czwartek, 31 stycznia 2013

~~.19.~~



Tom na początku nie zorientował się, gdzie się znalazł. Tak, jak wcześniej, przeszedł przez drzwi. Był w jakiejś toalecie, ale gdzie? Stał tak i zastanawiał się nad tym gorączkowo. Co on ma tutaj zrobić? Umyć ręce? Zrobić siku? A może jeszcze coś innego?
Kojarzył to miejsce. Na prawo od wejścia był rząd umywalek i luster, a na lewo - małe kabiny. Cała łazienka była biała, do połowy wysokości ściany były położone kafelki. Stał tak i myślał, gdy nagle usłyszał jakiś dziwny odgłos dochodzący z jednej z kabin. Zmarszczył brwi. Już miał tam podejść i sprawdzić, co to takiego, gdy nagle drzwi otworzyły się i Tom stanął jak wryty.
Patrzył, jak jego brat zarzuca sobie plecak na jedno ramię i wierzchem dłoni ociera łzy. Nie zauważył go jeszcze. Spojrzał w lustro i przez chwilę obserwował swoją zapłakaną twarz. Blondyn zdał sobie sprawę, że bliźniak musiał tam długo siedzieć. Gdyby tak nie było, na pewno nie miałby takiej napuchniętej i zaczerwienionej twarzy.
Nagle Bill spojrzał w jego kierunku i zamarł. Stał nieruchomo i wpatrywał się w niego z przerażeniem, po czym odwrócił się na pięcie i wbiegł do jednej z kabin, trzaskając drzwiami.
Tom stał przez chwilę i wpatrywał się w jakiś bliżej nieokreślony punkt. Jego wzrok był nieobecny. Dopiero po dłuższej chwili ocknął się z tego dziwnego odrętwienia.
To był cios poniżej pasa.
Westchnął i niepewnie podszedł do ostatniej kabiny, gdzie zamknął się Czarny. Stał przez chwilę pod drzwiami, niezdecydowany, a potem delikatnie zapukał.
- Bill? - zawołał.
Cisza.
- Wiem, że się nie dogadywaliśmy, ale... Czy moglibyśmy teraz o tym porozmawiać?
Znowu nic.
- Bill, to naprawdę bardzo ważne. Ja... Odezwij się, dobra?
Czarny nadal nie zareagował.
- Słuchaj, i bez tego jest mi ciężko. Nie będę gadał do zamkniętych drzwi. Otwórz.
Zero reakcji.
- Jeżeli nie otworzysz, sam wejdę do środka - ostrzegł Tom. – Nie zmuszaj mnie do tego!
- Spadaj! - usłyszał stłumiony głos.
- Bill...
- Daj mi spokój!
Blondyn westchnął ciężko. Przynajmniej się odezwał, to już coś. Teraz tylko trzeba jakoś go stamtąd wyciągnąć, a potem paść przed nim na kolana i błagać o wybaczenie. Oczywiście, łatwiej powiedzieć, niż zrobić.
- Wyjdź! To naprawdę bardzo ważne!
- Spadaj, jasne?!
- Bill, otwórz!
Starszy Coger starał się zachować spokój, ale upór brata zaczynał go drażnić.
- Wal się! - usłyszał Tom zza drzwi.
Otworzył usta chcą powiedzieć coś głupiego, ale powstrzymał się dosłownie w ostatniej chwili.
- Nie zmuszaj mnie do tego, żebym cię stamtąd wyciągnął siłą. Otwórz - powiedział spokojnie.
- Już ci powiedziałem, żebyś mi dał spokój.
Tom ponownie zapukał.
- Ja nie odpuszczę! - ostrzegł bliźniaka.
- Ja też nie!
Zdenerwowany blondyn łupnął w drzwi.
- Otwieraj, do cholery! - wydarł się.
