środa, 11 kwietnia 2012

15.Szok


-I co mi zrobisz?- zapytał Tom zadziornie, chociaż musiał przyznać, że ręka Billa robiła krzywdę jego przyrodzeniu.
-Co ci zrobię? Powinienem ci odgryźć kutasa, wepchnąć do gardła i zaszyć usta!- warknął.
Dredziarz uśmiechnął się słabo. Czarny westchnął i zabrał rękę. Tom odetchnął i spojrzał na Billa.
-Weź lepiej schowaj sprzęt w spodnie, a nie leżysz tu taki rozwalony. Wiesz, co powiedzieliby moi rodzice, gdyby cię teraz zobaczyli?- odezwał się Dredziarz.
-Jeszcze przed chwilą ci to nie przeszkadzało- burknął Bill poprawiając ubranie.- Jeżeli jeszcze raz odwalisz taki numer, zabiję cię! Nie śmiej się, idioto! To wyglądało, jakbym sobie robił dobrze pod stołem! Jakbym... był jakimś psycholem albo seksoholikiem! Opanuj się następnym razem.
-E, tam... Bredzisz.
-Kiedyś cię zabiję, przysięgam.
-Jasne, jasne...
Wieczorem chłopcy wzięli prysznic i położyli się spać zamykając drzwi na klucz. Spali na jedynym łóżku, chociaż materac leżał wtargany do pokoju w ramach przykrywki.
Tom długo leżał gapiąc się bezmyślnie w sufit. Co jakiś czas zerkał na chłopaka wtulonego w jego bok. To było takie... dziwne. Miał wrażenie, że teraz jest mu dobrze, bo ma obok siebie tego czarnego roztrzepańca. To, że z nim śpi, że mówi mu rzeczy, których nie powiedziałby nikomu innemu, że uprawia z nim ostry seks już od kilku miesięcy i że... na początku zrobił mu loda, nie wydawało mu się niczym niezwykłym. Jakby... przyzwyczaił się do tej myśli. To już w ogóle mu nie przeszkadzało. Miał wrażenie, że stał się zwykłym gejem, tylko dlaczego uśmiechał się na myśl o tym? To było nie do pomyślenia. Czuł, że okres, kiedy jeszcze biegał za cycatymi laskami i je pieprzył minął wieki temu. Jakby na to nie spojrzeć, teraz było ok. Przywiązał się do Billa bardziej, niż byłby skłonny przyznać. Miał dziwne przeczucie, że Cauletz nigdy mu się nie znudzi. Jeżeli potrafił zatrzymać przy sobie przez tyle czasu kogoś takiego jak Tom Kaulitz, to potrafi zrobić to na dłużej.
Dredziarz spojrzał na Czarnego. Chociaż w pokoju było ciemno, był w stanie dostrzec rysy jego twarzy. Był taki idealny... O wiele lepszy, niż jakakolwiek dziewczyna. Tom uwielbiał w nim dosłownie wszystko łącznie z tym jego irytującym sposobem bycia i chudym ciałem.
Kaulitz westchnął i w chwili jakiejś słabości przesunął głowę po poduszce i musnął usta Billa swoimi. Delikatnie rozchylił mu językiem wargi i koniuszkiem dotknął jego języka szukając kuleczki od kolczyka. Czarny westchnął i poruszył się odwzajemniając pocałunek.
-Tom?- wymruczał chłopak odsuwając się od niego lekko.
Dredziarz uśmiechnął się.
-Śpij, Bill- szepnął cicho przytulając go do siebie.
-Mhmm...
Czarny przytulił się mocniej do Toma. Kaulitz uśmiechnął się lekko. Kiedyś gnębił każdego pedała.
Co za ironia.
Następnego dnia w południe Tom czekał z niecierpliwością na przyjazd Georga. Następnego dnia była Wigilia, matka przygotowywała wszystko w kuchni. Bill i Tom w tym czasie siedzieli w salonie i sprzeczali się, co sobie pośpiewają.
-Ja śpiewam, ja ustalam!- powiedział Bill
-A ja gram i to ja wybieram. Chcę "In die Nacht".
