– Nikt już o mnie nie pamięta –
westchnął teatralnie Dennis, dosiadając się do ich stolika.
Była akurat długa przerwa. Od
rana świeciło słońce. Trochę wiało, ale nie powstrzymało to Liama, Theo i Klary
od wybrania stolika na dworze. Dennis nie jadał normalnego jedzenia, ale
również przyszedł. Od dnia, w którym pojawił się w szkole, jakoś mimowolnie
wcisnął się w ich paczkę i chyba nawet całkiem nieźle się wpasował.
– Gdybyś nie sturlał się z tych
schodów jak ostatnia sierota to może byłoby inaczej – podsumowała go Klara.
– Ktoś mi podstawił nogę – upierał
się.
– Pff! Akurat.
Dennis wywrócił oczami.
– To wszystko wasza wina, wiesz?
Macie jakieś niestworzone wyobrażania o moim gatunku, a tu nagle się okazuje,
że wcale się tak dużo nie różnimy.