poniedziałek, 23 lipca 2012

Rozdział 3


Andrej i Eric patrzyli sobie prosto w oczy, jakby walcząc. Na szczęście nikt nie zwrócił na to uwagi. Marco i Emily byli zbyt zajęci ciskaniem na siebie gromów, żeby zajmować się czymkolwiek innym.
Wzrok Erica był zimny. Jego zielone oczy wyglądały jak świeża trawa skuta lodem i modelowi nie podobał się ten wzrok. Zwyczajnie przeczuwał kłopoty.
Richards chrząknął cicho, skupiając na sobie uwagę wszystkich.
- Emily, kochanie… Mogłabyś nas przedstawić? Chyba NIE MIELIŚMY okazji się poznać.
Dziewczyna skinęła głową
- To Marco Thompson, syn organizatora tego przyjęcia. Jeśli chodzi o jego UROCZĄ partnerkę, to jej nie znam.
- Och, wybaczcie. Emily, KOCHANIE, to Andrea. Moja przyjaciółka jeszcze z gimnazjum.
- Andrea, a dalej? – zapytał Eric, unosząc jedną brew.
Marco wzruszył ramionami.
- Andrea Brown. Miło mi – dokończył Pejic, uśmiechając się wymuszenie.
- To Eric Richards, mój dobry znajomy.
Kiedy dokonano już wreszcie pełnej prezentacji, zapadła krępująca cisza. Andrej zagryzł dolną wargę, a Marco spytał o coś fotografa i rozmowa powoli popłynęła. Wszyscy byli sztywni jakby kij połknęli i Andrej musiał napić się wina, żeby trochę się rozluźnić – miał dość tej napiętej atmosfery. W dodatku Eric nie spuszczał z niego oczu i czuł się jakby był jakimś żyjątkiem obserwowanym pod mikroskopem. Okropne uczucie.
- Przepraszam, muszę na chwilę do toalety – mruknął chłopak.
- Och, pójdę z panię, niech sobie chłopcy pogadają – powiedziała Emily, uśmiechając się niewinnie do towarzyszy.
- W takim razie chodźmy.
Andrej westchnął ciężko w duchu. Jeśli Eric się wygada przed dziewczyną, Marco będzie skończony.
W toalecie stanął przed lustrem i przeczesał swoje blond włosy. Emily stanęła tuż obok niego, poprawiając makijaż.
- Jesteś suką – powiedziała.
- Co? – Chyba się przesłyszałem, pomyślał.
- To, co słyszałaś, wstrętna mendo! Nie myśl sobie, że tak po prostu odpuszczę!
- Nie rozumiem, o co pani chodzi – mruknął Pejic. Jeśli miał być szczery, naprawdę nie rozumiał! Nigdy nie rozumiał bab.
- To, że tak nagle się przy nim pojawiłaś, nie uprawnia cię do mizdrzenia się do niego. Jak w ogóle śmiesz?!
- Och! – Andrej uśmiechnął się lekko. – Jesteś zazdrosna!
Zanim się zorientował, dziewczyna pchnęła go mocno w tył. Zachwiał się i upadł na tyłek, mrugając ze zdumienia.
-  Nie jesteśmy na „ty”, ty wstrętna, okropna… jędzo! – wycedziła Emily, czerwieniąc się ze złości. Model patrzył tylko na nią zdumiony. Sama cały czas zwracała się do niego per „ty”, a kiedy on się tak do niej zwrócił, od razu go opieprzyła. Rany! Jak ktoś mógł go brać za kobietę?! – Lepiej już teraz się od niego odczep, w przeciwnym razie inaczej sobie porozmawiamy! Nie myśl sobie, że cokolwiek dla niego znaczysz. Jeśli wejdziesz mi w drogę, pożałujesz tego!
Kiedy dziewczyna wyszła z uniesioną głową, trzaskając drzwiami, Andrej zachichotał. Wstał z podłogi i otrzepał kieckę, a potem poprawił się w lustrze i również wrócił na salę. Przez cały czas głupio się uśmiechał.
- Coś się stało, Andreo? – spytał Marco zaniepokojony.
Pejic pokręcił przecząco głową.
- Nie, nic.
Emily wciąż rzucała mu złe spojrzenia i blondyn zdał sobie sprawę, że szybko musi się pozbyć Erica i samemu się ulotnić, żeby dać Marco czas na wyjaśnienie nieporozumienia. Wytężył umysł, zastanawiając się, jak porwać Erica, nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Na szczęście, zanim zdążył coś wykombinować, mężczyzna chrząknął cicho.
