poniedziałek, 30 listopada 2015

6.Zapach domu



Już zza drzwi słyszał śpiew Zayna. Gdy słyszał go po raz pierwszy, od razu wiedział, że Zayn jest naprawdę dobry. Tym razem tylko się w tym upewnił.
Stał przy drzwiach przez dłuższą chwilę, słuchając go. Miał przyjemny dla ucha głos. To było aż niesprawiedliwe, jak wiele Zayn dostał – urodę, świetny glos, bogactwo. Niektórzy ludzie dążyli do tego całe życie i nie byli w stanie tego osiągnąć, a on dostał to na srebrnej tacy.
Gdy piosenka się skończyła i Zayn również zamilkł, Liam zdecydował się wreszcie zapukać. Usłyszał ciche kroki i po chwili drzwi się otworzyli, ukazując sylwetkę Zayna. Mulat wydawał się zaskoczony.
– Zabiję Harry’ego – powiedział na przywitanie, odwracając się i idąc w głąb mieszkania. Drzwi jednak pozostawił otwarte.

sobota, 28 listopada 2015

7.Body language



– Tak, mamo – powtórzyłem chyba po raz tysięczny do telefonu. – Tak, tak… Eee, nie, nie przypomniałem sobie zbyt wiele, tylko kilka rzeczy.
Westchnąłem ciężko i tak szybko jak mogłem wcisnąłem telefon Tomowi. Przez chwilę patrzył na mnie zaspany, w końcu było jeszcze wcześnie jak na nas, ale w końcu zaczął rozmawiać z mamą. Ja tylko zakopałem się głębiej pod kocem. Tom jak zwykle podkręcił klimę na maksa i w pokoju była dosłownie lodówka.
Nawet nie słuchałem, o czym z nią gada. Po prostu zamknąłem oczy i poszedłem dalej spać. Nigdy nie spałem tak dobrze jak z Tomem, więc zamierzałem z tego korzystać ile się da.

niedziela, 22 listopada 2015

5.Zapach domu

Ta noc nie należała do najprzyjemniejszych. Już od dawna Harry’emu nie dokuczał ból pleców i akurat tej nocy wrócił, przekreślając jego szanse na wyspanie się.
Ku jego zdumieniu, Louis nie zniknął rano jak to miał w zwyczaju. Gdy Harry się obudził, jego „mąż” wciąż jeszcze spał. Harry do tej pory nie dał rady rozgryźć jakim cudem Louis wstaje do pracy i Harry nigdy go nie słyszy. Miał lekki sen, powinien słyszeć jak Louis wstaje, jak dzwoni jego budzik albo cokolwiek. Każdy przecież ma lepsze i gorsze dni i zdarza się taki, gdzie po prostu zahacza się o wszystko i hałasuje się, bo nagle wszystkie martwe przedmioty zdają się wchodzić nam w drogę. Albo Louis nie miał takich dni, albo dosypywał mu coś systematycznie do jedzenia na mocny sen.

czwartek, 19 listopada 2015

6.Body language



– Jeszcze ci się nie znudziło to cholerne oglądanie?
Spojrzałem tylko na Toma beznamiętnie w odpowiedzi, chrupiąc głośno popcorn. Jasne, że mi się już znudziło, ostatnie dwa miesiące nie robiłem nic innego, ale czymś musiałem się zająć. Przy oglądaniu filmów szybko ostatnimi czasy zasypiałem, co też nie było głupie. Teoretycznie mogłem już normalnie funkcjonować i wszystko było ze mną w porządku, ale jakoś tak nie potrafiłem się pozbierać do kupy.
A na dworze padał deszcz. Znowu. Nie mogłem spać w nocy, kiedy słyszałem jak krople deszczu uderzają o dach. Nie pamiętałem wypadku, ale leżąc w łóżku miałem wrażenie, że jestem uwięziony we wraku, a deszcz pada na mnie przez wybitą szybę i wychładza moja na wpół żywe ciało. Dopuszczałem też do siebie możliwość, że to wcale nie było moje wyobrażenie, tylko powrót kolejnego wspomnienia, tym razem w mniej bolesny, aczkolwiek o wiele bardziej przerażający sposób.
– Chcesz gorącą czekoladę? – krzyknął do mnie Tom z kuchni.
– Tak! – odkrzyknąłem.
Tym razem miałem na tapecie kilka komedii. Potrzebowałem czegoś na rozweselenie, ostatnio byłem w zbyt depresyjnym nastroju, żeby to było zdrowe.
Po chwili dołączył do mnie Tom, podając mi mój kubek z gorącą czekoladą. Wziąłem go z cichym dziękuję i oparłem sobie na brzuchu, skupiając się na fabule filmu. Tom usiadł obok, również wbijając wzrok w ekran. Nie skomentowałem tego.