Miał nadzieję, że nikt nie przyjdzie sprawdzić, co się dzieje. To był niby tylko test, ale mimo wszystko Tom nie chciał, żeby ktoś mu przeszkadzał. Brat nawet nie raczył mu odpowiedzieć. Przeklinając ten głupi test i wszystko, co tylko przychodziło mu do głowy, blondyn zacisnął dłonie w pięści. Bycie ignorowanym nie było czymś, co przypadło mu do gustu.
- Dobra, sam tego chciałeś! - rzucił.
Złapał się rękami na górze drzwi, postawił lewą nogę na klamce i podciągnął się do góry. Potem tylko przełożył obie nogi na drugą stronę i omijając zdumiony wzrok brata, zeskoczył na podłogę.
Każda kabina była kwadratowa i miała może z metr na metr. Było tam trochę ciasno, ale Tom miał to gdzieś. Ponieważ Bill siedział na podłodze oparty o jedną ze ścian bokiem do drzwi, on sam rozsiadł się wygodnie na zamkniętym sedesie.
Czarny był ubrany w modne, dosyć obcisłe rurki i, standardowo, czarne trampki. Miał na sobie niebieską bluzę z kapturem zapinaną na zamek, a na prawym nadgarstku było widać zawiązany brązowy rzemyk. Jego włosy już były przefarbowane. Uparcie wpatrywał się w papier toaletowy, ignorując blondyna.
Tom przeczesał włosy dłonią, nie bardzo wiedząc, co powinien zrobić. Takie rozmowy zawsze szły mu opornie albo w ogóle wcale. Zastanawiał się, co teraz powiedzieć. W takiej sytuacji wszystko wydawało się takie banalne! Nie potrafił wczuć się w sytuację bliźniaka, nie potrafił do końca zrozumieć jego cierpienia. A skoro tego nie rozumiał, jak miał sobie z tym poradzić? Powinien mieć jakiś plan działania i, przede wszystkim, czas na rozmyślenia. Niestety, nie miał żadnej z tych rzeczy. Musiał improwizować i poniżyć się, żeby Czarny w ogóle zaczął go słuchać.
Ten test był gorszy od dwóch poprzednich. Nie musiał wykazać się tu silną wolą ani odwagą, lecz musiał znieść ból Billa i przekonać go, że się zmienił. Odkąd się pogodzili nie mógł patrzeć na jego łzy. Gdy bliźniak płakał, sam czuł ucisk w gardle. Nigdy wcześniej tak nie reagował, to w ogóle nie było do niego podobne, a jednak działo się tak za każdym razem i Tom musiał się z tym pogodzić. To nie było łatwe. Nie chciał, żeby płacz brata doprowadzał go do takiego stanu. Miał ochotę rozbeczeć się, przytulić go i jakoś mu pomóc. W takich chwilach zrobiłby wszystko, żeby tylko mu ulżyć. Niestety, nie zawsze było to łatwe, a jeszcze częściej po prostu niemożliwe.
Patrzył jeszcze chwilę na nieruchomą twarz Czarnego i nieobecny wzrok wbity w szary papier toaletowy.
- Nie ucieknie ci - stwierdził Tom, starając się rozluźnić atmosferę.
- He? - mruknął cicho Bill.
- Ten papier. Nie ucieknie ci. Jeśli wszedłeś tutaj za potrzebą, mogę wyjść na chwilę.
Czarny uśmiechnął się smutno, ale nic nie powiedział. Tom wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
- To, co powiem, może wydawać ci się mało prawdopodobne, ale jednak to szczera prawda. Przede wszystkim ja... Hmm, chciałbym cię przeprosić. Za wszystko, co ci robiłem. To było... Ja... Nawet nie wiem, dlaczego tak postępowałem. Zupełnie mi odbiło. Wiem, że nie ma dla mnie żadnego usprawiedliwienia, ale... Czy moglibyśmy znowu być braćmi? Takimi prawdziwymi, nie tak, jak teraz...
