piątek, 27 lipca 2012

20.Rodzinny dom


Podobało mu się chyba wszystko. Szli jakąś uliczką, mijając sporą ilość osób. Wiele sklepów było nadal pootwieranych. Tom oglądał wszystko z prawdziwą ciekawością.
- I jak? Podoba ci się? – spytał Bill, zaciągając się papierosem.
Dredziarz kiwnął głową, uśmiechając się lekko. Było dosyć chłodno, więc obaj ubrali się naprawdę ciepło.
- Nie zobaczymy nic typowego dla Paryża, jest już za późno – rzekł Czarny.
- Nie szkodzi. Samo to miasto jest niesamowite.
- Tak myślisz? Nigdy jakoś nie miałem ochoty go zwiedzać.
- Ja chętnie bym zobaczył kilka rzeczy. Po raz pierwszy jestem poza granicą Niemiec. Tu jest super!
- Skoro tak mówisz.
Zapadła cisza. Bill niezbyt lubił Paryż, jeśli miał być szczery. Było to ładne miasto, ale nigdy nie przyjechałby w takie miejsce na wakacje. Ot, było to miejsce dla ludzi, którzy jadą na wakacje, bo chcą coś zwiedzić i mieć jakieś pamiątki. Kiedy on myślał o wakacjach, widział siebie na plaży, w jakimś basenie albo morzu gdzieś w tropikach, z fajką w wargach i okularach przeciwsłonecznych na nosie. Tak najchętniej spędzałby wakacje. Zakodował sobie w głowie, żeby porozmawiać o tym z Gordonem.
- Wow, ale super! – wykrzyknął Tom, nachylając się nad jakąś wystawą. Bill spojrzał na wystawę sklepu muzycznego i zobaczył czarną gitarę elektryczną.
- Genialna! – westchnął Dredziarz z rozmarzeniem. – Gdybym miał taką gitarę, nigdy, powtarzam, nigdy w życiu nie pozwoliłbym jej, żeby się marnowała. Z taką gitarą mógłbym podbić cały świat! Paryż byłby niczym, a z twoim głosem i pomocą Geo i Gusa bylibyśmy po prostu nie do zatrzymania. Tylko musiałbym mieć tę cholerną gitarę!
Bill patrzył na bliźniaka, nie wiedząc, co o nim myśleć. Skoro chciał tę gitarę, to niech po prostu sobie ją kupi. Pieniądze, które przelał mu na konto Gordon starczyłyby na co najmniej dziesięć takich gitar! Wyciągnął telefon z kieszeni i pospiesznie otworzył notatnik.
- Co to za gitara? – zapytał.
- Gibson Les Paul. Z serii Custom. Moje największe marzenie.
Bill pospiesznie zapisał sobie tę nazwę z telefonie, a potem, kiedy Tom odszedł z kwaśną miną, dyskretnie zrobił zdjęcie. Tom dostanie tę przeklętą gitarę, nawet jeśli będzie ją musiał sprowadzić dla niego z Paryża. Spojrzał jeszcze na cenę i westchnął, zerkając na bliźniaka. Nic dziwnego, że Tom czuł, iż ten instrument jest poza jego zasięgiem. Gitara kosztowała przeszło cztery tysiące euro!
Biedny Tommy.
- Idziesz?
Czarny schował telefon i pobiegł za bratem. Tom odpalił sobie papierosa i zaciągnął się dymem.
Błądzili po sklepach około dwóch godzin. Bill zobaczył wiele rzeczy, na widok których po prostu świeciły mu się oczy, jak to określił Tom. Tej nocy Czarny zakodował sobie w głowie kolejną rzecz – koniecznie musi przyjechać na zakupy do Paryża! Fakt, ceny były kosmiczne, ale to nieważne! Za sesję, na którą tu przyjechali i kilka wcześniejszych, mniejszych, przelano mu na konto równiutko sto tysięcy! Akurat, żeby trochę wydać, prawda?
- Zróbmy sobie zdjęcie! – zawołał Tom i pociągnął go do jakiejś dobrze oświetlonej fontanny. – Co prawda nie będzie to na tle wieży Eiffla, ale co tam. Paryż to Paryż.
Dredziarz wyciągnął swój telefon i ustawił odpowiednio aparat. Przygarnął do siebie Billa i wyciągnął rękę.
