wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 20

Lucas
Nic mnie tak nie wkurza, jak przychodzenie do szkoły i oglądanie co rusz tych samych twarzy. Pedałki kulą się po kątach, żeby tylko nie być przeze mnie zauważonym, niektórzy zgrywają cwaniaków i udają, że moja osoba nie wywiera na nich wrażenia, a niektórzy otwarcie się ze mną witają. Nic jednak nie zmienia faktu, że są to wciąż ciągle te same osoby.
Siedziałem w ławce, ziewając co chwilę. Znowu się nie wyspałem i okropnie mnie to irytowało, tak jak te przeklęte sny. Czasami naprawdę nienawidzę swojego życia.
-Siadajcie już. Mamy nową uczennicę w klasie. To jest Maja Turner, mam nadzieję, że dobrze ją przywitacie.
Spojrzałem na laskę i miałem ochotę zagwizdać. Całkiem niezła z niej sztuka. Miała długie, rude włosy splecione w gruby warkocz, niebieskie oczy i całkiem zgrabną sylwetkę. Ponoć rude mają temperament, ciekawe, czy ta też?
-Niezła laska, co?- mruknąłem do Tomasa.
Zerknął na dziewczynę nie do końca przytomnie, po czym burknął coś niezrozumiale. To miało chyba oznaczać, że niezbyt go ta dziewczyna interesuje.
Nauczyciel kazał dziewczynie usiąść i od razu przeszedł do sprawdzania obecności. Ruda przez chwilę patrzyła po klasie, po czym podeszła do Andy'ego i zapytała.
-Mogę usiąść?
Farbowany brunecik bez słowa ściągnął swoją torbę z drugiego krzesła. Dziewczyna przecisnęła się miedzy ławką a krzesłem, na którym siedział Tramp, i usiadła przy oknie. Szybko rozpakowała swoje rzeczy, przedstawiając się i uśmiechając sympatycznie do chłopaka.
Zazgrzytałem zębami ze złości. Chyba nigdy nie zrozumiem kobiet. Czy one naprawdę nie widzą, kiedy mają do czynienia z kompletnymi łamagami, ciotami i tak dalej? Przecież na pierwszy rzut oka było widać, że Andy jest zniewieściały. Ba! To wielkie niedomówienie. No, dobra, może i miał zadziorny charakterek i nie pozwalał tak po prostu sobą pomiatać. Może i był odważny, prezentując swój własny styl bez cienia wstydu i zawodu, kiedy nie został zaakceptowany. Może i był uparty i nie poddawał się wpływom, ale... I tak było widać, że zwykła z niego baba.
Chciałem zagadać do rudej po lekcji, ale ona najwyraźniej nie miała zamiaru opuszczać Andy'ego, chociaż on nie wyglądał na zachwyconego tym stanem rzeczy. Mimowolnie trzymałem się z dala, bo tak naprawdę było mi strasznie głupie za te ostatnie dni, kiedy zezwoliłem innym się nad nim znęcać. Z tego, co słyszałem, wszyscy używali sobie na nim ile mogli i już chyba nie byłem w stanie im na to pozwalać. Jeszcze wcześniej to głupie pobicie wyprowadziło mnie z równowagi, a teraz, patrząc na jego smutną twarz i wyraźną niechęć, było mi go zwyczajnie żal. Chociaż nigdy się nie skarżył, wiedziałem, że nie jest mu łatwo. Chyba zwyczajnie go polubiłem i jak głupio by to nie zabrzmiało, naprawdę nie chciałem, żeby działa mu się krzywda, tym bardziej, że Tramp był uparty i nie miał zamiaru paść pe mną na kolana.
Pora więc na zmianę planów.
Na długiej przerwie, kiedy siedziałem na stołówce z Tomasem i Mary (olśniło mnie, że przecież ja i Mary jesteśmy razem, o czym zupełnie zapomniałem) zobaczyłem, że nowa siada z Andym i jeszcze jakąś grupką ludzi. Na początku nie rozumiałem, jak to się stało, że Andy mimo wszystko znalazł sobie kolegów.
Dwóch z nich kojarzyłem. Blondyn i szatyn w okularach. Nakryłem ich na gejowskim wyznaniu miłości podczas jakiejś głupiej lekcji. Chyba nigdy tego nie zapomnę.


