piątek, 30 czerwca 2017

Rozdział 3[G2]

Przed dłuższą chwilę po obudzeniu nie mogłem skojarzyć, gdzie jestem. Dopiero po długich sekundach do mojego otumanionego jeszcze snem mózgu dotarło, co, gdzie i jak.
Zegarek w telefonie pokazywał godzinę 11:47. Choroba musiała mnie mocno osłabić, skoro spałem do południa. Nigdy nie byłem rannym ptaszkiem, ale spanie tak długo tak po prostu, bez imprezy dzień wcześniej albo grania w coś do rana było niezwykłe nawet na mnie.
Przetarłem sklejone powieki i ziewnąłem, siadając ostrożnie na łóżku. Każdy gwałtowny ruch nadal sprawiał, że czułem tępy ból z tyłu głowy, ale w porównaniu z dniem poprzednim czułem się o wiele lepiej.
Zauważyłem, że Pascal zostawił dla mnie dary na stoliku, więc wepchnąłem w siebie tabletki, które mi przyniósł i z radością napiłem się ciepłej herbaty. Musiałem co prawda wstać i odcedzić kartofelki, ale po tym szybko wczołgałem się z powrotem do łóżka.

piątek, 23 czerwca 2017

Rozdział 2[G2]

Zakaszlałem i jęknąłem cicho. Nie, nie, nie.
Nie mogłem się rozchorować. Ostatnie, czego potrzebowałem, to złapanie jakiegoś świństwa.
No ale, co się dziwić… Godzinami jak idiota latałem po mieście i szukałem jakiegoś miejsca, gdzie mógłbym – w miarę tanio – przezimować do czasu, aż znajdę nowe mieszkanie. Pokój w hotelu kosztował mnie fortunę, ale nic nie mogłem na to poradzić. Nie miałem w mieście nikogo, kto mógłby mnie przygarnąć na parę dni.
Wystarczyła mi godzina szukania, żeby się zorientować w temacie i ustalić, że znalezienie jakiegoś pokoju w Berlinie graniczyło z cudem. Miasto cierpiało na deficyt pokoi i mieszkań do wynajęcia. W takim okresie jak ten znalezienie czegoś w miarę taniego, gdzie tynk nie sypał się na głowę, było niemożliwe.
Na droższe oferty nie było mnie stać.
Byłem w kropce. Po krótkich obliczeniach ustaliłem, że jeżeli przez najbliższy tydzień nie znajdę sobie jakiegoś lokum, będę musiał dzwonić do rodziców i żebrać o dodatkową kasę.
A na to nie miałem najmniejszej ochoty.

piątek, 16 czerwca 2017

Rozdział 1[Granice 2]

Prawdziwe życie studenckie, o którym czyta się w książkach i które się widzi na filmach to zjawisko, które jednych dopada, a drugich nie. Jak choroba – niektórzy mają mniej, inni trochę więcej szczęścia. Ja znalazłem się, niestety lub stety, po tej gorszej – lepszej? – stronie mocy. Ciężko właściwie stwierdzić, bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Jeden fakt pozostawał faktem.
Impreza była przednia.
Kac nie.
Ruszenie rano dupy z łóżka było wyzwaniem równym wysadzeniu Księżyca pudełkiem zapałek i dwoma bateriami, ale chcąc nie chcąc, w końcu jakoś sturlałem się z niego i poszedłem pod prysznic. Zastanawiałem się, czy to oznacza, że byłem w stanie wysadzić Księżyc, czy może jednak nie. To tylko dowodziło, jak bardzo rozwaliła mnie biba z poprzedniej nocy.
Zazdrościłem Lucy, że miała zajęcia dopiero na dwunastą, co oznaczało, że mogła spać jeszcze co najmniej cztery godziny. A ja? Ja, jak zwykle, skacowany, niewyspany i pewnie jeszcze pod wpływem musiałem iść na zajęcia na ósmą i jeszcze pisać kolokwium, które pewnie w dodatku obleję.

czwartek, 15 czerwca 2017

Prolog

Nigdy nie uważałem się za skomplikowanego faceta.
Łatwy w obejściu, z niewygórowanymi wymaganiami i potrzebami. Zawsze leniwy i tylko dzięki wysokim ambicjom nie obijający się wiecznie po kątach. Na szczęście wrodzona inteligencja trochę ułatwiała mi zadanie na tym polu.
Jeśli chodzi o ambicje życiowe, no cóż, nie miałem ich. Zbyt wiele, znaczy się. Już w liceum wiedziałem, że w przyszłości chcę poślubić Lucy Walkers i mieć z nią dwójkę dzieci, najlepiej chłopca i dziewczynkę. Chłopiec powinien być starszy i bronić swojej młodszej siostry, ale i przyprowadzać przystojnych kolegów, których ta będzie mogła bajerować. Oczywiście, jak już będzie co najmniej po trzydziestce lub jak już nie będę żył. W końcu żaden normalny ojciec nie chce myśleć o jakimś dupku uprawiającym seks z jego córką.

wtorek, 13 czerwca 2017

Informacja

Heej...
No więc przybywam z niedobrymi wieściami.
Tak, zgadza się.
Nie zdążyłam!
Dopiero dzisiaj oddałam rozdział magisterki i za trzy godziny wyjeżdżam (bez laptopa!) i jestem w ciemnej dupie. Chciałam wziąć starego laptopa i na nim napisać te ostatnie strony, ale zdechł na amen :(
Dlatego rozdział się teraz nie pojawi i nie wiem, kiedy się pojawi. Biorę ze sobą zeszyt i będę pisać na brudno - przy odrobinie szczęścia dorwę się gdzieś do komputera i to przepiszę. Na chwilę obecną zajmą Was "Granice 2", które zaczną się pojawiać w czwartek.
Trzymajcie kciuki, żebym dała radę to napisać/nie spadła do oceanu! Bo płynięcie z powrotem na tratwie może zająć dłużej niż trzy miesiące, a wtedy to już w ogóle nie doczekacie się kontynuacji.
Na Wasze komentarze (a mam nadzieję, że znajdę ich sporo pod rozdziałami Granic), odpowiem najprawdopodobniej po powrocie.
Pozdrawiam!