- Uśmiechnij się – poprosił Tom.
- Pff… Ej! Hahaha!
Tom uśmiechnął się szeroko i szybko zrobił zdjęcie, dopóki Bill zwijał się ze śmiechu, próbując odepchnąć jego rękę ze swojego boku. Ha! Dobrze było wiedzieć, że Czarny ma łaskotki.
Dredziarz spojrzał na zdjęcie i pokiwał głową z zadowoleniem.
- Jak wyszedłem? Ej, pokaż.
- Spadaj, nie chciałeś się uśmiechać, to nie. Wyślę to zdjęcie Elli, czekaj chwilę.
- Może chodźmy gdzieś usiąść? – zaproponował Bill. – Trochę bolą mnie nogi.
Tom kiwnął głową na znak zgody, grzebiąc w telefonie. Wysłał do swojej byłej opiekunki zdjęcie i napisał pod spodem „Jestem w Paryżu! Fajnie, co?;)”.
Znaleźli po drodze duży plac zabaw, a w pobliżu nadal był czynny jakiś bar, gdzie kupili sobie frytki i colę do picia. Usiedli potem na huśtawkach i westchnęli jak jeden mąż.
- Jestem wykończony – mruknął Bill.
- No, ja trochę też – odparł Tom, maczając frytkę w ketchupie i wkładając ją do buzi. – Ale podoba mi się tutaj. Jak myślisz, co teraz robi Simone?
Bill uśmiechnął się wrednie.
- Hm, myślę, że jest bardzo zajęta. To był genialny pomysł.

… Bill szykował się do wyjścia, podczas gdy Tom stał z założonymi rękami i patrzył dziwnie na łóżko.
- Jestem gotowy – mruknął Czarny, podchodząc do brata. – Mógłbym wiedzieć, DACZEGO tak dziwnie się gapisz na to łóżko?
Tom zmarszczył brwi.
- Chyba mam pewien pomysł.
- To znaczy?
- No, przecież nie zostawimy jej łóżek, żeby miała gdzie spać, prawda? Skoro nam chciała utrudnić życie, my trochę utrudnimy je jej. W końcu wychodzimy i nie wiadomo, ile nam to zajmie. Źle będzie ci się spacerować, jeśli będziesz wiedział, że spokojnie sobie tutaj śpi.
- No, racja. To… co robimy?
Tom zachichotał.
- Chyba mam pomysł.
Wyciągnęli z łóżek materace i wypruli z nich część sprężyn tak, że wystawały poza obicie. Zabrali deski, na których te materace się trzymały i schowali je w łazience, a same pozostałości odwrócili do góry nogami i przykryli pościelą tak, że wyglądały prawie normalnie. Polali jeszcze materace i poduszki wodą, a kołdrę tylko trochę skropili, żeby nabrała odpowiedniej wilgoci. Przy dobrych wiatrach Simone padnie na łóżko i… spadnie na podłogę…

- Mam nadzieję, że będzie się suce bajecznie spało – mruknął Czarny, jedząc swoje frytki.
- No, ja też. Co za wstrętna matka! Zamiast nam pomagać, to ona jeszcze bardziej chce nam zaszkodzić. Masakra jakaś i… - Tom umilkł, czując, że wibruje jego telefon. Wyciągnął go z kieszeni i zmarszczył brwi. – Ella dzwoni… Dam na głośnomówiący. Halo? Cześć, Ella.
- Cześć, Tom. Mam do ciebie dwa pytania. Po pierwsze – ile razy mam ci powtarzać, że o tak PÓŹNYCH godzinach nie powinno się nikogo wkurzać dzwonieniem ani pisaniem wiadomości? I po drugie – co ty, do cholery, robisz w PARYŻU?!
Tom zaśmiał się.
- Rety, Ella, znowu się czepiasz! Daj już sobie spokój, przecież wiem, że i tak o tej godzinie jeszcze krążysz po korytarzach. A co do twojego drugiego pytania… Mówiłem ci, że Bill jest modelem. Wkręcił mnie do jakiejś tam sesji i przylecieliśmy do Paryża, żeby zrobili nam kilka fotek. To strasznie męczące, wiesz? Ale fajnie było! Jak dostaniemy zdjęcia, wyślę ci, dobra?
