Mówiąc, że atmosfera była niezręczna, można było
spokojnie otrzeć się o kłamstwo. Bo to nie do końca „niezręczność” była
problemem. Zresztą, Tomek sam nie wiedział, co nim było.
Po prostu czuł się dziwnie. I z tego, co widział,
tak samo dziwnie czuł się Zack, a z kolei to, że Zack czuł się dziwnie, jeszcze
gorzej wpływało na Tomka i bardziej go denerwowało.
A więc był
zdenerwowany. Bardziej niż w momencie, kiedy w ogóle wszedł do domu.
Przywitał się grzecznie z rodzicami Zacka,
starając się zrobić na nich dobre wrażenie. Z pewnością wyglądał na niepewnego,
ale chyba nikt na jego miejscu nie czułby się pewnie. Gdy usiedli do stołu,
zapadła ta dziwna, niezręczna – choć nie do końca – cisza i Tomek nie miał
pojęcia, co zrobić. Rodzice Zacka i nawet Tyler co chwilę rzucali mu ukradkowe
spojrzenia, więc Tomkowi mimowolnie zaczęły drżeć podczas posiłku ręce i omal
nie wylał na siebie soku pomarańczowego, który dostał do obiadu. Tyler
uśmiechał się do niego i próbował go jakoś podnieść na duchu, skoro Zack tego nie
robił, ale słabo mu szło.
Bardzo słabo.