...Lucas wszedł do toalety i zamarł, kiedy zobaczył blondyna klęczącego na środku pomieszczenia. Chłopak siedzący na parapecie patrzył na niego w skupieniu, zawzięcie cmokając jakiegoś lizaka.
-No, i ten tego... Nie śmiej się, Rob! Ja cię, no... kocham, wiesz?! Tylko nie mów nic mojemu tacie! Jak się pokapował, że mu zwinąłem kajdanki i kondomy w wiadomym celu, powiedział, że odstrzeli ci jaja! Ale ja i tak cię kocham!
-Theo...
-Nie przerywaj! Miało być romantycznie.
-Co jest romantycznego z tobą pieprzącym od rzeczy, klęczącym w cuchnącej rzygami łazience?- spytał sceptycznie szatyn, poprawiając sobie okulary na nosie.- Poza tym... nie jesteśmy sami.
-Ale ty... COO?!
Blondyn odwrócił się gwałtownie i momentalnie zarumienił, widząc Breya w drzwiach.
-Ja tylko żartowałem!- krzyknął, pospiesznie podnosząc się z podłogi.
-Theo, błagam- mruknął Rob.- Ile ty masz lat?
-Pedały?- spytał nowoprzybyły, patrząc na chłopaków z wyraźną kpiną.- Chyba wiecie, że pedalstwo jest w tej szkole zabronione?
-Taa?- spytał szatyn, patrząc na niego z uwagą.- A kto tak powiedział?
-Ja!
Lucas wyprowadził cios pięścią, chcąc uderzyć blondyna w twarz, ale ten z łatwością uniknął jego ciosu. Błyskawicznie cofnął się pod okno, patrząc na Breya z głupim uśmiechem na twarzy.
-Niezły unik, ale to ci i tak nie pomoże- powiedział Lucas.
-Zobaczymy- odparł blondyn, najwyraźniej gotowy do walki.
-Spokojnie, kochanie- rzucił szatyn, wciskając koledze lizaka do buzi. Zeskoczył z parapetu, a jego trampki plasnęły cicho, rozchlapując wodę.- Ja się tym zajmę.
Była to najdziwniejsza walka w całym życiu Lucasa. Żaden z nich tak naprawdę nie oberwał. Trochę się tylko poszarpali, ale Lucas wyczuł, że ten pedał byłby dla niego naprawdę godnym przeciwnikiem. Była to zwykła próba sił, którą Theo komentował z prawdziwym zapamiętaniem. Skończyło się na tym, że Lucas już dłużej nie mógł wytrzymać i patrząc tęsknie na pisuary, stwierdził, że mają u niego luz i szybko pobiegł się załatwić.
Siedzący na parapecie blondyn przechylił się w bok i otworzył szeroko oczy, gwiżdżąc.
-O, stary. Niezły sprzęt.- Lucas spojrzał na niego morderczo. Jeszcze tego było mu mało, żeby jakiś pedał podziwiał jego penisa.- Niejednego byś tym uszczęśliwił.
Szatyn sapnął zrezygnowany. Złapał go za nadgarstek i siłą pociągnął w stronę wyjścia.
-Wystarczy, Theo. Idziemy.
-Ale ja chcę popatrzeć, Rob...
Lucas westchnął cicho. Bardziej zakręconego pedała nie widział, ale, niech go cholera, jeśli nie polubił tego trzepniętego blondynka...