- Uhm, Emy… Idę na fajkę. Ktoś chce się przyłączyć?
Wzrok fotografa był tak wymowny, że Andrej ledwo się powstrzymał przed przewróceniem oczami. Uśmiechnął się słodko.
- Och, ja chętnie. Dawno nie paliłam.
- Więc chodźmy.
Andrej pokazał przyjacielowi podniesiony kciuk i poszedł posłusznie za Richardsem na taras. Kiedy tylko wyszli, mężczyzna błyskawicznie odwrócił się w jego stronę i splótł ręce na piersi, patrząc na niego wyczekująco.
- Co? – spytał Pejic.
- Możesz mi wytłumaczyć, co to wszystko ma znaczyć? – zapytał zimno Eric.
- Nie wiem, o co ci chodzi.
- Jasne! Cholera, a ja zaczynałem ci wierzyć, że naprawdę nie jesteś gejem! Miałem nawet wyrzuty sumienia, że tak pochopnie cię oceniłem.
Pejic naburmuszył się.
- Nie jestem gejem.
- Pewnie, wszyscy faceci biegają sobie rekreacyjnie w kieckach po wytwornych bankietach!
- Bieganie w kieckach to moja sprawa. Oczywiście, mógłbym się z tego wytłumaczyć, ale nie widzę takiej potrzeby.
- To już przesada – warknął mężczyzna. – Wiesz, robienie z siebie cioty to jedno, ale granie na uczuciach innych to drugie.
- Granie na uczuciach? Niby czyich?
- Emily, chociażby! Wiesz, jak się poczuła, kiedy zobaczyła ciebie obok Marco?!
- Pewnie, bo on czuł się fantastycznie! Przyprowadził mnie tutaj tylko po to, żeby wywołać w niej zazdrość.
- Gdyby się nie puszczał po kątach, nie miałby za co przepraszać!
- Marco się nie puszczał! Poza tym, on tylko obejmował Lindę! – Coś zaświtało mu w głowie, kiedy o niej wspomniał. Wybacz, Lindo, pomyślał, podejmując decyzję. – Poza tym, ona jest lesbijką!
Eric zaśmiał się kpiąco.
- Widzę, że masz wspaniałe towarzystwo. Serio, człowieku, oddaj się na jakieś leczenie.
- Moje życie to nie twoja sprawa.
- Oczywiście. Ale dopóki grasz nieczysto, będę ci rzucał kłody pod nogi.
- Uczepiłeś się mnie jak cholera! O co ci chodzi?!
Szatyn zacisnął zęby.
- Nie tym tonem, gówniarzu!
- Bo co? – spytał zadziornie Andrej. Nawet sobie nie zdawał sprawy z tego, jak kusząco wygląda, zadzierając w ten sposób nosa. – Ile masz lat, staruszku, że tak się pieklisz?!
Eric aż poczerwieniał na twarzy ze złości.
- Jak śmiesz… - wyraźnie brakowało mu słów. Nie podobało mu się, że Andrej tak otwarcie z nim walczy i wyraźnie ignoruje to, co ma do powiedzenia.
- Co? Brakuje ci słów? Nie wiesz, co masz powiedzieć, bo tak naprawdę wiesz, że mam rację, co? Myślisz, że…
Nie dokończył, kiedy otwarta dłoń uderzyła go w twarz. Nie było to mocne uderzenie, raczej klepnięcie, mające go uciszyć, ale to wystarczyło, żeby rozpalić w Pejicu gniew. Dotknął miejsca, w które dostał i spojrzał z mordem w oczach na szatyna.
- Przepraszam – powiedział cicho mężczyzna, biorąc głęboki wdech. – Ja…
- Daruj sobie – fuknął model. – Od samego początku byłeś do mnie negatywnie nastawiony. O cokolwiek ci chodzi, po prostu zostaw mnie w spokoju. Jeśli mnie nie lubisz, trudno, nie mam zamiaru płakać. Zwyczajnie trzymaj się ode mnie z daleka i przestań mnie obrażać
- Andrej…
- Daruj sobie – powtórzył chłopak. Odwrócił się na pięcie, chcąc wyjść, ale siła dłoń złapała do za przedramię i zacisnęła się na nim. Już po chwili stał przyciśnięty do ściany tuż obok wejścia na taras. Ku rozpaczy modela, nikt nie mógł ich tam zobaczyć, dopóki nie wejdzie na taras.