- Jesteś w Paryżu tylko z bratem?
- Nie, Simone też z nami przyleciała.
- Aha. Jest teraz w wami? Gdzie wy w ogóle jesteście?
- Nie wiem, gdzieś na dworze. Simone jest gdzieś w hotelu albo gdzieś indziej, nie mam pojęcia.
- SAMI SZLAJACIE SIĘ PO PARYŻU?! ROZUMU NIE MACIE?!
Bill aż się wzdrygnął, słysząc ten wściekły wrzask. Tom zachichotał.
- Wyluzuj, Ella. Bill zna dobrze angielski i kojarzy te tereny. Mamy wszystko pod kontrolą.
- Szczerze wątpię!
Tom zrobił głupią minę i spytał ponuro.
- Chcesz powiedzieć, że nie cieszysz się z tego, że jestem w Paryżu, tak?
Kobieta po drugiej stronie umilkła.
- Nie, to nie tak, Tom… - zaczęła niepewnie. – Po prostu się o ciebie martwię i…
- Przecież ci powiedziałem, że nie ma czym! Dobrze się tutaj bawimy, zawsze zepsujesz mi całą frajdę. Rety, Ella! Ogarnij się wreszcie! Nadal ścigasz dzieciaki, jeśli nocami zakradają się do szafek w kuchni?
- Z ciebie jakoś nie udało mi się tego wyplenić – mruknęła. – Przepraszam, po prostu martwię się o ciebie. Kiedy byłeś pod moją opieką, wiecznie ładowałeś się w kłopoty.
- Och, od razu kłopoty. Tu jest spoko, Ella. Paryż zapiera dech w piersiach, mówię ci.
- Och? Więc już nie chcesz wracać do domu dziecka?
Zapadła cisza. Tom spojrzał niepewnie na Billa i zagryzł dolną wargę. Bill patrzył mu prosto w oczy, a jego twarz była nieprzenikniona. Tom przełknął ślinę.
- To nie tak, że nie chcę – zaczął. – Bo chciałbym. Bardzo. Nadal twierdzę, że tutaj jest po prostu do kitu, ale… Zaprzyjaźniłem się z Billem i… Jeśli miałbym gdzieś wracać, to z nim. Musisz go kiedyś poznać, Ella! Jak nie pyszczy, jest naprawdę spoko!
Bill prychnął.
- Tak? To świetnie, że się dogadujecie.
- Bill, powiedz Elli cześć.
- Dobry wieczór – powiedział Czarny z westchnieniem.
- O, jaki uprzejmy. I WYCHOWANY, nie to, co pewien chłopak, którego znam…
- Oj, przestań, Ella! Nie jesteś aż taka stara, żebym musiał ci mówić na pani. Bill, nie bądź świnia i zachowuj się tak jak zwykle, bo wyjdzie na to, że kłamałem.
- Jedz te frytki i nie marudź.
Dredziarz westchnął.
- No, w każdym bądź razie, na razie dobrze się bawię. Jestem w zespole, Bill od jakiegoś czasu zgodził się śpiewać i naprawdę dobrze brzmimy. Jak uda nam się ugrać coś konkretnego, wyślę ci jakiś nasz kawałek, dobra?
- Może jednak trzeba było wziąć gitarę?
- Nie, jest ok. Mamy na czym grać. Gdybym nie był pewien, że Alan nie będzie z niej korzystał, nie zostawiłbym mu jej. Jakoś zdobędę inną. A… jak Mat?
- Dobrze – powiedziała z westchnieniem. – Przeniósł się do twojego pokoju i złapał z Danem dobry kontakt.
- Czemu się przeniósł?
- Pojawiły się dwie nowe osoby. Rodzeństwo, dwóch braci. Ich rodzice zostali zamordowani i nikt z rodziny nie chciał się nimi zaopiekować. Słodkie maleństwa, bardzo grzeczne i dobrze wychowane. Przeżywają ciężkie chwile i postanowiliśmy zrobić wszystko, żeby trzymały się razem. Mat zgodził się opuścić pokój, żeby maluchy mogły zamieszkać razem.
- Jej, to straszne. Ile mają lat?
- Jeden siedem, a drugi niecałe pięć.