-Ale ja nie chcę akurat teraz tego śpiewać! Chcę "Monsoon". Koniec, kropka.
-Nie, nie zgadzam się!
-A to niby dlaczego?
-Bo jesteś głupi!- warknął Tom obrażony.
-Co?!- spytał naburmuszony Bill.
-To, co słyszałeś! Głupi jesteś.
-Jak ja ci zaraz...
-I przestań mi grozić, bo powiem mamie, że się masturbowałeś pod stołem przy kolacji!
-A ja jej powiem, co mi wczoraj robiłeś! I że uprawiałeś seks na środku biblioteki!
-Zaraz cię walnę.
-Hahaha!
-Naprawdę walnę!
-Buahahaha!
Bum!
-Au! Tom, porąbało cię?!
-Sam się o to prosiłeś!
-Zamiast się kłócić, lepiej wreszcie coś zagrajcie!- warknął Jorg od strony drzwi.
Chłopcy spojrzeli na niego. Zorientowali się, co mówili i znieruchomieli na chwilę. Zaczęli burczeć coś cicho do siebie.
Tom zaczął grać "In die Nacht", a Bill tylko zmierzył go złym spojrzeniem i zaczął śpiewać. W ogóle nie krepowała go obecność ojca Toma, mimo że wiedział, że ten człowiek ma własną wytwórnię i pracuje z młodymi wokalistami. Powinien odczuwać jakiś stres albo chociaż lekkie zdenerwowanie, jednak nic takiego się nie działo. Był wyluzowany i tyle, być może dlatego, że siedział w tej branży jeszcze zanim się urodził.
-Ich will da nicht allein sein
lass uns gemeinsam
in die Nacht.
Irgendwann wird es Zeit sein
lass uns gemeinsam
in die Nacht...
Bill śpiewał przymykając lekko oczy. Ta piosenka była bardzo fajna i dobitnie wyrażała to, co czuje do Toma. Dredziarz bardzo dobrze zdawał sobie z tego sprawę. Było mu to na rękę, to, że Czarny go kocha. Miał pewność, że Cauletzowi nic nie odwali i będzie mu wierny.
-Jesteś całkiem niezły, mały- powiedział Kaulitz, kiedy piosenka się skończyła.
-Dziękuję- uśmiechnął się Czarny.
-Już mu tak nie wlewaj- mruknął Tom.
-Śpiewasz w jakimś zespole?
-Tak, założyliśmy w szkole jeden. Tom gra razem z nami.
-Bill?!- wykrzyknął zdumiony głos od strony drzwi.
-Geo!- krzyknął uradowany Dredziarz, a po chwili dodał.- Gus?!
-Siema!- zaśmiał się Gustav.
-Ale jaja! Chłopaki, jesteśmy w komplecie!- powiedział Geo z uśmiechem.
-Znacie się?- zdziwił się ojciec Geo.
-Jasne, gramy razem w zespole. Tom Kaulitz, gitarzysta, ja- boski basista, Gus perkusista i nasz nieogarnięty wokalista, Bill Cauletz.
-Cauletz?!- wykrzyknął Jorg patrząc na Czarnego z niedowierzaniem.
Tom zmarszczył brwi widząc, że ojciec dziwnie zbladł.
-Coś nie tak z moim nazwiskiem?- zapytał Bill.
-Twój-j ojciec ma wytwórnię muzyczną?
-Tak.
Kaulitz zrobił się jeszcze bielszy. Tom i Bill spojrzeli na siebie zdziwieni.
-Mam nadzieję, że mój stary nie wyrolował pana podczas interesów- rzekł Cauletz speszony.
-Nie, nie... Muszę się przejść.
Ojciec Dredziarza wyszedł z pokoju biały jak papier. Chłopcy spojrzeli na siebie wzruszając ramionami.
Do wieczora siedzieli w pokoju Toma i pili piwo wymieniając różne uwagi, a potem pojechali limuzyną do studia nagrań. Ojciec Toma pojechał razem z nimi i wpuścił ich do środka. Chłopcy jak małe dzieci szybko rzucili się na sprzęt i zaczęli, każdy z osobna, go sprawdzać. Gdy już wreszcie to zrobili, zaczęli grać. Kaulitz wezwał jeszcze jakiegoś operatora i dźwiękowca, który wszystko ładnie dopasował.