Bill skrzywił się i blondyn poczuł, że zaczynają mu się pocić dłonie ze zdenerwowania. Czarny mu nie wierzył. W sumie to Tom mu się nie dziwił, ale mimo wszystko liczył na to, że gdy już wszystko mu wyzna, to może... Z przerażeniem zdał sobie sprawę, że być może Bill nigdy już nie będzie w stanie mu zaufać, że pozbawił go tej umiejętności. Zaraz jednak przypomniał sobie, że przecież bliźniak, z którym wędrował po tym nieszczęsnym ponurym świecie, miał do niego zaufanie. Jeżeli tamten był w stanie powierzyć mu swoje życie, ten również jest do tego zdolny. Co prawda tamten znalazł się w ekstremalnych warunkach, ale mimo wszystko nie zamierzał teraz tracić nadziei. Zaszedł już tak daleko! Obiecał bratu, że nie podda się bez względu na wszystko i miał zamiar dotrzymać tej obietnicy.
- Wiem, brzmi to banalnie, ale nigdy nie byłem dobry w takich przemówieniach. Przecież wiesz. Naprawdę zależy mi na tym, żebyśmy sobie wszystko wyjaśnili.
- Ty chyba kpisz! - powiedział Bill, patrząc na bliźniaka.
Tom nie wiedział, dlaczego w oczach brata malowały się ból i niedowierzanie. Czyżby było już za późno?
- Nie, mówię poważnie. To jest...
- Czy ty do reszty zgłupiałeś? Naprawdę myślisz, że uwierzę w taką bzdurę?
- To nie jest bzdura - rzekł zakłopotany blondyn.
W oczach Billa malowało się tak wielkie niedowierzanie, że właściwie nie rozumiał, o co chodzi Czarnemu. Bill wyglądał, jakby z wrażenia zabrakło mu słów. Tom nie był pewny, czy chodziło mu o jego słowa, czy może o samą rozmowę?
Co jest, do cholery, myślał marszcząc brwi.
- Nie rozumiem - stwierdził w końcu Tom, kręcąc głową.
- Jasne! - prychnął Bill, znowu odwracając wzrok.
- Naprawdę nie wiem, o co ci chodzi. Wiem, że to, co mówię, brzmi szokująco, ale bez przesady!
- Nie wierzę w ani jedno twoje słowo. Podejrzewałem, że będziesz chciał dzisiaj ze mną tak rozmawiać.
- Co? - zdziwił się Tom.
Już nic z tego wszystkiego nie rozumiał.
- Nie udawaj idioty! Po prostu wyjdź i pozwól mi w spokoju się nad sobą użalać! Skoro już dowiedziałeś się, co robię w tej głupiej budzie na okienkach i gdzie się chowam, udław się tymi rewelacjami i idź sobie!
- Bill...
- Zostaw mnie! Chcesz mnie jeszcze bardziej poniżyć? Tak bardzo ci zależy, żeby zobaczyć, jak płaczę? Sprawia ci to przyjemność? - pytał Czarny załamującym się głosem.
- Nie chcę cię poniżać. Dlaczego mi nie wierzysz?
- Czy ty to nagrywasz? Dla kolegów? Są gdzieś tutaj?
- Nie, jestem sam. Czy naprawdę aż tak mocno cię skrzywdziłem, że mi nie wierzysz?
- Przestań szpanować tymi ckliwymi gadkami, bo się na to nie nabiorę.
- Ale ja naprawdę chcę się z tobą pogodzić! - zirytował się blondyn.
- Taki kit możesz wcisnąć swojej babci! - warknął do niego bliźniak.
- Dobrze wiesz, że obie nasze babcie nie żyją. Powiesz mi wreszcie, o co ci chodzi?
Czarny zerwał się na równe nogi i zaczął wrzeszczeć jakby był obdzierany ze skóry.
- Jesteś idiotą, jeśli myślisz, że uwierzę w te bzdury, które gadasz! Myślisz, że nie wiem, jaki dzisiaj dzień?
- Jaki? - zdziwił się blondyn.