- Straszne. Kiedyś do was wpadnę, tylko jeszcze nie wiem jak to zrobię. Ale na pewno przyjadę, obiecuję! Opiekuj się tymi maluchami, wiem, że będą mieli z tobą lepiej niż z kimkolwiek innym. U mnie na razie wszystko też dobrze i nie ma się czym martwić i…
- Pogadamy innym razem, ja idę spać. Bliźniaczki znowu pół nocy szlajały się po korytarzach, padam ze zmęczenia. Uważajcie na siebie, dobrze?
- Jasne!
- Do zobaczenia! Dobranoc, Tom. Dobranoc, Bill.
- Dobranoc – odparli razem, przy czym twarz Czarnego wyrażała zdziwienie.
Tom westchnął i schował telefon.
- Dziwna ta twoja opiekunka – skomentował Bill.
- Ella jest naprawdę fajna. Szkoda tylko, że dopiero kiedy urosłem na tyle, żeby docenić jej wspaniale rozwiniętą klatkę z cyckami, wyrosłem już z przytulania. Raz się jej spytałem, czy da mi pomacać. Zrobiła się cała czerwona i wytargała mnie za dredy, a potem kazała myć naczynia po całym obiedzie. Obraziłem się na nią na cały dzień, dopiero kiedy wieczorem przyniosła dużą czekoladę, tylko dla mnie, łaskawie jej wybaczyłem – opowiedział, parskając śmiechem. Czarny również zachichotał, kiedy wyobraził sobie całą sytuację. – Muszę przyznać, że byłem udanym dzieciakiem.
- W to nie wątpię.
Umilkli na chwilę. Kiedy zjedli, Tom wstał i wyrzucił wszystkie opakowania do pobliskiego kosza.
- Pobujać cię trochę? – spytał, stając za Billem.
- Jeśli chcesz.
Chłopak złapał za łańcuchy huśtawki i pociągnął do siebie, a potem mocno pchnął. Następnym razem chwycił bliźniaka za biodra i kilkoma ruchami porządnie go rozbujał.
- Rety, za kilka miesięcy skończymy osiemnaście lat – powiedział Dredziarz. – Planujesz coś?
- Powiedzmy.
- Nie lubię twojego „powiedzmy”, nic mi właściwie nie mówi.
- Ok, dobra. Chcę się wyprowadzić.
- Wyprowadzić? Serio? Dlaczego?
- Dlaczego? – Bill prychnął. – Przecież w tym domu nie da się wytrzymać. To jakiś stale powtarzający się koszmar. Niby powinno być dobrze, bo nikomu niczego nie brakuje, ale ja nie chcę mieszkać z tą suką, a kiedy mam patrzyć na tego chuja, Danielsa, zupełnie mi się odechciewa wszystkiego.
- Przesadzasz.
- Nie mówiłbyś tak, gdybyś znał o nich całą prawdę! – powiedział Bill z goryczą.
- Więc powiedz mi. Przecież wiesz, że możesz mi ufać.
- Nie będę rozgrzebywał starych ran. I nie mam też zamiaru martwić się tobą, Tom, zwłaszcza wtedy, kiedy ładnie cię proszę, żebyś trzymał się od sukinsyna daleko, a ty sam się do niego pchasz.
- Andy jest dla mnie miły – bronił się Tom. – Nie zrobił mi nic złego.
- Jeszcze – Bill położył szczególny nacisk na to słowo. – Kurwa, Tom, dlaczego mi po prostu nie uwierzysz, że nie warto ryzykować? Po co ci to wszystko? Po co się narażasz? Naprawdę tak bardzo chcesz, żeby ktoś zrobił ci krzywdę?
- Przecież nie odważy się zrobić mi czegoś w domu Gordona, nawet jeśli faktycznie masz rację. Mógłbyś mi jednak do końca wyjaśnić, dlaczego tak bardzo go nie lubisz. Co ON ci ZROBIŁ, że jesteś na niego taki cięty?
Bill uśmiechnął się smutno.
- Coś, czego nie życzyłbym nawet najgorszemu wrogowi.
- Nawet Simone?
Bill pokręcił głową.