O, tak... Pamiętam doskonale. Pokręciłem głową, zastanawiając się, jak oni, do cholery, się poznali? Przecież Andy nie mógł tak po prostu wywęszyć, że są tacy sami.
Tak czy siak, na długiej przerwie dałem wszystkim cynk, że od teraz Andy znowu jest nietykalny. Omal nie zatłukłem jednego chłopaka, kiedy na SKS-ach uderzył Trampa w twarz na tyle mocno, że polała się krew.
-Wszystko w porządku, Andy?- zapytał trener.
-Tak, nic mi nie jest. Zaraz wrócę.
Tramp poszedł do szatni. Automatycznie ruszyłem za nim, ale trener kazał mi grać, więc musiałem zostać.
Zakląłem ze złością. To była idealna sytuacja, żeby z nim pogadać.



Andy
Nie chciałem, żeby Maja się ze mną zadawała. Nie miałem pojęcia, jak może być potraktowana przez tych wszystkich chłopaków, którzy się nade mną pastwili. Prędzej czy później na pewno znalazłby się jakiś damski bokser, a ja nie chciałem nikogo narażać.
Maja zdawała się tego nie dostrzegać. Cały czas za mną łaziła, co bardzo mnie dziwiło.
Gdy wszedłem na stołówkę i wziąłem już sobie jedzenie, ktoś złapał mnie za ramię.
-Siema, Andy- rzucił ktoś z rozbawieniem. Odwróciłem głowę i napotkałem niebieskie oczy Theo.- Szukam cię po tej budzie już od dobrych dwóch dni. Chciałem z tobą pogadać, ale że zachorowałem i nie miałem twojego numeru... No, nieważne. Chodź, Rob już na nas czeka. Chyba nie masz nic przeciwko zjedzenia śniadania w naszej obecności? I kto to jest?
Theo paplał jak najęty, ale był bardzo sympatyczny i nie miałem do niego o nic pretensji. Ktoś tryskający dobrym humorem był mi na gwałt potrzebny, żeby jakoś wyciągnąć mnie z dołka. Do końca szkoły jeszcze daleko, a moje problemy się same nie rozwiążą.
Przedstawiłem chłopakom Maję i usiadłem z nimi przy stoliku.
-Ostrzegam, że ktoś może chcieć tu przyjść i trochę nam podokuczać- powiedziałem.
-To dobrze- mruknął Rob, grzebiąc w swoim plecaku.- Zobaczenie z bliska jak puszczasz pawia na Atkinsona pewnie jest bardziej ciekawe niż oglądanie tego z daleka.
Zarumieniłem się, ale nie odpowiedziałem. Maja chichotała z kawałów, które co rusz serwował jej Theo.
-Och, szkoda, że jestem gejem- powiedział, udając załamanie.- Normalnie bym się w tobie zakochał, dziewczyno.
-Jesteś gejem?- spytała Maja zdumiona.
-Mhmm...- odparł.- Ja i Rob jesteśmy razem już jakieś... Hm... Będzie z półtora roku.
-Serio?- spytałem z zaciekawieniem.
-To niemożliwe- stwierdził szatyn, poprawiając okulary.
-Dlaczego?- zdziwił się Theo.
-Niemożliwe, że tyle z tobą wytrzymałem.
-Udowodnijcie!- rozkazała rudowłosa.
-Nie masz szans- mruknął Theo.- W tej szkole jest zbyt wiele homofobicznych świń. Widzisz tego, który siedzi przy stoliku z takim brunetem i laską?- Blondyn wskazał na Lucasa, Tomasa i Mary.- To Lucas Brey. On i jego kumpel, który siedzi obok, są najgorsi. Gnębią każdego, kto tylko wyróżnia się czymś z tłumu. Andy wie to chyba najlepiej, ostatnio to jemu się najbardziej obrywa.
Westchnąłem ciężko.
-Lucas się mnie uczepił, bo się na niego wypiąłem tyłkiem. Dziwi mnie tylko, że teraz dali mi spokój. Albo wreszcie sobie odpuścili, albo szykują coś ekstra.