- Czego ty znowu… - po raz kolejny Eric zatkał mu usta w ten sam sposób. Przylgnął do jego ust własnymi wargami, ręką przytrzymując go za szyję, żeby tym razem nie mógł się wyrwać. Andrej chciał zaprotestować, ale tylko pogorszył swoją sytuację, wpuszczając język Richardsa do własnych ust. Jęknął z zażenowania i próbował jakoś się wyrwać, ale był zbyt słaby.
Eric, wciąż trzymając go za szyję, zaczął bardzo delikatnie badać wnętrze jego ust. Pejic przestał się wyrywać, mając nadzieję, że w ten sposób to szybciej się skończy. Dopiero po chwili na wpół przytomnie zorientował się, że z każdym dotknięciem języka szatyna czuje w swoim własnym dziwne mrowienie, zupełnie jakby ktoś kazał mu zjeść pokrzywę. Był tym tak zdumiony, że po prostu stał i nie ruszał się, nie zdając sobie sprawy z szaleńczego galopu własnego serca.
Szatyn, czując uległość modela, na chwilę zaprzestał całowania go. Jego ręce objęły drobne ciało w pasie i zacisnęły się w żelaznym uścisku.
- Pali… – wyszeptał Andrej nieprzytomnie. Nie wiedział, co się dzieje. Miejsca, których dotknął fotograf, paliły żywym ogniem. Miał wrażenie, że zaraz naprawdę spłonie i wręcz dziwił się, że nikt jeszcze go nie gasi zimną wodą. Przecież on się pali!
Eric ponownie się przysunął i musnął ustami jego nos, policzki, a potem powrócił do ust. Kąsał je lekko i przygryzał, podczas gdy jego ręka głaskała plecy ofiary. Andrej zaciskał palce na garniturze Erica zupełnie nieświadomie.
Nagle szatyn chrząknął cicho i odsunął się lekko. Andrej, zamroczony, oparł się o zimną ścianę, czując drżenie własnych kolan. Patrzył na współpracownika szeroko rozwartymi oczami. To uczucie… Co to było?!
Pejic zamarł z przerażenia, kiedy uświadomił sobie, że poczuł… żal, kiedy Eric się odsunął. Żal? Jak mógł czuć żal, że ten gbur przestał go dotykać?! Powinien odczuwać ulgę, więc dlaczego to uczucie, które teraz mu towarzyszyło, było takie bliskie do… rozczarowania? Nie, to niemożliwe!
- I ty mi chcesz wmówić, że nie jesteś gejem? Całowałeś jakbyś chciał mnie zabić!
- Nie całowałem cię! – Andrej dziwił się, że był w stanie cokolwiek powiedzieć. Język wciąż go szczypał i piekł od dotyku Erica i strasznie się plątał, utrudniając mu normalne mówienie.
- Wcale! – mężczyzna wywrócił oczami. – Naprawdę nie wiem, dlaczego się tego wstydzisz.
- A ty? Jakiej ty jesteś niby orientacji? Może też jesteś gejem i tak bardzo ci się podobam, że aż chcesz zrobić geja ze mnie?!
Eric poczerwieniał na twarzy i Andrej nie miał pojęcia, czy była to złość, czy może zażenowanie. Szatyn nic nie odpowiedział, zaciskając jedynie zęby. Blondyn prychnął i stanął już pewniej, poprawiając sukienkę. Odwrócił się na pięcie i wyszedł. Wziął kilka uspokajających oddechów, nie chcąc dodatkowo stresować Marco. Rozglądał się na wszystkie strony, ale nigdzie nie mógł zobaczyć ani Emily, ani swojego przyjaciela. Westchnął ciężko.
Widział, że Eric również rozgląda się uważnie, ale chyba też nikogo nie widział. Andrej prychnął cicho, postanawiając go zignorować. Poznali się zaledwie kilka dni temu, a on już miał ochotę go utopić, poćwiartować, podpalić… Cholera, cokolwiek, byle tylko zamknąć mu tą wyszczekaną jadaczkę. To było naprawdę denerwujące, słuchać tych wszystkich rewelacji na swój temat. Dlaczego ludziom się wydaje, że wiedzą o jego życiu więcej niż on sam? NIE BYŁ gejem, lubił dziewczyny. Co najwyżej mógłby się zastanawiać, czy nie jest bi. Na pewno nie homo.