- Pierwszy kwietnia, do cholery! Dzień kłamstwa! Twoje słowa nie są warte złamanego grosza! A przynajmniej nie w moim przypadku! Przestań wreszcie zachowywać się jak jakiś pieprzony snob i przejrzyj na oczy! Możesz mieć mnie za śmiecia i co ci tam tylko przyjdzie do głowy, ale nie jestem idiotą! Nie wierzę ci! Daj sobie spokój i przestań odwalać takie głupie kawały, bo wcale nie są zabawne!
- Bill...
- Kiedy wreszcie dasz mi spokój? Chcesz mnie tak gnębić do końca mojego życia? Zależy ci na tym, żebym się zabił? Tego chcesz?
Czarny siłą powstrzymywał się, żeby nie wybuchnąć płaczem. Tom patrzył na niego i poczuł, jak po policzkach zaczynają mu spływać łzy. Znowu. Spuścił głowę, chcąc je ukryć, ale mu się to nie udało. Jego serce rozdzierało się na strzępy i nawet nie do końca wiedział, dlaczego. Sam już nie był pewny, czy chodziło o to, co powiedział mu Bill, czy o to, że tak bardzo go ranił i nawet nie dostrzegał jego cierpienia. A może dostrzegał i to sprawiało mu przyjemność? Czy był aż tak wielkim potworem?
Odpowiedź malowała się na twarzy brata i było to tak dobijające, że nikt, kto tego nie przeżył, nie byłby w stanie tego zrozumieć. Jego łzy wprawiły młodszego w zażenowanie. Czarny był speszony i nie bardzo wiedział, jak powinien się zachować. Nie spodziewał się takiej reakcji po Tomie.
- Jeśli chcesz, żebym popełnił samobójstwo, to powiedz. Wiem, że jesteś uparty i będziesz mnie gnębił, aż wreszcie zrobię to, co chcesz, żebym zrobił. Jeżeli o to ci chodzi, załatwione. Nie mam sił już walczyć z tym wszystkim. Moje życie to piekło i nie sądzę, żebym sobie na nie zasłużył. Tylko mi powiedz, czego ode mnie chcesz? - rzekł Bill bezbarwnym głosem.
Blondyn zaczął się gorączkowo zastanawiać, co powinien teraz zrobić. Nie mógł pozwolić, żeby to się tak skończyło. Musiał znaleźć jakiś sposób na pogodzenie się z tym czarnowłosym uparciuchem! Nie dostałby takiego testu, gdyby nie był możliwy do przejścia.
Cholera!
- Co mam zrobić, żebyś mi uwierzył? Powiedz, a zrobię to! - zapewnił żarliwie Tom, wpadając w panikę.
Jeśli Czarny teraz odejdzie, nie przejdzie tej próby. Przegra. Musiał być jakiś sposób!
- Nie ma takiej rzeczy - odparł Bill, kręcąc głową.
- Musi coś być! Proszę...
- Nie. Skończ już z tym. Zaraz zadzwoni dzwonek, lepiej idź na lekcje.
Bill otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz. Tom poczuł przeraźliwy strach, że to koniec. Usłyszał, że brat opuszcza łazienkę i nagle wpadł na genialny pomysł. Tak szybko zerwał się ze swojego miejsca, że zaliczył bolesne zderzenie z drzwiami. Wybiegł z łazienki i korytarzem pognał za bliźniakiem.
 - Bill! Ja... Twój pamiętnik! - krzyknął za nim.
Czarny stanął jak wryty. Tom mógł sobie tylko wyobrazić, co teraz działo się w jego głowie.
- Skąd o nim wiesz? - zapytał z przerażeniem, odwracając się do starszego brata.
Blondyn stanął przed bliźniakiem i spojrzał mu w oczy.
- Wiem o nim. Ja... Cóż, wpadł mi w ręce przez przypadek. Nie czytałem go, przysięgam. Tylko... Kusiło mnie, więc zerknąłem...
