sobota, 29 czerwca 2013

20.Granice



Robin
Ciepłe ręce chemika doprowadzały mnie do szaleństwa, błądząc leniwie po moim ciele i głaskając brzuch. Jego usta całowały mnie niespiesznie, a język ocierał o mój własny, zapraszając go do zabawy. Wplotłem palce w jego włosy i trzymałem go mocno, nie pozwalając mu się mną bawić tak, jak mu się podoba.
Odsunął się lekko na chwilę tylko po to, by zaraz znowu przywrzeć wargami do moich ust. Jego ręka zjechała teraz na moją podkuloną nogę i głaskała udo, ale wyraźnie nie zamierzała zapędzać się w te bardziej intymne rejony. Te tereny zwiedziła jakieś dziesięć minut temu, kiedy uprawialiśmy seks. Tym razem po pierwszym naprawdę… szybkim razie,  Seba zrobił to ze mną jeszcze raz. Kompletnie mu się nie śpieszyło, więc poruszał się we mnie wolno i wchodził naprawdę głęboko. Po tym, jak raz doszedł, był w stanie naprawdę długo nas tak torturować. Podobało mi się nawet to tempo, chociaż muszę przyznać, że łatwo nie było tego wytrzymać.

czwartek, 27 czerwca 2013

~7~



Tom leżał na swoim łóżku. Było już grubo po północy, a on nadal nie mógł zasnąć. Można by przypuszczać, że martwi się spotkaniem potworów z Innego Świata. Ale on... nie przejmował się tym. A przynajmniej nie tak bardzo, jak powinien. Sam był zdziwiony, że tak lekko to przyjął. Powinien się bać. Te stwory były nieobliczalne, ale jakoś nie potrafił się teraz na tym skupić. To nie to go męczyło.
Kevin...
To było chyba najbardziej znienawidzone przez Toma słowo. Żadne inne nie doprowadzało go do takiego stanu. Gdy tylko je słyszał, wpadał w złość, odczuwał nienawiść i z miejsca miał ochotę komuś przyłożyć. Teraz po raz pierwszy od bardzo dawna wywoływało w nim również inne emocje.
Tom nie mógł uwierzyć w to, co powiedział jego wróg. To nie mieściło mu się w głowie. Pamiętał, że Kevin zawsze niechętnie mówił o matce, właściwie nigdy sam nie zaczynał tematu, ale nie spodziewał się, że miał aż tak przerąbane. Jak matka mogła próbować udusić swoje własne dziecko?! Blondyn nie znosił tego chłopaka, ale nie wypowiadał tamtych słów na poważnie.

wtorek, 25 czerwca 2013

Hej:)

Wiem, że ja tak ni z gruchy, ni pietruchy, ale przez ostatni tydzień mam małego świra na punkcie serialu "Spartakus". Jeśli ktoś już obejrzał to wie, że pojawia się tam niezwykle interesujący paring homo, w którym ja się po prostu zakochałam. Mam już cały serial na kompie, oglądam go właśnie trzeci raz i obejrzę zapewne jeszcze z dziesięć, zanim wreszcie przejdzie mi na tyle, żeby wracać do niego TYLKO raz na tydzień, a nie codziennie spędzać każdą chwilę na oglądaniu go. Chciałabym w przyszłości opublikować na blogu kilka krótkich ficków do tego serialu, jeśli uda mi się uchwycić jego specyficzny klimat.
Skoro już tak wyskoczyłam, to napiszę mniej więcej, o co chodzi. Spartakus to realna postać, która porządnie potrząsnęła Rzymem. Był to niewolnik (gladiator), który się zbuntował i postanowił walczyć o swoją wolność. Dlaczego to zrobił, jak stał się niewolnikiem i jaką prowadził politykę, dowiecie się oglądając:). Przyznam, że zaczęłam go oglądać właśnie ze względu na tę słodką parę , która się tam pojawia (nie jedyna homo) i po przebrnięciu przez kilka pierwszych odcinków z dość tandetnymi efektami specjalnymi i krwią bryzgającą na wszystkie strony, wkręciłam się na tyle, że oglądałam go codziennie do trzeciej nad ranem, po czym wstawałam szybko następnego dnia i oglądałam przez cały dzień, kiedy tylko mogłam.
Może to tylko moje takie zboczenie na temat tego filmu, może nikomu się nie spodoba, mam jednak nadzieję, że ktoś to obejrzy i podzieli się ze mną swoimi odczuciami co do tego tworu.