Przeciskał się między ludźmi, próbując gdzieś dostrzec swojego przyjaciela, ale nigdzie go nie było. Dopiero po jakimś kwadransie poszukiwać dostrzegł swojego przyjaciela… całującego się z Emily. Mimo zdenerwowania, Pejic uśmiechnął się lekko. Nic nie było w stanie tak mu poprawić humoru, jak szczęście najlepszego przyjaciela.
Pora wracać do domu, pomyślał. Marco nie potrzebuje, żebym się motał pod nogami. Dalej musi dać sobie radę sam.
Wziął swój płaszczyk, zarzucił go na siebie i przeszukał kieszenie. Odetchnął z ulgą. Nikt nie zwinął mu drobnych. Już kilka razy, kiedy bywał w takich miejscach, przetrzepano mu kieszenie i zabrano większość drobniaków. Obsługa w tym miejscu musiała być naprawdę sumienna albo po prostu dobrze opłacana. Ważne, że nie kradli.
Wyszedł na zewnątrz i westchnął ciężko. Było już ciemno, nawet nie wiedział, która tak naprawdę jest godzina. Cała akcja mogła trwać około dwóch, ale pewien nie był. Przypomniał mu się niedawny napad i zagryzł nerwowo wargę. Jeśli jakiś zboczeniec złapie go w tej kiecce na mieście, naprawdę będzie miał przechlapane.
No, trudno, pomyślał. Może jakoś znajdę najbliższy przystanek tramwajowy.
- Hej! Gdzie ty idziesz?!
Westchnął. Czego ten facet znowu chce?!
Odwrócił się niechętnie. Eric stał na szczycie schodów, przyglądając mu się uważnie. Ręce włożył w kieszenie.
- Do domu – burknął Andrej.
- Przyjęcie jeszcze się nie skończyło.
- Ale moje zadanie na nim tak. Marco chciał się pogodzić z Emily i już to zrobił. Mogę sobie iść.
- Czemu nie weźmiesz taksówki?
- Może nie zauważyłeś, ale żadnej tu nie ma.
Eric westchnął.
- Czekaj, odprowadzę cię.
Model prychnął.
- Nie potrzebuję niańki.
- Jakoś ci nie wierzę.
- Pff! Żadna nowość.
Zapadła cisza. Andrej szedł przed siebie, ale nie łudził się, że został sam. Eric szedł za nim w ciszy. Chyba naprawdę miał zamiar go odprowadzić.
- Nie musisz tego robić – mruknął po chwili blondyn.
- Chcę.
Znowu zapadła cisza. Richards nie zrównał się z młodszym chłopakiem, lecz podążał za nim jak cień. Chociaż buty trochę modela obcierały i marzył, żeby jak najszybciej móc znaleźć się w domu, nagle zapragnął zrobić Ericowi na złość. Zamiast kierować się w stronę, gdzie, jak przypuszczał, powinien znajdować się przystanek tramwajowy, poszedł prosto. Do jego domu było naprawdę daleko, jakiś kilometr, ale niezbyt się tym przejmował. Skoro Eric tak bardzo chce z nim leźć, niech próbuje szczęścia.
- Nie masz auta? – spytał Andrej.
- Zostawiłem u Emy.
- Kim ona dla ciebie jest?
- To moja kuzynka.
- Aha.
Znowu cisza. Trochę denerwująca jak na gust Andreja, więc zaczął sobie śpiewać w myślach, żeby nie czuć się tak wybitnie głupio. Z każdym jednym krokiem coraz bardziej odczuwał ból – buty dosłownie obdzierały go ze skóry. W końcu zatrzymał się i po prostu je zdjął.
- Coś nie tak? – zainteresował się Eric.
- Są nierozchodzone – mruknął Andrej.
- To co?
- Obcierają mnie.
- Chcesz iść na boso?
Pejic tylko wywrócił oczami. Przecież uważał! Nie wdepnie w żadne gówno, szkło czy co tam. Był dobry w te klocki.
- Jesteś na mnie zły, prawda? – zapytał Eric.
- Nawet jeśli, to co?
- Czyli jednak.
Pejic znowu nie odpowiedział. Richards szedł kawałek za nim, ale nawet nie próbował zrównać z nim kroku. Ulice były opustoszałe, co znaczyło, że jest później, niż mogłoby się wydawać.
- Nie chciałem cię urazić – powiedział szatyn.
- Szczerze wątpię.
- Naprawdę.
- Mhm…
- Przepraszam, że cię uderzyłem.
- Już mówiłem…
- NAPRAWDĘ mi przykro.
- W porządku, zapomnijmy o tym.