Reszta lekcji poleciała mi nadzwyczaj szybko. Na SKS-ach miałem niezłego pecha i skończyłem w łazience z krwawiącym nosem, ale chyba i tak nie było najgorzej. Oprócz tego jednorazowego wypadku miałem spokój.
Gdy już się przebrałem po zajęciach i wyszedłem ze szkoły, na parkingu oprócz BMW zobaczyłem samochód Colina. Czekał na mnie oparty o maskę i chociaż było zimno, sprawiał wrażenie, jakby w ogóle o to nie dbał.
-Cześć, kochanie- uśmiechnął się na mój widok. Podszedłem do niego i pocałowałem na przywitanie.- Co ci się stało w nos?
-Mały wypadek- machnąłem lekceważąco ręką, wsiadając do samochodu.- Na co jedziemy?
Umówiłem się z Colinem do kina i była to chyba nasza pierwsza oficjalna randka. Nie miałem pojęcia, czy związek z nim wypali, bo przecież Lucas wciąż był obecny w moich myślach i ni nich wyleźć, ale mimo wszystko chciałem spróbować. Potrzebowałem kogoś, do kogo mógłbym się przytulić, a przy Colinie czułem się bezpiecznie.
-Bogowie i Herosi, może być? Słyszałem, że są całkiem niezłe sceny walki. Chyba że wolisz jechać na jakieś romansidło.
-Nie, wolę jakiś film akcji. Ten brzmi nieźle.
W kinie nie było prawie nikogo, co bardzo nam odpowiadało. Colin nie mógł ode mnie rąk oderwać, smyrał mnie po brzuchu, klatce, szyi... W pewnym momencie obaj zamknęliśmy oczy, czując nagłe mdłości. Na ekranie właśnie jakieś monstrum zamachnęło się wielkim młotkiem i zmiażdżyło jednemu mężczyźnie genitalia.
-Nie mogę na to patrzeć!- mruknąłem.- Mówiłeś, że to dobry film...
-Bo tak mi powiedzieli! Teraz już wiem, dlaczego tak się przy tym śmiali...
-No...
Po udanym seansie filmowym obaj wyszliśmy z kina nieźle podnieceni. Zaprosiłem Colina do siebie, chociaż był starszy z powodzeniem można go było wziąć za mojego rówieśnika. Przedstawiłem go mamie i zaciągnąłem na górę.
-Co będziemy robić?- zapytał z błyskiem w oku.
-Uhm, nie wie...
Pocałował mnie mocno w usta, praktycznie się na mnie kładąc. Na początku byłem zbyt zaskoczony, żeby zareagować, ale potem odwzajemniłem mu się tym samym. Jedną ręką błądziłem po jego głowie, ciągnąc za włosy, a drugą wsunąłem mu pod koszulkę. Cóż, był naprawdę dobrze zbudowany, nawet lepiej niż Lucas i tak przyjemnie było go dotykać.
Otarł się o mnie sugestywnie, schodząc z pocałunkami na żuchwę, a potem szyję. Odchyliłem głowę do tyłu, żeby dać mu większe pole do popisu. Podciągnął mi koszulkę do góry i zaczął mnie całować po klatce piersiowej, zatrzymując się na sutkach. Ssał je zawzięcie, doprowadzając mnie tym do szału. Musiałem zatykać sobie usta ręką, żeby nie usłyszał mnie nikt na dole.
-Jesteś słodki, Andy...- mruknął cicho, jak zadowolony kotek.- Słodki...
To było bardzo przyjemne. Nie wiem, jak długo to wszystko trwało, wiem jedno. Nie żałowałem tego, że kiedy Colin wyraźnie dążył do tego, żeby ściągnąć mi bieliznę, bo chciał we mnie wejść ( co zresztą sam mi powiedział), powiedziałem mu "nie". 
Z jakiegoś powodu nie chciałem tego robić, a bynajmniej nie tak od razu. W ramach rekompensaty pozwoliłem mu u mnie spać, co chyba go trochę udobruchało.
Czułem się cholernie dziwnie, wiedząc, że jakiś czas temu leżałem na tym łóżku z Lucasem Breyem.