- Ona nie jest  moim wrogiem, Tom. To ktoś, kogo trzeba trzymać na dystans, żeby nie mógł cię wykorzystać. Zobacz, Gordon jest na jej każde zawołanie, ty na początku też dałeś się nabrać. Ja za dobrze ją znam. A co do Danielsa… Już raz wsiadłeś mu do samochodu, mógł zawieść cię wszędzie. Może ci coś podać, uśpić cię i wywieść, przecież w tym domu praktycznie każdy żyje sam dla siebie. A ty się jeszcze narażasz.
- Obiecałem, że będę uważał i zamierzam dotrzymać tej obietnicy, ale nie mogę go zlewać, kiedy do mnie gada czy coś. Zrozum, nic mi nie zrobił, nie mam powodu, żeby tak po prostu kazać mu spadać.
- Kurwa, Tom! Ile razy mam ci powtarzać?! ON JEST NIEBEZPIECZNY! Naprawdę chcesz się o tym przekonać na własnej skórze?
Tom westchnął, odgarniając włosy na plecy.
- Wszystko byłoby prostsze, gdybyś mi powiedział, DLACZEGO tak uważasz. Obiecasz, że kiedyś mi powiesz, co ci się przytrafiło?
- Obiecuję – powiedział niechętnie Bill. – Wracajmy już. Jestem zmęczony.
- Ja też – odparł Tom. Ściągnął bliźniaka w locie z huśtawki i w ciszy poszli do hotelu.
Kiedy przeszli obok recepcji, Dredziarz nagle się zatrzymał.
- Co? – zdziwił się Bill.
- Skasowaliśmy dwa łóżka, gdzie będziemy spać?
Czarny podrapał się po głowie.
- Hm, nie wiem.
- Może się zapytaj, czy nie mają czegoś wolnego?
- Nie mają, hotel jest zabity do ostatniego miejsca. Słyszałem jak o tym gadał ten kretyn z recepcji.
- Wanna odpada.
Bill zastanowił się chwilę.
- Poczekaj.
Podszedł do recepcjonisty i zadał mu kilka pytań. Gdy odszedł, wyglądał na zadowolonego z siebie.
- Już wiem, gdzie będziemy spać. Chodź.
Przeszli przez cały korytarz, a potem niespodziewanie Bill otworzył jakieś drzwi i ściągnął go po schodach w dół. Przeszli przez wąski korytarzyk i nagle znaleźli się w jakimś pomieszczeniu.
- Zapal światło, nic nie widzę.
- Skąd mam wiedzieć, gdzie jest włącznik, co?
- Och, poświeć telefonem, Einsteinie!
- Bill, no! Może tak bez sarkazmu!
Czarny prychnął i oparł się o ścianę. Usłyszał ciche „pstryk” i po chwili pomieszczenie było już oświetlona dwoma jarzeniówkami.
Była to pralnia. Pod jedną ścianą ustawiono wiele pralek, a po drugiej stały dwa przeogromne kosze – jeden był wypełniony ręcznikami, a drugi pościelą.
- Co o tym myślisz? – zapytał Bill.
- Chcesz tu spać?
- Masz lepszy pomysł?
- Wywalą nas jak znajdą.
- JEŚLI znajdą. Nie marudź i właź.
- Zgaszę jeszcze światło.
Bill wgramolił się do środka i ułożył wygodnie, a po chwili dołączył do niego Tom. Ułożyli się wygodnie, powiedzieli sobie „dobranoc” i zasnęli.
Byli wykończeni.

13 komentarzy:

  1. Powiem szczerze : cieszę się, że Bill i Tom zbliżają się do siebie.
    I czekam na ciąg dalszy ^^
    allein (wybacz, nie chce mi się logować xD)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta cała tajemnica Billa zaczyna mnie trochę denerwować. Ile można ukrywać coś przed własnym bratem i (chyba) chłopakiem. Powiedziałby o co chodzi i wszystko byłoby łatwiejsze. Ale wątek tajemnicy wprowadza takie napięcie, że nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Jak tylko przeczytałam co zrobili z łóżkami, pomyślałam "a gdzie będziecie spali, geniusze?". No i się nie pomyliłam z przeczuciem, że tego nie przemyśleli. Bardzo mi się podobał ten rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. GENIALNE!!! Czekam na nową notkę;)..