Znowu zapadła cisza.
- Daleko jeszcze? – spytał Eric po jakichś pięciu minutach.
- Trochę.
Cisza.
Tak było przez całą drogę. Kiedy wreszcie doszli do domu Andreja, chłopak miał nie lada problem. Co miał teraz zrobić? Zostawić go czy może zaprosić do środka? Matka na pewno już spała, a on nie miał zwyczaju zapraszać do domu obcych ludzi, zwłaszcza bez jej zgody. Nadal z nią mieszkał i liczył się z jej zdaniem. Poza tym, jego matka rzadko mu czegoś zabraniała. Gdy już wszedł na podwórko, kątem oka zobaczył, że Eric się zatrzymał.
Jestem za miękki, skarcił się Pejic w myślach.
- Wejdziesz? – zapytał.
Mężczyzna wydawał się być zdziwiony propozycją. Pokręcił przecząco głową.
- Nie, muszę już wracać. Do zobaczenia.
- Mhm…
Andrej patrzył, jak szatyn odchodzi. Pokręcił głową. Odkąd ten facet pojawił się w jego życiu, powoli zaczynał dochodzić do wniosku, że tak naprawdę wcale siebie nie znał. No, bosz! Jeszcze tylko mu brakowało, żeby zmienić orientację.
Co to, to nie!








10 komentarzy:

  1. Pozory mylą... hi hi, ale kogo? XD Teraz tak sobie myślę, że nie tylko z wyglądu nasz Andrej może zmylać, on był tak pewny swej orientacji, że nie dziwota, że trudno mu się pogodzić z faktem, że wszyscy chcą mu narzucić swoją wersję. Bo przecież, wygląda jak wygląda, więc musi być homo. A figa stereotypom!
    Jednak poddaje się powoli, zaczyna widzieć w sobie i skłonności do własnej płci, do Erica, jego pocałunków i dotyku. Romantycznie~
    Po tym rozdziale mam pustkę w głowie co do kolejnych, żadnych podejrzeń. Null. Ciekawe, co się w nich wydarzy^^ Powodzenia w pisaniu kolejnych rozdziałów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow... odcinek pełen emocji! Czekam na kolejny, pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Haaa... Cudownie jest wrócić do domu po dniu ciężkiej pracy, usiąść przed komputerkiem i przeczytać kolejny świetny rozdział Twojego opowiadania ;) bardzo zastanawia mnie jak to jest z orientacją Erica. Już się nie mogę doczekać co będzie dalej. Pozdrawiam i weny życzę! ;)
    PS: zabieram się jeszcze za Okowy Życia, bo również to opowiadani mnie zainteresowało ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. hehe ten Eric to się dopiero najarał na naszego małego Andreja :P
    a to jemu chce wcisnąć, że jest homo..
    na serio oni mnie zadziwiają .. ;)
    czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  5. Eric pragnie Andreja od samego początku i dlatego tak go traktuje. Może chce swoje homo zapędy odrzucić, a tu na drodze staje taki chłopak i jak mu się tu oprzeć. Próbuje wmówić Pejicowi homoseksualizm, bo sam czuje, że Andrej do końca nie jest hetero, tylko jeszcze nie miał okazji się o tym przekonać. A pocałunek już coś tam w modelu rozbudził. I zaskoczyło mnie to, że Eric przeprosił chłopaka za spoliczkowanie. I go odprowadził. Ciekawe co jeszcze zrobi. Zaczyna mi się ten facet podobać. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnie zdania praktycznie zwaliły mnie z krzesła^^ Obaj bohaterowie niezmiernie mi się podobaja...sa słodcy:D A cała historia pisana twoim stylem jest niesamowita^^
    http://w-poszukiwaniu-marzenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Eric ma jakieś uczucia... No niemożliwe... Zaczynam go lubić^^ Scena pocałunku- bomba xD Dzięki niemu zaczyna docierać do Andreja że Eric, zaczyna mu się powoli podobać:)

    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. kiedy dalszy rozdzial dodasz..tyle ju czekam na niego....

    OdpowiedzUsuń
  9. Akcja na balkonie wstrząsnęła mną równie mocno co Andrejem(?), tak mi się wydaje. Zaczynam mieć podejrzenia, że pan fotograf najzwyczajniej w świecie jest homo i spodobał mu się nasz model, dlatego (tak jak sam powiedział - w sensie Andrej) stara się za wszelką cenę doprowadzić do tego, że blondyn też zostanie gejem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)