poniedziałek, 16 listopada 2015

Epilog [ŚWC]






… półtora roku  później, Portugalia


– Tata, pić.
– Em, już. Buduj dalej.
Kacper podniósł się z piasku i podszedł do swojego leżaka, przy którym stała jego torba. Wyciągnął z niej picie dla małego, po czym zapiął ją z powrotem i usiadł na piasku w cieniu parasola obok Samuela. Odkręcił mu butelkę i podał. Samuel napił się łapczywie. Najwyraźniej upał też dawał mu się we znaki, nawet jeśli Kacper dbał, aby mały nie wychodził zbyt często na mocne słońce.
Mały oddał mu butelkę i wrócił do budowania. Kacper siedział po turecku po drugiej stronie zamku i pomagał mu zbudować jedną z czterech wieży, które miała mieć forteca Samuela.
– Poczekaj, tatuś ci przyniesie więcej wody z morza, okej? Będzie ci łatwiej budować.
Samuel skinął głową, podając mu swoje wiadereczko.

niedziela, 15 listopada 2015

4.Zapach domu



Harry uśmiechnął się szeroko do zadowolonej klientki, machając jej jeszcze na pożegnanie.
Podskoczył nagle, kiedy poczuł uszczypnięcie w pośladek. Odwrócił się cały czerwony.
– Barbara! – krzyknął, czując jak jego policzki pąsowieją gwałtownie.
Starsza pani uśmiechnęła się do niego, obejmując go mocno.
– Cześć, Harry.
Harry westchnął, odwzajemniając uścisk.
Od całego tygodnia pracował już na pół etatu w pobliskiej piekarni razem z grupą starszych pań. Na początku nie był pewny, czy to dobry pomysł, ale okazało się, że trafił wręcz idealnie i pracowało mu się wspaniale. Wszystkie traktowały go jak swojego wnuka i bez oporów plotkowały z nim o klientach oraz swoich rodzinach. Harry czuł się tam świetnie i nawet jeśli nie zarabiał dużo, to przynajmniej miał na podstawowe wydatki.

czwartek, 12 listopada 2015

51.Światło w ciemności



– Ciii… Ciii, nie płacz – szeptał cicho Tomek, biorąc braciszka na ręce i przytulając go. Zaczął kręcić się po pokoju, kołysząc go lekko w ramionach. Samuel miał sucho i ciepło, no i to nie była jeszcze pora karmienia, zdarzało się jednak, że mały się budził w nocy i zaczynał płakać. Prawdopodobnie się bał.
Zazwyczaj to Kacper chodził do Samuela w nocy. Tomek nie spodziewał się, że małe dziecko może dać tak popalić, ale wszyscy odczuli w kościach jego pojawienie się. Maria pilnowała małego co drugą noc, a w pozostałe zazwyczaj Kacper. Teraz jednak nie było go w kraju, poleciał w jakąś podróż służbową – wziął Paula ze sobą – i to Tomkowi przypadła w udziale opieka nad chłopcem.
Samuel przestał w końcu płakać, ale wciąż nie wyglądał na chętnego do położenia się z powrotem spać. Tomek poprawił go sobie w ramionach i kołysał go dalej, szepcząc do niego uspokajająco.
Zack stanął w drzwiach. Nie odrywał od niego wzroku nawet na chwilę, oparty ramieniem o futrynę.
– Wszystko z nim w porządku? – spytał cicho.