-Napisałem nową piosenkę. Chcecie spróbować to zagrać?- odezwał się Bill, gdy już zagrali kilka piosenek.
-Jasne- zgodzili się chłopcy.
-Zatytułowałem ją "Ich bin nicht ich".
-Oryginalne- zaśmiał się Tom.
-Zaraz dostaniesz w japę i znak, jaki ci po tym zostanie, też będzie oryginalny.
Geo tylko zaśmiał się cicho. Chłopcy wzięli nutki i zaczęli próbować to zagrać. Po połowie godziny już mniej więcej im wychodziło.
***
Mężczyzna stał w cieniu z założonymi rękami i przyglądał się grającym chłopcom.
-Który to?- zapytał patrząc na swojego kolegę po fachu.
Kaulitz wciąż blady jak papier odezwał się cicho.
-Ten z dredami. Gra na gitarze.
-Ten skejt?
Kaulitz kiwnął głową.
Meżczyzna patrzył na chłopaka z nieprzeniknioną twarzą. Obserwował przez chwilę jego zachowanie: patrzył z uwagą, jak wprawnie przebiera po gryfie gitary, robi śmieszne miny i kręci głową w takt muzyki. Widział, jak śmieje się z czarnowłosego chłopaka w śmiesznym kapeluszu nasuniętym na oczy, jak zagryza wargę chowając kolczyk w ustach.
-Idealny- powiedział w końcu mężczyzna.- Chcę go z powrotem.
-Co?! Jak to?!- spytał przerażony Kaulitz.
-Chcę z powrotem mojego syna. Jutro o godzinie szesnastej chcę go widzieć u siebie.
-Ale przecież...
-Taka była umowa, pamiętasz?
-Są święta, nie możesz go teraz zabrać!
-Chcesz się przekonać? Jutro do szesnastej ma stać pod moim domem z walizką. Chcę, żeby ze mną został. W końcu nie widziałem go odkąd skończył dwa tygodnie.
-Ale...
Mężczyzna tylko uśmiechnął się kpiąco, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł.
***
Gdy już próba minęła, wszyscy udali się do domu. Tom widział dziwne zachowanie swojego ojca, ale nie chciał nic mówić przy chłopakach.
-Idźcie, ja muszę pogadać ze starym- rzucił Dredziarz do kolegów.
Kiedy wysiedli przed domem i wszyscy poszli w stronę domu, on złapał ojca za rękę i zatrzymał go.
-Wszystko w porządku?- zapytał.
Nigdy jeszcze się ojca o to nie pytał. Często się z nim kłócił i robił mu wszystko na przekór, ale teraz coś definitywnie było nie tak. Jakby na to nie patrzeć, martwiło go to w końcu. Jeżeli w święta coś go gryzło, to musiało stać się coś naprawdę złego.
Jorg patrzył na niego i w jego oczach pojawiły się łzy. Zdumiony Dredziarz nie za bardzo wiedział, o co chodzi.
-Tato?- spytał zszokowany.
-Tom, musimy poważnie porozmawiać- odezwał się w końcu cicho mężczyzna.
-O czym?
-Widzisz, to bardzo skomplikowane. Sam nie wiem, od czego zacząć.
-Najlepiej od początku.
-Słuchaj. Ja... Tom, ty... nie jesteś... Nie jesteś...- dukał facet.
-Nie jestem co?- Dredziarz uniósł jedną brew i splótł ramiona na piersi.
-Nie jesteś... moim synem.
Tom otworzył szeroko oczy i cofnął się o krok.
-Co?!- wykrzyknął opuszczając ręce wzdłuż boku i zaciskając pięści.- Żartujesz sobie ze mnie?
-Nie, Tom. Posłuchaj, to...
-Co to ma znaczyć?! To nie jest zabawne!
-Mówię poważnie!
-A-ale...- jąkał się Dredziarz.