Nie mógł mu wyznać, że sam mu powiedział o tym nieszczęsnym pamiętniku, gdy wlecieli do tunelu. Ten Bill nic o tym nie wiedział i tylko uznałby go za wariata.
- Wiem, że pisałeś o samobójstwie. To mi się rzuciło w oczy. Ja... Przemyślałem wszystko. Nie chciałem z tobą o tym rozmawiać akurat dzisiaj, ale bałem się, że ty... Nie sądziłem, że odbierzesz to jako blef. Naprawdę chcę, żebyśmy znowu byli braćmi! Proszę, daj mi szansę! Obiecuję, że wszystko naprawię!
Czarny patrzył na niego z powątpiewaniem, więc Tom w akcie desperacji upadł na kolana. Nie mógł teraz przegrać!
- Proszę! Przysięgam, że wszystko odkręcę! To naprawdę bardzo ważne. Ja... - produkował się blondyn, mając łzy w oczach i zastanawiając się, co jeszcze mógłby zrobić.
Bill patrzył na niego szeroko otwartymi oczami.
- Tom, wstań! – powiedział, wykonując nieokreślony ruch ręką i pospiesznie oglądając się, czy aby nikt tego nie widzi.
- Billy...
- Pogadamy o tym w domu, ale teraz wstań! Zdałeś.
Blondyn westchnął z ulga. Chciał wstać, gdy nagle zakręciło mu się w głowie. Przechylił się do tyłu i upadł. Próbował spojrzeć na bliźniaka, ale obraz zaczął mu się rozmazywać przed oczami.
Stracił przytomność.



Bill długo leżał na ziemi, wpatrując się w strop tunelu. Myślał o tym wszystkim, co wydarzyło się w ciągu ostatniego miesiąca i sam nie mógł uwierzyć, że to właśnie jemu się to przytrafiło. Jako człowiek cierpiący na akrofobię skoczył w przepaść, zbuntował się jakiemuś postrzelonemu potworowi, pogodził się z Tomem, przechodził jakieś dziwne testy, w których jeździły zabójcze pociągi i pękały deski. Normalny na umyśle człowiek reagowałby inaczej na to wszystko. Na pewno nie byłby taki spokojny. Dlaczego więc on po prostu sobie tak leży i gapi się na kawałek skały, który był identyczny jak miliony innych? Sam nie do końca wiedział, jak się z tym wszystkim uporać.
Test ze złym bliźniakiem dał mu wiele do myślenia. Przede wszystkim zastanawiał się, czy powinien pokazać bratu swój pamiętnik. Oczywiście, jeśli wrócą. Z jednej strony chciał to zrobić. Wiedział, że w poprzednim sprawdzianie musiał rozwiązać problem w inny sposób. Czy rzeczywisty Tom naprawdę przejąłby się tym, co napisał „śmieć”? Czy może jednak pokazałby to swoim kolegom i znajomym ze szkoły? Gdy tak o tym myślał, nasunęło mu się kolejne nieprzyjemne pytanie. Czy ma do brata bezgraniczne zaufanie? Co prawda szedł za nim jak cielę w tym dziwnym lesie, ale tylko dlatego, że nie chciał zostać sam, no i nie bardzo wiedział, co powinien zrobić. Tom był silniejszy psychicznie i potrafił zachować zimną krew. Dawał mu swoiste poczucie bezpieczeństwa.
Ale czy powinien pokazywać mu swój pamiętnik? Czy to nie byłby cios poniżej pasa? Czarny widział, że brat ma wyrzuty sumienia z powodu swojego zachowania i chce jakoś to naprawić. Jeśli przeczyta jego zapiski, może poczuć się jeszcze gorzej. Tom również wiele wycierpiał w tym dziwnym miejscu, nie zasłużył sobie na kolejne przykrości.