sobota, 7 listopada 2015

5.Body language



Byłem zawstydzony. Totalnie, na całego zażenowany. Rzadko mi się zdarzało coś takiego. Ostatnim razem było to chyba wtedy, jak Tom w wywiadzie wystrzelił, że jestem dziewicą i oczywiście nasi fani to zwęszyli, robiąc z tego wielkie halo. Myślałem wtedy, że schowam się w mysiej dziurze i nie wyjdę z niej do końca życia. Jak już zabiłbym Toma, oczywiście.
Od tamtego wydarzenia minęły lata i oto nastał kolejny pamiętny dzień, kiedy byłem okropnie zawstydzony, zażenowany i miałem wypieki na policzkach, nawet jeśli na dworze była wyjątkowo paskudna pogoda i lał deszcz.
Tom jadł banana i grzebał w telefonie. Dlaczego akurat dzisiaj Tom musiał jeść tego cholernego banana? Nie mógł zjeść jabłka albo czegoś innego? Nie, on wybrał banana, chyba jakoś telepatycznie wyczuwając… to.
Nigdy się nie przyglądałem jak mój bliźniak je banana, ale teraz czułem się wybitnie niekomfortowo. No bo… co on robił z tym bananem? Nie mógł go zjeść jak człowiek, tylko musiał brać do ust jakby ćwiczył obciąganie i…

czwartek, 5 listopada 2015

3.Zapach domu




Gdy Harry się obudził, Louisa już nie było. Po raz kolejny w ogóle nie usłyszał, jak mężczyzna zbiera się do pracy. Koło łóżka czekała na niego niespodzianka w postaci małej kałuży, obok której siedział Alfa, wesoło merdając ogonem. Harry westchnął i poszedł szybko po mopa. Jeśli panele nasiąkną psimi szczochami, to nie tylko napęcznieją, ale również będą śmierdzieć, a wtedy to Louis już na pewno by go zabił.
W kuchni znalazł na stole kartę płatniczą z pinem na kartce. Widocznie Louis uwierzył chociaż w to, że jest głodny i potrzebuje jakichś pieniędzy, żeby zaopatrzyć kuchnię.
Ubrał się, założył psu obrożę i postanowił z nim wyjść na spacer. W międzyczasie spróbował wypłacić trochę gotówki z bankomatu. Nie chciał znowu zrobić sobie obciachu w jakimś sklepie. Na szczęście Louis nie zamierzał się z nim droczyć i podał mu właściwy pin. Harry odetchnął z ulgą i zaszedł od razu do marketu, robiąc porządne zakupy. Nie zamierzał głodować ani minuty dłużej.

środa, 4 listopada 2015

50.Światło w ciemności



– Więc… – zaczął Damian.
– Więc? – Dominik uniósł brwi. – Wykrztuś to z siebie. Po to mnie zaprosiłeś do siebie i wręczyłeś lampkę wina? Jeśli chcesz mnie spić, żeby coś ode mnie wyciągnąć to zapomnij.
Damian odwrócił wzrok, przyglądając się nagle niezwykle interesującej ścianie.
– Właściwie to… Eee… – Zmarszczył brwi, zły na siebie, że nie wiedział, jak o to zapytać. Tak jakby spotykali się już prawie dwa miesiące, a to było ważne i…
Wkurzony na siebie przyssał się do swojej lampki i opróżnił calutką, mając nadzieję, że wino szybko uderzy mu do głowy i rozplącze język.
Dominik tylko patrzył na niego jak na wariata.
– Wow. Naprawdę coś ci leży na wątrobie.