Są prequel i 3 sezony:
Spartacus: Gods of the Arena
Spartacus: Blood and Sand
Spartacus: Vengeance
Spartacus: War of the Damned

Jeśli kogoś zainteresowałam [jeśli nie to też obejrzyjcie:)] to radzę oglądać z napisami. Lektor to tandeta taka, że połowę przekleństw i ciekawych rozmów poucinano i zastąpiono bardziej cenzuralnymi i po prostu nudnymi. Film zdecydowanie dla widzów dorosłych - sporo scen seksu i walk. I serio, jeśli ktoś się za to weźmie, niech nie zniechęca się początkiem. Potem jest zdecydowanie lepiej.
No, nie marudzę więcej. Napisałam co chciałam, to teraz idę dalej oglądać, bo późno się robi.


sobota, 22 czerwca 2013

19.Granice



Robin
Prułem po markecie jak strzała, pchając wózek z taką siłą, że omal nie zabiłem jakiejś staruszki w dziale z warzywami. Seba został gdzieś z tyłu, zapewne jeszcze nie wiedząc, że nie ma mnie w pobliżu. Wkurzał mnie na potęgę, cały czas robiąc aluzje do tego, co zaszło między mną a Chipem. A przecież nic nie zrobiłem! Broniłem się tylko, a on cały czas się z tego natrząsał, zamiast się cieszyć, że nic mi się nie stało. Wrr…
On był gorszy niż baba, nawet jeśli to ja byłem pasywem w tym związku.
Wjechałem między półki ze słodyczami i wyjątkowo postanowiłem zaszaleć. Wziąłem sobie trzy czekolady po 400G, kilka batoników, jakieś żelki i paczkę cukierków. Jak chce się śmiać, proszę bardzo, ale mnie też się coś należy. Już dawno nikt mnie tak nie wkurzył.
A, przepraszam. Nie licząc Chipa, bo ten to każdego bił na głowę.
- Robin!

czwartek, 20 czerwca 2013

~6~



Kevin szedł chodnikiem nadal nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Czy on na pewno widział te czarne postacie? Chyba tak, coś przecież ciągnęło go po podłodze. Ta istota z pewnością istniała. Nigdy wcześniej się z czymś takim nie spotkał. Zdziwił się, gdy Coger nie zareagował na widok tego czegoś. Bo tak właściwie to, co to było? Jakaś zakapturzona postać, która zamiast rąk miała jakieś dziwne... macki? Sam nie wiedział, jak to nazwać. Cokolwiek to było, na pewno żyło. I nie miało pokojowych zamiarów.
Cholerni Cogerowie! Czy oni naprawdę myślą, że uwierzy w taką bajkę? Uderzył w nich piorun i znaleźli się w jakimś dziwnym miejscu, a po wybudzeniu się wszystko pamiętali? Akurat! Zapomnieli jeszcze dodać, że spotkali Alicję z Krainy Czarów. Co oni sobie myśleli? Że im uwierzy? Jeszcze czego! Musiałby być niespełna rozumu, żeby kupić coś takiego!

sobota, 15 czerwca 2013

18.Granice



Sebastian
Gdybym mógł wyrzucić Chipa, nie zastanawiałbym się nawet chwili. Niestety, miałem u niego dług wdzięczności, więc nadarzyła się szansa wreszcie go spłacić i nie martwić się, że jeszcze kiedyś zawita na moim progu. Nie byłem tylko pewny, czy wytrzymam w jego towarzystwie te kilka dni.
- Chip, to jest Robin. Robin, Chip.
Gość zmierzył Linna, a potem skupił swoją uwagę na mnie.
- Co jest na kolację?
Przewróciłem oczami.
Gówno, odpowiedziałem mu w myślach, normalnie zaś rzekłem.
- Przygotuj sobie coś.
Robin wziął swoje rzeczy i bez słowa poszedł do swojego pokoju, żeby się wypakować.
-Co to za dzieciak? – zapytał zaciekawiony Chip.
- Nie twoja sprawa.
- To chyba nie twój bachor, co?
- Robin to mój partner – syknąłem – i trzymaj się od niego z daleka.