Lucas
Widząc, jak jakiś facet całuje Trampa prosto w usta, a potem Andy z nim odjeżdża, miałem ochotę strzelić komuś w łeb. Andy sobie kogoś znalazł?!
Przecież to niemożliwe!
Zazgrzytałem zębami ze złości.
-Co jest?- zapytał Tomas ze zdumieniem.
-Idziemy do klubu- warknąłem zły. Chciałem się napić. Oj, napić!
-Ok. Po co te nerwy? Zawołam tylko Mar...
-Jedziemy sami!- prawie wrzasnąłem.
-Dobra, dobra! Nie drzyj się tak!
-Wcale się nie drę.
-W porządku!
Odwarknąłem mu coś jeszcze, ale chyba uznał, że lepiej po prostu się do mnie nie odzywać. Pojechaliśmy do niego i wybraliśmy z jego szafki dwa komplety ciuchów- jeden dla niego, a drugi dla mnie. Wzięliśmy szybko prysznic, wypsikaliśmy się seksownymi perfumami i ruszyliśmy na podbój miasta.
Chciałem zapomnieć o Andym, Mary i całym swoim beznadziejnym życiu.
Najbardziej chyba wkurwiało mnie to, że ja wcale nie byłem zły. O nie. Byłem najzwyczajniej w świecie ZAZDROSNY i miałem ochotę się pochlastać z tego powodu.

4 komentarze:

  1. Przenoszę tutaj swój ostatni komentarz z bloga na onecie:

    Jest zazdrosny *pisk radości*. Wiedziałam, że ich mała przygoda nie przejdzie obojętnie Lucasowi. :D
    Co do Andyego, to z jednej strony chciałabym, żeby oddał się Colinowi, a z drugiej strony, żeby należał w ten sposób tylko do Lucasa. I Lucas do niego, bo przecież nie był z innym facetem (bo chyba nie był? Moja pamięć jest kiepska), i w ten sposób byliby dla siebie pierwszymi i jedynymi. :D
    I Lu zmądrzał. Nareszcie zakazał złego traktowania Andyego. A Theo i Rob są uroczy. Mrauu.

    I chcę Ci napisać, że bardzo, ale to bardzo się cieszę, że przeniosłaś się a blog spota. To co ostatnio onet robi jest niedotrzymania.
    Zaraz zmienię adres u siebie w linkach.

    Jakbyś jeszcze mogła, to usuń kod do spamu w komentarzach. Chyba że chcesz, aby był. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No spoko... po tym komentarzu wreszcie czuję się, jakbym sama nie czytała tego opowiadania XD A co do rozdziału to mam podobne odczucia do Luany, tylko ja się cieszę, że jeszcze... się Andy Colinowi nie oddał. Jakoś smutnie przeczuwam, że spartaczy i to zrobi, ale cóż... wielki melodramat czymś spowodowany musi być, jak już biciem nie może, bo się Andy w końcu nauczył obronić XD Fajna była ta retrospekcja do wyznań miłosnych G&G tj. Theo and Rob, bardzo fajna. Bardzo to mało powiedziane, śmiałam się jak nienormalna XD Lucas i jego polegnięcie przez potrzebę wyższą to już w ogóle, ale i tak Theo ciekawością jego sprzętu mnie zabił XD

    OdpowiedzUsuń
  3. I bardzo kutwa dobrze! Zasłużyła sobie podła gnida!
    Niestety wiem, że Andy zostawi Colina i wróci do tego gbura...
    No cóż, ale chociaż przez chwilę będzie miał normalny związek!
    Ciągle mam wrażenie, że Andy to Bill, Lucas to Tom, a Theo i Rob to G&G.
    To dobrze, że mój kochany Andy znalazł sobie przyjaciół! Będzie szczęśliwy, przynajmniej przez chwilę.

    OdpowiedzUsuń
  4. No i ja wiedziałam, że ty kochasz Andyego.. Ale po co się do tego przyznawać.. No po co.. Lepiej zgrywać kurde dupka, któremu zależy jedynie na seksie.. Ale i tak wiadomym jest, że potem się zejdziecie, więc jest git *uśmiech* Już się nie mogę doczekać co będzie dalej, ale to dopiero w piątek (bo jutro nauka 300 słówek na kartkówkę - nie, żeby kogoś miało to obchodzić) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)