięte usta, niezdecydowany. W końcu kiwnąłem twierdząco głową, a szatyn ochoczo przylgnął wargami do moich ust.
Całował mnie niespiesznie, wsuwając i wysuwając język z moich ust. Przez całe moje ciało przeszedł dreszcz, kiedy naparł na mnie jeszcze bardziej. Odwzajemniłem to, czując znajome ciepło rozlewające się w dole brzucha.
-Jesteś prawiczkiem?- zapytał cicho, liżąc moją szyję.
-Nie. A ty?
-Hmm... Zależy z której strony.- Zarumieniłem się, kiedy załapałem, o co mu chodzi. Zaśmiał się cicho.- Miałem kilku chłopaków, ale żaden nie miał mnie. A ty?
-Uhm... Ja... No...
-Ej, nie wstydź się. Przecież to normalne.
-Nie chcę, żebyś mnie wziął za zwykłą ciotę.
-Kogoś z takim paskudnym charakterkiem? Chyba żartujesz.
-No... Nikogo nie miałem i... Sam wiesz.
-Rozumiem.
Jego dłoń gładziła moje biodro, by po chwili niespiesznie wsunąć się pod koszulkę i dotykać mojego brzucha. Pozwalałem mu na to, wciąż czerwony na twarzy. Co prawda sprawa z Lukasem nie wypaliła, ale miałem nadzieję, że Colin nie będzie aż taki okrutny. Poza tym, jego dotyk był taki przyjemny...
-Chciałbym go dotknąć- mruknął cicho, ocierając się o mnie sugestywnie.
-Nie uważasz, że przesadzasz?
-Tylko dotknąć- podkreślił.- Nie mówię, że już teraz. Może... chciałbyś spróbować z mną... być?
Spojrzałem na niego ze zdumieniem.
-Przecież mnie nie znasz, spotkałeś mnie zaledwie kilka razy.
-Wiem, że jesteś gejem i masz problemy. Wiem też, że masz zajebiście zadziorny charakterek i potrafisz całkiem dobrze całować. Gorący z ciebie facet, Andy. Wiesz, nie lubię ciepłych kluch. Poza tym, będziemy mieć czas, żeby się poznać.
-Mógłbym to przemyśleć?
-Jasne.
Uśmiechnął się lekko, całując mnie delikatnie w usta.
Trzask drzwi spowodował, że obaj zerwaliśmy się pospiesznie z materaców.
-Chyba przyszła następna grupa- mruknął Colin, patrząc na mnie przepraszająco.- Wygląda na to, że na dzisiaj koniec. Widzimy się jutro?
-W porządku.
-W razie czego, dzwoń.
Chrząknąłem cicho, patrząc na niego niepewnie. Uśmiechnął się lekko i potarmosił moje włosy.
-Do jutra- rzucił, całując mnie krótko w usta.
Gdy wracałem do domu, byłem nieźle skołowany. Nie wiedziałem, jakim cudem Colin się mną zainteresował i czemu jego ciepły dotyk tak bardzo mi się podobał, ale to chyba nie miało zbyt wielkiego znaczenia. Ważne, że było mi dobrze i chociaż na chwilę mogłem zapomnieć o tym, jak koszmarne jest moje życie.


Lucas
Nie byłem pewien, czy bycie chłopakiem Mary to dobry pomysł, ale nie chciałem sobie tym zawracać głowy. Przecież w każdej chwili mogę z nią zerwać, prawda? To żaden problem.
Siedzieliśmy u mnie w pokoju i gadaliśmy o jakichś pierdołach, na których w ogóle się nie skupiałem, tłumacząc się zmęczeniem. Wiedziałem, że za jakiś czas zaczniemy się całować, a potem przejdziemy do konkretów. To właśnie było w Mary fajne. Na początku udawała niewinnego, słodkiego kociaka, który zwraca na siebie uwagę, ale w łóżku zamieniała się w autentyczną tygrysicę, pozwalając mi niemal na wszystko. Lubiłem ostry i perwersyjny seks, a ona zachowywała się jak zwykła dziwka, dogadzając mi na wiele sposobów. To nie była normalna dziewczyna, tylko maszyna do zaspokajania mnie.
Czy kogoś innego? Chyba nie bardzo mnie to obchodziło.
Bo ja nie chciałem mieć dziewczyny, tylko kogoś, kto będzie mnie zaspokajał. Jako osiemnastolatek mam swoje potrzeby i muszę się gdzieś wyładować.
Moim zdaniem każdy facet powinien mieć swoją prywatną Mary.
I tyle.

2 komentarze:

  1. Szkoda mi słów na ten rozdział, wszystko się przysłowiowo "pieprzy", a muzyka w słuchawkach jest tak denna jak cały wątek znalezienia sobie przez chłopaków innych "ujść". Tzn. nic nie mam do pomysłu, ale prawda jest taka, że ani trochę mnie nie cieszy to, że sobie chłopaki musieli znaleźć inne partie, by uświadomić to co do siebie czują, jeśli jeszcze obaj to czują, bo "wypalenie" Anego nieco mnie zaaastanawia ;(
    Ale fajnie nakręciłaś to, że Tomas olał Zdzicha (ale wpadka, nazwałam Toma Zdzichem XD Biedny Kim Hyun Jung haha... a może Luc?) No nic, zobaczmy co będzie dalej i mam nadzieję, że Tomas podbierze Lucowi tą "tygrysicę" Bleee..

    OdpowiedzUsuń
  2. Andy.. Ty się kurde przypadkiem nie zacznij umawiać z tym debilem, bo ja cię kurde osobiście wykastruję. Bo co? Bo Lucas jest kurde gorszy? Bo co.. Bo blondyn? Pff.. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)