Widząc, że stary robi krok w jego stronę, automatycznie cofnął się w tył.
-Co to ma znaczyć?!- spytał głucho.
-To długa historia i bardzo trudna. Widzisz, jestem bezpłodny. Bardzo bolałem z tego powodu, bo szybko rozkręciłem interes i chciałem mieć potomka, który by po mnie to odziedziczył. Lekarz jednak stanowczo powiedział, że to niemożliwe. Miałem jednak mnóstwo pieniędzy. W branży muzycznej był jeszcze jeden Kaulitz... Jemu się jednak tak nie poszczęściło, bo jego interesy stały kiepsko i splajtował. Jednak jego żona była w ciąży.
Tom patrzył na swoje buty nie mogąc uwierzyć własnym uszom. Czuł tyle rzeczy na raz: złość, żal, ból, niedowierzanie, gorycz, nienawiść...
-Gdy się o tym dowiedziałem, zaproponowałem mu układ. Ja dam mu odpowiednią ilość pieniędzy, a on da mi dziecko z tym zastrzeżeniem, że jak będzie już pełnoletnie dowie się, że nie jestem jego prawdziwym ojcem. Oprócz tego ten mężczyzna, twój biologiczny ojciec, miał zmienić nazwisko, żeby nas nie mylili. Zgodził się oddać mi dziecko. Ciebie.
Zapadła cisza. Dredziarz otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale tylko pokręcił przecząco głową. Na jego ustach ukazał się ironiczny uśmieszek zabarwiony morzem goryczy. Czuł, że jego serce właśnie pęka na kawałki. Takie rzeczy przytrafiają się w filmach, ale nie prawdziwym ludziom! Nie jemu...
Po chwili Tom podniósł zbolały wzrok na mężczyznę, którego przez całe życie uważał za ojca.
-Dlaczego mówisz mi to akurat teraz? Dlaczego psujesz mi święta?- spytał głucho.
-Ten mężczyzna... On chce, żebyś spędził te święta z nim. Chce cię poznać i pragnie, żebyś z nim zamieszkał.
Chłopak patrzył przed siebie pustym wzrokiem. Nawet nie zauważył, kiedy jego oczy zaszkliły się od łez, które po chwili pociekły po policzkach. To było zbyt wiele.
-Nie chcę- szepnął.
-Przykro mi, Tom. Musisz. Możesz potem zostać z nami, nie musisz z nim mieszkać. Skończyłeś już osiemnaście lat, możesz sam za siebie decydować.
Dredziarz dostrzegł na policzkach starego łzy.
-Kocham cię, Tom. Nie chcę cię stracić.
Chłopak zaśmiał się kpiąco ocierając twarz.
-W zajebis*y sposób to okazujesz. Jak ten stary cap się nazywa?
-Masz na myśli swojego... ojca?
-To nie jest mój stary! To, że mnie zmajstrował jeszcze nie oznacza, że ma do mnie prawa. Jak on się nazywa?
-To kolejna rzecz, o której musimy porozmawiać. Widzisz, twoja matka nie była w ciąży tylko z tobą. To była ciąża mnoga.
-Co?- pisnął chłopak czując, że uginają się pod nim kolana.
-Masz brata bliźniaka, Tom.
-Chcesz powiedzieć, że istnieje koleś, który wygląda identycznie jak ja?! No, chyba sobie żartujesz w tym momencie!- wrzasnął Dredziarz czując, że kolejne zdradliwe łzy płyną po jego policzkach.
Dlaczego to tak bardzo boli?
-Jesteście zupełnie inni, chociaż jesteście bliźniakami jednojajowymi. Znasz tego chłopaka, Tom.
-Co ty pieprzysz?! To jakaś paranoja! Powiedz, że mnie wkręcasz.
-Przykro mi, Tom, ale nie. Twój ojciec to Hans Cauletz, a brat bliźniak to Bill, twój kolega, którego przywiozłeś na święta.
-CO?!

1 komentarz:

  1. Wiedziałam!! Cholera wiedziałam!! I co teraz.. O matko boska co teraz?! Jezu ide czytać dalii~~~ Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)