- Agh, cholera! – zaklął pod
nosem.
W radio leciała cicho muzyka,
przerywana co jakiś czas zabawnym komentarzem spikera. Stiles mimo to bez
problemu słyszał wyjący w oddali alarm.
Zawahał się. Alarm oznaczał
niebezpieczeństwo. Dla zwykłego obywatela był sygnałem, że należy natychmiast
udać się do domu, zabarykadować w środku i poczekać, aż niebezpieczeństwo minie
i alarm ucichnie. Zignorowanie go mogło zakończyć się śmiercią poprzedzoną
agonią i wyrywaniem kończyn jedna po drugiej. Normalnie Stiles nie miał
problemów z przestrzeganiem zasad, nie po ostatnich atakach, ale cholera, miał
przygotować obiadokolację, a potem spotkać ze Scottem i Allison. Poza tym, był
już prawie pod sklepem, więc równie dobrze mógł zrobić zakupy i dopiero potem
udać się do domu. W końcu jaka była szansa, że bestia, która zabija, pójdzie do
marketu na zakupy?