Gdy Bill wreszcie doszedł do wniosku, że Tom nie powinien zobaczyć jego pamiętnika, wstał i pchnął ostatnie drzwi. Został mu tylko jeszcze ten test. Miał nadzieję, że uda mu się go zdać. Wierzył, że bliźniak świetnie sobie radził. Gdy tak teraz o tym myślał, faktycznie było czego się bać. Próby doskonale uderzały w ich słabości, stawiając ich w bardzo trudnych sytuacjach. Ktokolwiek by ich nie wymyślił, znał ich na wylot.
Czarny przystanął i rozejrzał się po pomieszczeniu. Nigdy wcześniej tu nie był. Nic nie widział, gdyż wszystko było zasnute przez kłęby śmierdzącego dymu. Krzywiąc nos, zastanawiał się, co to jest. Gdy spojrzał w bok i dostrzegł, że pali się pół pokoju, wszystko nagle stało się jasne.
Przerażony chłopak chciał podbiec do drzwi i je otworzyć, ale całe stanęły w płomieniach. Nie miał żadnej możliwej drogi ucieczki.
Oczy zaczęły mu łzawić i zakrztusił się. Zasłaniając usta jedną ręką, spróbował znaleźć okno. Miał nadzieję, że mieszkanie jest położone nisko i będzie mógł wyskoczyć.
Czekało go jednak rozczarowanie, ponieważ wszystko było zasnute tak gęstym dymem, że nic nie widział.
- Bill! Bill! Jeśli mnie słyszysz, odezwij się! - usłyszał rozpaczliwe wołanie.
- Tom?! -odkrzyknął.
No, tak, mógł się spodziewać brata. Przecież to o niego cały czas chodziło.
- Bill! Skacz!
- Co?! Nie ma mowy, tu jest wysoko!
- To tylko trzecie piętro! Nic ci się nie stanie! Skacz!
- Za wysoko, zabiję się!
Czarny odszedł od okna i ponownie spróbował wydostać się drzwiami, ale nie było to możliwe. Zrozpaczony pomyślał, że przecież nie może skoczyć w dół, bo na pewno się zabije. Jakie było inne wyjście?
Klnąc wściekle, Bill ponownie podszedł do okna. Tom cały czas go wołał z dołu.
- Zapomnij! Nie skoczę! - wrzasnął Bill w dół.
- Billy! Skacz, zanim stanie ci się krzywda!
- Jak skoczę to się skrzywdzę, nie ma mowy!
- Proszę!
- Spieprzaj! Mam lęk wysokości!
- Bill, do cholery!
- Zapomnij!
- Ale...
- Nie!
Przez chwilę Tom się nie odzywał, a potem nagle Bill usłyszał jakiś huk na dole i jego wściekły krzyk.
- Ty ośle!
Czarny nabrał powietrza w płuca i znowu odsunął się od okna. Rozpaczliwie poszukiwał innej drogi ucieczki. Niestety, nic nie widział. Całe pomieszczenie było zasnute dymem, większość pokoju stała w ogniu. Czuł potworne gorąco buchające na jego odkryte ciało. Ogień był tak blisko, że aż go parzył, jego skóra była zaczerwieniona. Bill krztusił się, mimo wszystko pozostając w bezruchu. Nie ma mowy, żeby tak w ciemno skoczył! Może i był samobójcą, ale teraz akurat nie miał ochoty popisać się jakimś kolejnym głupim wybrykiem.
Zaczął się zastanawiać, co robić. Skoro nie mógł stąd wyjść, na pewno w końcu dosięgnie go ogień i spali się żywcem. Nie była to zbyt przyjemna perspektywa i cały zadrżał, starając się wyobrazić sobie ten potworny ból. Pamiętał, że jako dziecko wylał sobie na rękę gorącą kawę. Choć nie kojarzył, jak mocno go bolało, wiedział, że płakał dobrą godzinę. Matka trzymała mu dłoń pod zimną wodą, próbując go uspokoić, ale w ogóle nie zwracał na nią uwagi. Dopiero kiedy Tom do niego podszedł i przytulił, poczuł się lepiej.
Tom...
Cholera jasna! Nie skoczę, pomyślał wściekły.