czwartek, 13 czerwca 2013

~5~




Czarny krążył po pokoju. Miotały nim dwa uczucia: wstyd i wściekłość. Czuł się jak idiota i jednocześnie żałował, że nie pobił się z Tomem. Nawet gdyby miał dostać od niego lanie to i tak byłoby to lepsze od tej nieznośnej niepewności.
Bliźniak wybiegł wściekły z domu. Bill martwił się. Wiedział, że brat jest zaradny i nie da sobie łatwo zrobić krzywdy, ale przecież zdarzają się różne rzeczy. Nie tacy twardzieli ginęli przez głupotę na ulicach. Czarnego coś ściskało w dołku na samą myśl, że jego bratu mogłoby się coś stać. Cholera!
Gdyby tylko bliźniak nie wyzwał go od pedała! Ale nie! Wielki Tom jak zwykle wie lepiej! Młodszy Coger nie mógł uwierzyć, że pokłócili się o taką głupotę. A poza tym... Jak mógł rzucić w niego wazonem?! Zupełnie już mu odbiło? Przecież mógł mu zrobić krzywdę! W sumie to chyba zrobił, bo Tom patrzył na niego z rządzą mordu w oczach. Nie wiedział, czy gdyby miał wybór, nie zdecydowałby się raczej na lanie. Rozwiązanie, które stało się faktem, nie przypadło mu do gustu.
Cholera! Zdecydowanie braterstwo mu nie służyło, a przynajmniej nie w tym mieście. Osiwieje przez tego psychola i to przed dwudziestką! Mógłby się chociaż odezwać, cokolwiek! Czy o tak wiele prosi?
Boże, a jeśli coś mu się stało? Może potrącił go samochód? Albo ktoś go napadł? A może...
- Nie, nie myśl tak - wyjęczał Bill, padając na łóżko.
Ukrył twarz w poduszce. Chciało mu się wyć. Chyba wybrałby lanie.

poniedziałek, 10 czerwca 2013

17.Granice



Robin
- O żesz kurwa jego mać i wszyscy święci!
Phil pociągnął mnie w swoją stronę tak mocno, że niemal wpadłem do wózka, który pchałem po markecie. Zawisłem na chwilę w powietrzu, a blondyn pchnął mnie energicznie i wepchnął między regały z podpaskami i damskimi przyborami.
- Co jest? – spytałem zdezorientowany.
- Chemik! I Atkinson. Uff! Prawie nas zauważyli. Tu jesteśmy bezpieczni.
- Tak – zakpiłem. – Dział z podpaskami to naprawdę bezpieczna przystań.
Phil wywrócił oczami.
- Tutaj przynajmniej nie przyjdą, nie? Jeśli nas złapią, będziemy mieli przechlapane.
Spojrzałem na wózek, w którym było kilka butelek wódki (na którą zrzuciła się niemal cała klasa), sporo coli, chipsów i tego typu rzeczy.
- Ej, a może te podpaski to nie taki głupi pomysł? – zastanawiałem się.
Phil zaśmiał się.

piątek, 7 czerwca 2013

16.Granice



Robin
Powtórzyłem w myślach listę rzeczy, które powinienem spakować już chyba po raz setny.
Było wszystko jak na mój gust. Sebastian był kolejnym ignorantem odnośnie pakowania swoich rzeczy na taką wyprawę, więc pomogłem mu również z jego rzeczami. Niby tylko trzy dni, a i tak nie było łatwo się zmieścić w torbę. Wziąłem jeszcze plecak i wręczyłem Sebie kanapki na drogę. Będziemy jechać autobusem około pięciu godzin, a to sporo czasu.
Sebastian wypił aż dwie kawy, żeby jakoś funkcjonować o tej czwartej nad ranem i jeszcze kazał sobie zrobić cały termos, żeby miał co pić po drodze. Normalnie gorzej niż z jakimś narkomanem. Ja sam zapakowałem jeszcze fajki. Seba ostrzegł mnie, że jeśli mnie z nimi złapie albo gdzieś je zauważy to zginę śmiercią tragiczną.
- Wyłączyłeś kuchenkę? – spytałem.
- Tak.
- Zgasiłeś wszędzie światło?
- Tak.
- Zamknąłeś okna?
- Robin, sam się już zamknij, dobra? – warknął, zamykając dom na klucz.

czwartek, 6 czerwca 2013

~4~



Tom siedział na łóżku i obserwował Billa. Gapił się tak na niego już dobre pięć minut. Czarny trzymał na kolanach książkę i wpatrywał się w nią jak w sztabkę złota albo, w przypadku Toma, flaszkę wódki. Było to ciekawe, bo nie przewrócił ani jednej kartki. W dodatku trzymał książkę odwróconą do góry nogami.
Bill się zamyślił. Odkąd dwa dni temu spotkał Kevina, ciągle o nim myślał. Zacinał się tak średnio piętnaście razy dziennie. Blondyn był z tego powodu wkurzony. Czuł, jakby gadał do ściany.
Westchnął cicho.
- Bill? - odezwał się poirytowany.
Cisza. Czarny nawet się nie poruszył.
- Bill?! - powtórzył chłopak, czując, że zaraz straci cierpliwość.
Boże, jak on nie znosił Kevina Zakrzewskiego! Matka powinna go zabić już w kołysce! Życie Toma byłoby wtedy o wiele prostsze.