    OdpowiedzUsuń
  4. Bill i Tom jadą do domu dziecka! no marzę o takiej sytuacji już od daaaaawna! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde, co ten Daniels mu zrobił? To przez niego on się tak ludzi boi?
    Czekam z niecierpliwością na dalszą część <3

    OdpowiedzUsuń
  6. hoho! sapać w pralni ;) super ;) Kolejny rozdział proszę! ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. W pralni :D:D Ła... super odcinek.

    OdpowiedzUsuń
  8. W sytuacji z łóżkami myślałam: "pięknie chłopcy, tylko robicie coś zanim pomyślicie. Gdzie wy będziecie spać?" I jak widać znaleźli sobie miejsce.
    Chłopcy są coraz bliżej siebie, a Bill powoli się otwiera. Już się nie mogę doczekać, kiedy Tom zobaczy gitarę i dowie się, że jest jego. :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham. :D Spanie w pralni ftw. XD

    OdpowiedzUsuń
  10. heh no nie źle załatwili mamuśkę hihihi
    ciekawi mnie co będzie rano :P
    czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  11. Pralnia, i'm lovin' it :D! Lepiej, żeby nie jechali razem.. Przecież Mat i te sprawy, to nie może skończyć się dobrze. Mega odcinek, uwielbiam tą Twoją systematyczność w ich dodawaniu. It's nice.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobra, jestem załamana, po uroczym początku nie mogłam przebrnąć przez rozmowę telefoniczną Toma z Ellą, istna masakra, dwa podejścia i... jakoś mi się udało ten rozdział doczytać do końca. Jedyne co mnie trzymało w ryzach to nadzieja na kolejny... a bardziej do mnie trafiający rozdział. Brrr... rozmowa telefoniczna z Ellą - nuuuda, jeżdżenie po Simone - niezrozumienie widoczne na twarzy Yaois wręcz bije po oczach, robienie przez Billa wielkiego halo z tego,że Tom się spoufala z Danielsem - irytacja, i face palm, aż miło... Jednak plus jest taki, że nawet z wałkowania tych samych tematów przez bohaterów zaczęłam się w sobie gotować. Jakaś emocja jest, nie? XD Myślę, że najbardziej mnie denerwuje tu to, że nic nie rozumiem albo nie, rozumiem, ale nie potrafię się postawić na miejscu Toma, na Billa jeszcze tak, ale nie Toma, bo jednak nie rozumiem do końca tego, jak może być taki złośliwy, będąc jednocześnie takim dobrym chłopcem. Ja takich rzeczy w życiu własnej matce, bym nie zrobiła... nie potrafiłabym. I nie daję rady tego przetrawić, i przejść nad tym do porządku dziennego. Niestety.
    Irytuje mnie jeszcze tajemniczość Billa, ale myślę, że tak miało być, i po prostu łączę się w bólu wynikającym z nieświadomości z Tomem. Natomiast zanudziła mnie rozmowa telefoniczna Toma z opiekunką, bo po prostu... była... nudna XD No bo co z tego wszystkiego się dowiadujemy? Niczego ciekawego... Poza tym, że może Mat z Danem będą razem, jak... jeśli Tom wróci. A ponadto to to, że Tom jest przemiłym chłopakiem, bo zostawił gitarę koledze... No i że był całkiem normalnym dojrzewającym chłopakiem i ciekawym "balonów" jak każdy, co akurat było w tej rozmowie pocieszne.
    No cóż, może nie spodobał mi się ten rozdział, ale mam nadzieję, że na kolejnym się nie zawiodę, ale kto wie, jak i z nim będzie, zwłaszcza że w odbiorze tego to mi mój własny wisielczy humor raczej nie dopomógł XD
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tom ewidentnie nie był zbyt pokornym dzieckiem, a już na pewno nie spokojnym.. Mały wyjadacz czekolady. Szlaja się po nocach i jeszcze brata na złą drogę ściąga. Nie mogę się doczekać, kiedy Bill w końcu powie bliźniakowi o tym co mu się przytrafiło.. Sama już się domyślam, ale jednak sytuacja, w której mu o tym powie niezmiernie mnie ciekawi. Jak zareaguje Tom? Tego dowiemy się potem. I jak się spało Simone? Tego dowiemy się w kolejnym rozdziale. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)