Miał jeszcze jedną możliwość. Dym stanie się tak gęsty, że w końcu nie będzie miał czym oddychać. Zacznie się dusić, straci przytomność i...
Nie zda testu. To był już ostatni sprawdzian, jeśli mu się powiedzie, być może będzie mógł wrócić do domu. Ale aż taki zdesperowany nie był, żeby skakać przez okno, nie mając pojęcia, co jest na dole. Słyszał nieustanne krzyki bliźniaka, ale starał się je ignorować. Zaczął się zastanawiać, jaka śmierć najbardziej mu odpowiada. Miał aż trzy opcje do wyboru, to naprawdę dużo, biorąc pod uwagę to, w jakiej znalazł się sytuacji. Najbardziej przerażała go możliwość spalenia się żywcem, więc z miejsca ją odrzucił. Zostały mu więc tylko dwie: albo skoczy przez okno, albo zaczadzi się. Ta druga była bardziej kusząca. Trochę będzie go bolało, ale straci przytomność i będzie po wszystkim. Z drugiej jednak strony jeśli skoczy, umrze w mgnieniu oka. Taką przynajmniej miał nadzieję. W sumie to dużo osób żyje po upadku z trzeciego piętra. Czy warto ryzykować?
Stary, jesteś psycholem. Wybierasz rodzaj swojej śmierci zupełnie tak samo jak twoja matka kiełbasę w markecie, pomyślał zgrzytając zębami.
Bill zaklął i ponownie podszedł do okna.
- Tom! - wrzasnął.
- Bill?! -usłyszał z dołu zaniepokojony głos brata.
- Nie chcę się tu spalić żywcem!
- Skacz! Nic ci się nie stanie, obiecuję!
- Boję się!
- Zaufaj mi, Bill!
Sparaliżowało go, kiedy to usłyszał.
Zaufaj mi...
Czy o to w tym chodziło? To był test, czy wystarczająco mocno ufa bliźniakowi? Chodziło o zaufanie?
Wszystkie inne drogi ucieczki miał odcięte, na dole stał blondyn i wrzeszczał, że ma skakać. W dodatku wyzywał go od osła, już on mu pokaże, jak go dorwie.
Czy ja mu ufam?, zastanawiał się gorączkowo.
Ogień rozprzestrzeniał się coraz bardziej. Miał coraz mniej czasu na podjęcie decyzji, inaczej żywioł zrobi to za niego.
Chłopak westchnął zrezygnowany. Z całej siły pacnął się w głowę i pokręcił niedowierzająco głową. Zrozpaczony spojrzał na okopcony sufit.
- Za jakie grzechy mnie tak każesz?- spytał z miną zbitego psa.
Postawił prawą nogę na parapecie i spojrzał w dół. Nie widział nic prócz czarnego dymu.
- Tom! Jeśli kłamiesz, zabiję cię! - krzyknął.
Zebrał się w sobie, po czym zamknął oczy i skoczył. Wydzierał się najgłośniej, jak umiał. Serce biło mu tak głośno, że aż zagłuszało jego wrzask. Strach chwytał go za gardło.
Nie było odwrotu.
Choć lot trwał zaledwie kilka sekund, Bill miał wrażenie, jakby spadał całą wieczność. Nie zabił się jednak. Spadł na coś miękkiego i zapadł się w tym. Otworzył szeroko oczy, ale nadal wszędzie był tylko dym. Zdumiony zamrugał.
Przeżył? Żyje?
Cholera, czy ja żyję, zastanawiał się zaszokowany.
To było dla niego zbyt wiele.
-Zdałeś.
Zemdlał.

***
Wstawiam dwa rozdziały. Mam to opowiadanie na telefonie, więc jeśli będę miała okazję tak jak dzisiaj wepchać się do kogoś na komputer, będę je wstawiać. Nie powiadamiam, bo nie ma tu GG.
Wybaczcie, że tak długo musieliście czekać.
Pozdrawiam!